Damian Rusek
gospodaruje z żoną Marleną na 30 ha we wsi Mięsośnia (woj. łódzkie, gm. Głowno). Uprawia 15 ha zbóż, 10 ha kukurydzy, 3,5 ha lucerny oraz 1,5 ha traw. Utrzymuje 50 sztuk bydła, w tym 40 krów. Miesięcznie sprzedaje 32–34 tys. l białego surowca do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Łowiczu.
– Pogoda dopisała na czas zbioru kukurydzy na kiszonkę, której plon jest znacznie wyższy niż w poprzednim roku. Posialiśmy oziminy i wreszcie przyszły wyczekiwane deszcze. Ceny mleka w OSM Łowicz mamy stabilne, dodatkowo przedłużono na kolejny miesiąc premię tzw. kukurydzianą wynoszącą 5 groszy do litra. Jutro, czyli 13 października wybieramy się na protest rolników do Warszawy, mamy 27 chętnych, ale lista cały czas się powiększa. Nikt nas nie namawiał do udziału w proteście, robimy to spontanicznie i zgodnie z własnym interesem. Bo kto zadba o nas rolników jak nie my sami. Protestowaliśmy też 7 października biorąc udział w przejeździe ciągników z Kutna w kierunku Płocka drogą krajową nr 60. W sumie było 80 traktorów, w tym 30 z naszego terenu. W protest ten włączyły się również firmy produkujące na potrzeby rolnictwa. Ustawa „Piątka dla zwierząt” nie tylko uderza w producentów żywca wołowego i drobiu poprzez zakaz uboju rytualnego, ale także w producentów mleka, bo my też sprzedajemy cielęta, wybrakowane krowy, a nawet ciężkie byki, które opasamy mając nadmiar pasz objętościowych. Utrata atrakcyjnych rynków eksportowych wołowiny i drobiu uderzy również w producentów zbóż oraz firmy paszowe. Jest to system naczyń powiązanych. Boimy się też pseudoekologów, którym ustawa ta daje niebywałe uprawnienia do kontrolowania i zabierania zwierząt pod pretekstem ich złego traktowania, a są to osoby bez odpowiedniej wiedzy, aby taką funkcję sprawować. Wreszcie protestujemy także przeciwko odwołaniu popieranego przez rolników ministra Ardanowskiego i jednocześnie nie chcemy takiego ministra, jakim jest Grzegorz Puda, który reprezentuje interesy pseudoekologów, a nie rolników – powiedział Damian Rusek.
Paweł Sudoł
gospodaruje z żoną Iwoną na 45 ha własnych i 16 ha dzierżawy we wsi Zwierzno (woj. warmińsko- -mazurskie, pow. elbląski). Utrzymuje 110 sztuk bydła, w tym 65 krów. Rocznie dostarcza prawie 550 tys. l mleka do OSM Maluta w Nowym Dworze Gdańskim.
– „Piątka Kaczyńskiego” to ironicznie mówiąc podziękowanie za głosy rolników, bo prawie wszyscy głosowali za PiS, a teraz walczymy o to, aby móc spokojnie pracować i utrzymać swoje rodziny. Co do żywienia bydła, to już od kilku lat nie uprawiamy kukurydzy na kiszonkę ze względu na wysokie koszty: materiału siewnego, środków ochrony roślin, a przede wszystkim usługowego zbioru. Energię w dawce uzupełniamy śrutowanym ziarnem kukurydzy oraz wysłodkami buraczanymi. Bardzo dobrze plonowały w tym roku użytki zielone, z których zebraliśmy 3 pokosy, a na czwartym odroście cały czas prowadzimy wypas. Cena mleka w naszej spółdzielni poszła w górę, ostatnia podwyżka wyniosła 3 grosze na litrze i za mleko otrzymaliśmy cenę 1,45 zł brutto. Dla mnie to dobra cena, jeśli ktoś rozsądnie inwestuje, to przy takiej cenie można się rozwijać oraz spokojnie i dostatnio żyć. Oczywiście jeśli ktoś przeinwestuje to i 2 zł mu mało – powiedział Paweł Sudoł.
