Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Zbudowali agregat do uprawy pasowej

Data publikacji 14.10.2020r.

Uprawa pasowa nie jest zarezerwowana tylko dla dużych gospodarstw. Michał Sawicki z Józefina oraz Paweł Pietrzak z Suszna zbudowali agregat uprawowo-siewny przeznaczony do technologii strip-till. Maszyna o nazwie Multi powstała z myślą o mniejszych i średnich gospodarstwach rolnych. Ma trzy metry szerokości, waży poniżej 2 ton i może ją obsłużyć 150-konny ciągnik. Nadaje się zarówno do siewu zbóż i rzepaku, jak również – po wymianie szyny siewnej na siewnik punktowy – do buraków i kukurydzy.

– Ten agregat to efekt trzy i pół roku naszej pracy – mówi Michał Sawicki. – Same jego dłuta przyjmowały z sześć różnych kształtów. O ilości wykorzystanych materiałów nawet nie wspomnę. Zbudowaliśmy już trzy prototypy, a ten ostatni ma za sobą ponad 500 zasianych hektarów. Testowaliśmy go w niezwykle trudnych warunkach, bo na rędzinach, dlatego jesteśmy pewni naszej konstrukcji. Założyliśmy firmę NoTiller i wystartowaliśmy z jego produkcją. Teraz liczymy, że zainteresują się nim rolnicy, bo daje on możliwość wprowadzenia uprawy pasowej nawet na relatywnie niewielkich areałach. A korzyści ze strip-tillu jest mnóstwo? Przede wszystkim oszczędzamy czas, paliwo i nawozy. W moim przypadku po całkowitej rezygnacji z pługa koszty spadły o połowę. Zauważyłem również, że gleba uprawiana w tej technologii ma lepszą nośność i szybciej przenika przez nią woda. To sprawia, że wiosną szybciej możemy wjechać na pole. Pozostawienie resztek pożniwnych na powierzchni roli ogranicza też straty wilgoci z gleby. Nieznacznie wzrosły również plony szczególnie kukurydzy i buraków cukrowych, które dobrze reagują na uprawę pasową. Ale żeby być uczciwym dodam, że na pola, na których nie ma wykonanej orki, przychodzi więcej dzikich zwierząt. No i przy tej technologii trzeba być cierpliwym, bo zdarza się tak, że jak inni rolnicy pracują na polach, to my czekamy. Początkowo to może być trochę deprymujące. Ale można się do tego przyzwyczaić.

  

Pierwsza jest brona mulczowa
Zasada technologii strip-till jest taka, aby uprawiać na polu tylko wąskie pasy gleby, w których następnie wysiewane są nasiona. Aby to było możliwe, powierzchnia pola powinna być odpowiednio przygotowana. Znakomicie z tym zadaniem radzi sobie brona mulczowa, która też jest w ofercie firmy NoTiller.

– Działając płyto, bo na głębokości do 1,5–2 cm, rozciągając resztki roślinne i prowokuje samosiewy i chwasty do wschodów – dodaje Michał Sawicki. – Jej wydajność jest imponująca, bo jeżdżąc po polu 7,5-metrową broną z prędkością 15–20 km/h dziennie można obrobić 80 do 100 hektarów. A koszty jej pracy są bardzo niskie, bo w moim gospodarstwie współpracująca z nim 180-konna Valtra spala 2–4 litry paliwa na 1 hektar.

Elementem roboczym brony są rozstawione w pięciu rzędach palce sprężyste o hydraulicznie regulowanym kącie natarcia. Mają po 16 mm grubości.

– Czy to narzędzie jest w stanie samo przygotować rolę do siewu? – dopytujemy.

