Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Strajk rolników – tysiące ciągników na drogach w całej Polsce

Data publikacji 14.10.2020r.

Strach przed „piątką dla zwierząt” wywiódł na drogi tłumy rolników. W środę 7 października około godziny 10.00 rozpoczęły się rolnicze protesty w całej Polsce. Jak podaje AGROunia, blokady rolnicze miały odbyć się w około 150 miejscach. Rolnicy odwiedzali także biura posłów i wręczali im nietypowe „prezenty”, jak np. taczka obornika dla Antoniego Macierewicza. W protestach wzięło udział wielu młodych rolników.

Na terenie województwa kujawsko- pomorskiego odbyło się wiele manifestacji i działań mających ograniczać drożność ruchu drogowego. Ponadto w Bydgoszczy na Starym Rynku Ogólnopolskie Stowarzyszenie Obrony Praw Rolników, Producentów i Przetwórców Rolnych zorganizowało protest, który miał zwrócić uwagę mieszkańcom miasta na ich trudną sytuację.

Polskie hodowle idą do piachu
Wojciech Golacik, Rafał Grobelski i Jakub Godek do Bydgoszczy przyjechali z gmin Białe Błota i Szubin. Utrzymują bydło. Wprowadzenie zmian w ustawie o ochronie zwierząt może dla nich oznaczać kres produkcji zwierzęcej.

– To jest system naczyń połączonych. Utrzymuję bydło mleczne. Oczywiste, że co roku rodzi się u mnie wiele cieląt. Tylko niektóre zostają w gospodarstwie. Reszta jest kupowana przez kolegów i sąsiadów. Osiągają przychód z utrzymywania opasów. Jak cena poleci po wprowadzeniu ustawy, to im przestanie się ode mnie te cielaki kupować. Co ja z nimi będę miał robić? Usypiać? – pytał Rafał Grobelski, dostawca mleka do Proszkowni w Piotrkowie Kujawskim.

Producenci wskazywali, że produkcja zwierzęca to dla nich jedyna szansa na utrzymanie w gospodarstwach dochodowości. Nie mogą pogodzić się z tym, że rząd zachęcał do korzystania z unijnych programów. Obowiązują one przez pięć lat, a bydło jest ich ważnym elementem.

– Opasy, które utrzymuję, to jedyna alternatywa dla produkcji roślinnej. Ziemi nie ma możliwości dokupienia. Realizacja programu z Unii trwa pięć lat. Byk wagę handlową osiąga po dwóch. Mamy też wieloletnie kredyty. To wszystko jedną ustawą wprowadzaną nagle, zważywszy na nasze zobowiązania, doprowadzi nas do sytuacji dramatycznej – mówił Wojciech Golacik.

W bydgoskim proteście wzięło udział kilkuset rolników. Organizatorzy protestu przygotowali też okolicznościową trumnę, która symbolizowała kres polskiej hodowli i produkcji zwierząt. Rolnicy przypomnieli, którzy posłowie z regionu opowiedzieli się za ustawą wymierzoną w polskie rolnictwo.

– Mamy tutaj przedstawioną lożę szyderców, czyli tych posłów z regionu, którzy zagłosowali wbrew nam. To jest hańba! Polskie hodowle idą do piachu. Chcemy to zamanifestować. Ustawa jest szalenie niebezpieczna – mówił Jan Kaźmierczak, jeden z prowadzących protest w Bydgoszczy.

Podczas protestu głos zabrali przedstawiciele organizacji reprezentujących producentów drobiu, bydła, branżę futerkową oraz mięsną. Organizatorzy przygotowali „upominki” dla posłów, którzy według nich zdradzili polskich rolników i wieś. Były to woreczki z gnojowicą oraz pszenicą.

W proteście wzięli też udział lekarze weterynarii. Ustawa, jeśli wejdzie w życie, może do upadłości doprowadzić także i ich działalność.

– Mamy wąskie specjalizacje. Każdy z nas wybrał inną dziedzinę. Dlatego też każdy z nas zajmuje się innymi zwierzętami. Są to trzoda chlewna, zwierzęta futerkowe, przeżuwacze i drób. Nie mamy możliwości przebranżowienia. Oburzające jest dla nas to, że ktoś uznał, że nie potrafimy zdiagnozować cierpienia zwierząt – powiedzieli nam podczas protestu Joanna Frischke-Krajewska i Krzysztof Krajewski, lekarze weterynarii z Solca Kujawskiego.

Krótki łańcuch Jarosława
W województwie lubelskim, według informacji AGROunii, akcje w różnej formie odbyły się w wielu miejscach, m.in. w Radzyniu Podlaskim, Krasnymstawie, Chełmie, Łukowie i Lublinie. Punktualnie o godzinie 10.00 samochody osobowe z rolnikami, czekające wcześniej w pobliżu, wjechały z trzech stron na rondo Dmowskiego koło Zamku Lubelskiego. To jeden z newralgicznych dla komunikacji samochodowej punktów centrum Lublina. Zapłonęły race, kilkudziesięciu rolników blokowało ruch na rondzie, chodząc po przejściach dla pieszych przez około 10 minut.

