Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Krówka z chaty z menonicką duszą

Data publikacji 14.10.2020r.

Wrócić na ojcowiznę do ponaddwustuletniej chaty? I zrobić z niej świetnie prosperujące gospodarstwo z całą listą tradycyjnych produktów? Takie rzeczy tylko w Nadwiślańskiej Chacie w Luszkowie w gminie Pruszcz, prowadzonej dziś przez rodzinę Brzykcych.

– Poza jednym metalowym elementem wszystko w tej chacie jest łączone za pomocą kołeczków drewnianych i one są dokładnie z 1877 roku. Pochodzą z chaty orawskiej, ze Spytkowic. (...) A to? Cepy, tak! Te są z końca dziewiętnastego wieku. A to równie stare. Ciekawe, czy ktoś zgadnie, do czego służyło? Nie wiecie? To urządzenie do wytwarzania lodów. A to? Nie zgadniecie – to pralka. Może ubrania nie były w niej tak dokładnie wyprane, ale było na pewno czystsze – opowiada Zdzisław Brzykcy grupie młodzieży z pobliskiego Pruszcza, która przyjechała w ramach zajęć z przedsiębiorczości.

Chcą się dowiedzieć, czy na ocalaniu starych przedmiotów i przywracaniu wizerunku dawnej wsi – co jest celem Nadwiślańskiej Chaty – można zarabiać na życie. Za chwilę na piętrze spichlerza, który Zdzisław Brzykcy sprowadził w całości z majątku hrabiego Ostrowskigo z Tomaszowa Mazowieckiego, obejrzą niezwykłe zbiory. Tu stara żydowska waga, tu XIX- -wieczne pudełko po „landrynach z Petersburga”. A obok zdekompletowany nieco piec z, bagatela, XVI wieku. Zdzisław kupił go za grosze od kogoś, kto uratował kafle w 1951 roku z gruzowiska na Wawelu.

– Czy jest pan zadowolony z tego, co robi? – pyta młodzież.

– Ja? Zawsze! Choćbym był zarobiony po uszy. Trzeba umieć czerpać przyjemność z tego, co się robi. Przyjechała tu wczoraj grupa z Gdyni. Oni szczęśliwi, więc i ja byłem szczęśliwy – odpowiada.

Wróćcie, dawne smaki!
Obok spichlerza stoi pięknie odnowiona piwniczka. A przy niej chata, w której mieszkają Barbara i Zdzisław. Chata nie w kij dmuchał, bo zbudowana w 1801 roku przez menonitów, czyli protestanckich imigrantów z Holandii, którzy osiadali w Polsce od XVI wieku. Przybyli do nas z wysoką kulturą rolną i zakładali świetnie prosperujące gospodarstwa. W czasie zaborów, uciekając przed niemożliwym dla nich ze względów religijnych obowiązkiem służby wojskowej, porzucali swoje domostwa i uciekali za morze. Chata w Luszkowie zasiedlona była później przez lata przez Niemców. A po wojnie ojciec Zdzisława odkupił ją od państwa. Zdzisław się w dwustuletniej menonickiej chacie wychował. Z niej wychodził do szkoły, a po południu w te kilka hektarów, które uprawiał jego ojciec.

– Mieliśmy po trochu wszystkiego. Pole, sad, własne warzywa, masło. Pamiętam smak robionych z mamą pączków i krówek na śmietanie. Dziś ja je robię i sprzedaję – opowiada Zdzisław i częstuje krówką z prażonym migdałem.

Krówki – w sześciu wariantach smakowych – pakuje w małe plastikowe pudełeczka i sprzedaje regularnie, jak wiele innych produktów, m.in. na frymarku w Bydgoszczy i jarmarku w Toruniu.

Belka z biskupiego pałacu
Zdzisław skończył przyzakładową szkołę w zawodzie ciastkarza. Myślał nawet o takiej karierze, ale kolega namówił go na pracę w Niemczech. Kiedy po dwóch latach wrócił z zagranicy, nie uniknął dwuletniej służby wojskowej. Stacjonował gdzieś pod Szczecinem, a tam akurat na ochotniczym hufcu pracy przebywała dziewczyna z Krakowa.

– Pożyczyłem od niej kubek. A potem się pobraliśmy i na 30 lat wyjechałem do Krakowa. Prowadziłem najróżniejsze biznesy, skończyłem osiem różnych kursów. Ale w którymś momencie poczułem się wypalony. Sześć lat temu brat przepisał na mnie swój kawałek ziemi i starą chatę. Powiedział, że jeśli ktoś ma się nią zająć, to chyba tylko ja – opowiada.

Przyjechali i zabrali się za remonty. Zdzisław zwoził z Małopolski fragmenty starych domów, które zarobkowo rozbierał, mieszkając na południu. W menonickiej chacie podłogę uzupełniły płyty z odzysku z krakowskiego rynku, spichlerz Ostrowskiego – krokwie z góralskiej chaty, a dwustumetrową stodołę, która ma za chwilę służyć jako pomieszczenie na klimatyczne wesela – drewniane bele z XIX-wiecznego domostwa biskupa z Poronina. W zagrodzie Zdzisława najmniejsza śrubka i kawałek drewna znajdują swoje miejsce i miłość gospodarza.

Zakwas jedzie za granicę
Zagroda działa od sześciu lat i od tylu Nadwiślańską Chatę odwiedzają turyści z Polski i zagranicy. Zagroda ma na dziś osiem miejsc noclegowych. Zdzisław mówi, że Niemcy wywożą od niego litry zakwasu z buraków. Prowadzi do piwniczki, w której ściany po sklepienie zastawione są słoikami.

– Zakwas robię przedni, z burakami kiszę wszystkie inne warzywa. Ale mamy też syropy w kilkunastu smakach, wszelkie konfitury, smażoną skórkę pomarańczową, ogórki, smalczyk i pierniczki, które robimy nawet dla sklepów w Toruniu. A nasze krówki – latte, pierniczkowe, z migdałami czy ze śliwką kalifornijską – rozpływają się w ustach – opowiada Zdzisław, a ja już mogę potwierdzić, że mówi prawdę.

Zagroda słynie w miastach też z oryginalnego chleba. Zdzisław robi go na serwatce i dodaje do niego czarnuszkę. Śmietanę do swoich wyrobów zamawia w małej mleczarni w Świeciu.

Swoje wyroby sprzedaje na licznych jarmarkach – w Bydgoszczy, Toruniu, na Festiwalu Smaku w Grucznie, na Święcie Śliwki w Strzelcach Dolnych, w Myślęcinku na przynajmniej czterech jarmarkach w roku. Mają w asortymencie pięćdziesiąt sześć produktów, po które mieszczuchy ustawiają się w kolejkach. Tymczasem żona przerywa nam rozmowę:

– Zdzisiek, idź sprawdzić ten gar z porzeczką, już chyba gotowe!

Karolina Kasperek

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a