– Często tak, pod warunkiem, że pracujący wcześniej na polu kombajn dokładnie rozdrobni i rozrzuci resztki pożniwne, w tym plewy. Niemniej, gdy na polu jest bardzo wilgotno, to bez brony talerzowej się nie obejdzie, bo ona jest niezastąpiona w przesuszaniu gleby do głębokości łoża siewnego. Jednak każdy wjazd brony talerzowej na pole – jak twierdzi rolnik – stwarza ryzyko, że uprawa wykonana zostanie za głęboko, co może doprowadzić do tego, że agregat uprawowo-siewny będzie miał większą tendencję do zapychania się.

 

Miał być uniwersalny i jest
Brona mulczowa, zdaniem rolnika powinna pojawić się na ściernisku jak najszybciej. Zdarza się, że jej przejazd trzeba powtórzyć dwa, trzy razy. Wszystko zależy od warunków. Po niej na pole wjeżdża już agregat, który uprawia tylko wąskie pasy i wysiewa w nie nasiona. Spulchniony pas szybciej się ogrzewa, a to ma niebagatelne znaczenie dla szybszego startu rozwoju roślin, a w efekcie dotrzymania terminów agrotechnicznych. Gleba w uprawionym pasie jest też dobrze napowietrzona i luźna, dzięki czemu korzenie roślin mogą swobodnie przenikać przez warstwy ziemi.

– Staraliśmy się stworzyć maszynę jak najbardziej uniwersalną. Dlatego mimo że w standardzie trzymetrowy sprzęt ma sześć łap uprawowych, to zawsze istnieje możliwość dołożenia kolejnej. Ponadto łapy można dowolnie przestawiać na ramie tworząc rozstaw od 35 do 75 cm – opisuje konstrukcję Michał Sawicki. – Ta maszyna pozwala uprawiać glebę do głębokości 40 cm. Natomiast minimalna głębokość pracy wynosi 15–20 cm. Standardowo łapy są zabezpieczone hydraulicznie przeciw kamieniom, choć i mechaniczne zabezpieczenie jest tutaj możliwe. Siła wyzwalająca jest potężna, bo sięga nawet 1100 kg. Przed łapami znajdują się jeszcze kroje talerzowe w postaci falistych talerzy, które rozcinają glebę i resztki pożniwne.

Za łapami poprowadzone są przewody, którymi podawany jest nawóz. Atutem doglebowej aplikacji nawozu jest to, że stymuluje rośliny do głębokiego zakorzenienia się, a to ułatwia ich wzrost nawet w trudnych warunkach np. w trakcie suszy. Kolejnym elementem roboczym jest wał packer tnący o średnicy 580 mm i wadze około 400 kg. Dalej znajduje się belka wysiewająca z wymiennymi zębami (szersze do zbóż, węższe do rzepaku), które gwarantują, że materiał siewny zawsze zostanie położony na łożu siewnym. Ostatnim elementem są koła dociskająco-kopiujące o szerokości 30 cm i wysokości 42 cm. Sekcje wysiewające są umieszczane na równoległobokach i indywidualnie dostosowują się do nierówności terenu. Belkę można odczepić od siewnika, a w to miejsce zamontować czterorzędowy siewnik punktowy. Zbiornik maszyny ma dwie komory: na nasiona i nawóz. Każda część posiada własny, napędzany elektrycznie aparat wysiewający (system Accord) oraz własną głowicę rozdzielacza. Wysokość załadunkowa agregatu wynosi 2,6 m.

– Sterowanie maszyny wykonała firma Hydra System – informuje Paweł Pietrzak. – Obsługa wszystkimi funkcjami odbywa się z poziomu tabletu, na którym zainstalowana jest specjalna aplikacja. Widzimy na niej, jaka jest prędkości aparatów wysiewających i wentylatora oraz jaki jest poziom nasion i nawozów w zbiorniku. System automatycznie wyznacza też ścieżki przejazdowe, posiada system zmiennego dawkowania nawozów, a dzięki antenie GPS możliwe jest też automatyczne prowadzenie po polu z dokładnością do 2 centymetrów.

Przemysław Staniszewski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a