Sprzed zamku rolnicy przejechali pod biuro poselskie posła Przemysława Czarnka (PiS). Nikt im nie otworzył, więc Andrzej Waszczuk, hodowca trzody i bydła z powiatu parczewskiego, zostawił pod drzwiami główkę kapusty podpisaną „Przemysław Czarnek”. A do drzwi przykleił pismo do posła. Rolnicy napisali w nim m.in.: „Hodowcy z naszego województwa od paru lat zmagają się z prowadzoną przez rząd nieudolną walką z wirusem ASF. Tysiące gospodarstw straciło zwierzęta, w większości nie otrzymując odszkodowań. Duża część rolników, próbując ochronić swe gospodarstwa przed bankructwem, przebranżowiła się na chów bydła opasowego i drobiu. (…) Widzimy, że brak zdecydowanych działań rządu w walce z ASF doskonale wpisuje się w wojnę ideologiczną środowisk lewicowych z hodowcami zwierząt, której kontynuacją jest procedowana ustawa. (…) Pan jako poseł głoszący wyraziste poglądy prawicowe, głosując za tą ustawą, przybiera lewicową twarz. Zwracamy się z zapytaniem, która jest prawdziwa? Nie na takiego posła głosowaliśmy w wyborach”.

Przed budynkiem rolnicy z AGROunii zostawili także psią budę z napisem „BUDA JARKA” z pluszakiem w środku podpisanym „KOT PREZESA”. Na łańcuchu przyczepionym do budy znajdował się kolejny pluszak, z napisem „PRZEMEK”.

– Poseł Przemysław Czarnek znajduje się na krótkim łańcuchu Jarosława Kaczyńskiego – wyjaśniła Ewa Górska, sadowniczka z Wandalina. – To prezent dla niego, żeby zobaczył, jak wygląda w oczach rolników.

Rządzący nas oszukali Drogą krajową nr 2 na odcinku pomiędzy Kałuszynem a Siedlcami przejechało około 100 ciągników rolniczych. Wjechali nimi rolnicy z powiatów węgrowskiego, sokołowskiego, mińskiego i siedleckiego. Gospodarze zebrali się przy drodze wojewódzkiej nr 697 w pobliżu Trzebuczy. W proteście uczestniczyli głównie producenci mleka i żywca wołowego. Organizatorem tego protestu była Mazowiecka Rada Wojewódzka NSZZ Solidarność RI.

– Procedowana ustawa zagraża wielu gospodarstwom prowadzonym od pokoleń. Sprzeciwiamy się także temu, że członkowie organizacji proekologicznych na podstawie tej ustawy otrzymają takie uprawnienia, jakich jeszcze nikt w Europie nie dostał. Jesteśmy przeciwni temu, żeby rolnicy byli nękani przez osoby, które nie mają odpowiedniej wiedzy i wykształcenia – mówił Łukasz Komorowski, przewodniczący Solidarności RI powiatu węgrowskiego, delegat na walne zebranie Mazowieckiej Izby Rolniczej oraz radny powiatu węgrowskiego.

Rolnicy podkreślali, że czują się oszukani przez rządzących.

– Nie podoba nam się polityka rządu, który wybraliśmy. Wcześniej obiecywali nam sporo, a teraz przygotowali nam taką ustawę. Czujemy się oszukani. Ponadto odwołali ministra Ardanowskiego, który wstawił się za rolnikami. Po wprowadzeniu tej ustawy ucierpią nie tylko rolnicy, ale także konsumenci, którzy będą musieli więcej zapłacić za żywność – komentował Rafał Bieniak z miejscowości Kózki w gminie Grębków, dostawca mleka do grupy Polmlek.

Robert Budek, rolnik z gminy Grębków, radny, zwracał uwagę, iż rolnicy są zawiedzeni postawą parlamentarzystów, na których głosowali.

– Na moim ogrodzeniu wisiał transparent posłów z naszego rejonu, którzy poparli tę ustawę. To jakby wbili nam nóż w plecy. Zajmuję się produkcją roślinną, produkcją żywca wołowego oraz mleka, ale nawet gdybym prowadził tylko uprawę roślin, uczestniczyłbym w proteście, gdyż uważam, że rolnicy muszą się zjednoczyć – mówił Budek.

Hodowcy obawiają się także o funkcjonowanie w przyszłości obór uwięziowych.

– Zaprzestałem produkcji mleka i rozwinąłem produkcję żywca wołowego. Teraz obawiam się zakazu uboju rytualnego i jego konsekwencji, czyli braku opłacalności tej produkcji oraz problemów ze zbytem – podkreślał Piotr Wąsowski z gminy Wierzbno.

Rolnicy uważają, że do ochrony zwierząt w Polsce nie potrzeba wprowadzać dodatkowych przepisów.

– Dotychczasowe uregulowania prawne odnośnie do dobrostanu zwierząt, na podstawie których sprawowany jest nadzór weterynaryjny, wystarczą w zupełności. Nie jesteśmy jakimiś sadystami, którzy się znęcają nad zwierzętami – powiedział Dariusz Raczko, producent bydła mięsnego z Czarnogłowa w gminie Dobre.

Dodali że na początek wybrali ich zdaniem łagodną formę protestu, ale jeśli nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt będzie nadal procedowana, ponowią i zaostrzą protest.

Pobudka z chorego snu
Protest rolników w Nowym Mieście Lubawskim zgromadził ponad 50 ciągników i około 100 rolników z okolicznych gmin. Po odśpiewaniu hymnu Polski kolumna traktorów prowadzona przez kombajn w asyście policji wyjechała na drogę, dokonując spowolnienia ruchu na odcinku od ul. Mickiewicza do ronda na ul. Grunwaldzkiej w ciągu drogi krajowej nr 5 Toruń – Ostróda.

– Piszemy petycje, protestujemy, mając nadzieję, że ktoś w końcu na górze się obudzi z tego chorego snu – mówiła Ewa Mazurkiewicz, koordynatorka protestu.

Piotr Ługiewicz, gospodarujący we wsi Lipinki (gmina Biskupiec), zajmujący się hodowlą opasów, zwracał uwagę, iż brak stabilnych cen powoduje w Polsce odwrót od produkcji zwierzęcej.

– Po ubiegłorocznej ,,aferze leżakowej” i drastycznym spadku cen nie ma godnej zapłaty za bydło. Kolejna obniżka i zamknięcie rynków zbytu będzie oznaczać jedno – koniec hodowli! Ubój rytualny jest szansą na utrzymanie naszych rodzinnych gospodarstw, a lobbing kapitału zachodniego i likwidacja ferm futerkowych uderzy w drobiarstwo, przemysł spożywczy i konsumentów – wskazywał Ługiewicz.

Roman Manerowski ze wsi Rynek (gmina Grodziczno) podkreślał, iż ceny mleka od wielu lat pozostają na niezmienionym poziomie, a opasów spadły prawie do ceny tucznika.

– Od zarania dziejów człowiek wykorzystywał zwierzęta do swoich celów. Zwierzęta służyły człowiekowi jako pokarm lub siła pociągowa. Do dziś używamy skór zwierzęcych, by zrobić z nich futra, kożuchy, torebki, paski, ozdoby lub buty – mówił Jan Zelma, rolnik ze wsi Omule w gminie Lubawa podczas protestu we wsi Sampława na drodze krajowej nr 15.

Do protestów na drogach w województwie warmińsko-mazurskim przyłączyli się też hodowcy trzody chlewnej.

– Czas zabijać dzika nie rolnika! ASF się szerzy i zagraża naszym gospodarstwom, brak stabilizacji i dalsza destrukcja wróży brakiem perspektyw w gospodarowaniu! – grzmieli hodowcy świń.

Nowy minister na wóz z gnojem
W Wielkopolsce rolnicy protestowali m.in. na drodze krajowej nr 11 w Nowym Mieście nad Wartą. Zebrali się tam gospodarze z powiatów średzkiego i jarocińskiego. Blokada rozpoczęła się od wysłuchania „Roty”, a następnie głos zabrał Filip Pawlik, rolnik z Krzykos, jeden z liderów AGROunii w Wielkopolsce, która organizuje część z blokad.

– „Piątka dla zwierząt” uderzy we wszystkie gospodarstwa. Stracą głównie te najmniejsze ze względu na ograniczania w uboju rytualnym. Obecnie produkują wołowinę, ale jak nowe prawo wejdzie w życie, cena za żywiec wołowy dramatycznie spadnie. Radzą nam, że można się przebranżowić. Ale na co? Na produkcję wieprzowiny, kiedy ASF szaleje? Na zboża, kiedy Ukraina przy lepszych ziemiach i mniejszych wymaganiach niż w Unii Europejskiej wygrywa ceną? Na warzywa? Ziemniaki obecnie kupują za nieco ponad 20 groszy, a cebulę po 30 groszy. Ta ustawa może doprowadzić do bankructwa tysięcy gospodarstw – grzmiał Filip Pawlik.

– Nowy minister rolnictwa, który jest współautorem „piątki dla zwierząt”, powinien znaleźć się na wozie gnoju, bo tak ludzie na wsi kiedyś traktowali tych, którzy szkodzili wsi – mówił Filip Pawlik.

Konwój ponad 60 ciągników wyruszył z Nowego Miasta w stronę Środy Wielkopolskiej.

W ramach protestu na drodze krajowej nr 11 pod Środą Wielkopolską jeden z rolników rozsypał obornik na jezdnię.

– Naszego kolegę zakuto w kajdany i zabrano do radiowozu. Nie pozwolimy na takie traktowanie. Nie wywalamy tego gnoju dla żartu, tylko walczymy o swoje gospodarstwa – przekonywał Filip Pawlik.

Tomasz Ślęzak,
Krzysztof Janisławski,
Józef Nuckowski,
Marcin Konicz,
Paweł Mikos, opr. msz
O protestach piszemy także na str. 44–46

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a