Andreas Springer
gospodaruje z rodzicami Marcinem i Gabrielą na 40 ha własnych i 15 ha dzierżawy we wsi Piechocice (woj. opolskie, pow. nyski). Utrzymują 50 sztuk bydła, w tym 20 krów. Mleko dostarczają do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Kole – Oddział w Grodkowie.
– Właśnie oglądam internetową relację z protestu rolników w Warszawie, w którym bardzo chciałem uczestniczyć. Jednak nie było chętnych, aby uzbierać choć małą grupkę rolników z naszego terenu. Sam się temu dziwię, może przeszkodę stanowiła odległość. Nie rozumiem postępowania polityków opowiadających się za „Piątką dla zwierząt”, która doprowadzi do zniszczenia polskiego rolnictwa. Ta ustawa nie tylko uderza w nas rolników, ale również konsumentów, którzy teraz jeszcze mają na wyciągnięcie ręki zdrową i stosunkowo tanią polską żywność. Jednak w przyszłości nie jest to już takie pewne. Kukurydzę na kiszonkę skosiliśmy już 15 września, może zbyt wcześnie, ale z drugiej strony, zdążyliśmy jeszcze przed obfitymi deszczami. Plon zielonki był bardzo dobry, na poziomie 50 ton z ha. U nas pada już od trzech tygodni z małymi przerwami. W drugiej połowie września spadło 130 litrów wody na m2 , a w październiku do tej pory 100 l. Zasialiśmy część ozimin korzystając z krótkich rozpogodzeń, ale są stanowiska, gdzie nie można wjechać i siew będzie możliwy dopiero na wiosnę. Ceny mleka mamy stabilne, spodziewamy się podwyżek, ale boję się, że będą one krótkotrwałe, bo znów na sytuacji gospodarczej może odbić się pandemia koronawirusa – powiedział Andreas Springer.
Marek Chlebus
gospodaruje z żoną Małgorzatą na ponad 60 ha we wsi Borawskie (woj. warmińsko-mazurskie, pow. olecki). Uprawia 20 ha kukurydzy i 41 ha traw. Utrzymuje 100 sztuk bydła, w tym 47 krów. Mleko w ilości 500 tys. l rocznie dostarcza do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Giżycku, w której pełni funkcję członka rady nadzorczej.
– Kukurydzę na kiszonkę zebraliśmy 9–10 października. Plon to 50 ton z ha. Szacuję zawartość skrobi na poziomie 32–34% suchej masy, jednak dokładną analizę wykonamy za miesiąc. Od roku nasza mleczarnia utrzymuje ceny mleka na stabilnym poziomie. U mnie średnia cena z ostatnich 12 miesięcy to 1,50 zł netto. Koledzy pojechali dziś na strajk do Warszawy, ja nie mogłem, bo akurat miałem umówionego notariusza. Jednak w pełni popieram protesty. Wszyscy rolnicy są zjednoczeni i przeciwni „Piątce Kaczyńskiego”, której zapisy nie tylko uderzają w producentów bydła mięsnego, ale także producentów mleka sprzedających cielęta i wybrakowane krowy. Mając bardzo niskie spożycie jesteśmy uzależnieni od eksportu mięsa wołowego, w dużej mierze sprzedawanego na rynki wymagające uboju rytualnego. Ludzie z miasta nie znają tych zależności, ba, nie wiedzą nawet czym różni się ubój rytualny od tradycyjnego – powiedział Marek Chlebus.
Radosław Balcerkowski
z Kisielewa (woj. kujawsko-pomorskie, pow. lipnowski) uprawia 80 ha, utrzymuje 120 sztuk bydła, w tym 67 krów. Mleko w ilości 600 tys. l rocznie dostarcza do OSM Sierpc.
– Kukurydza skoszona na kiszonkę plonowała bardzo dobrze. Sądząc po ilości i wykształceniu kolb ma na pewno znacznie lepszą wartość energetyczną niż w poprzednim roku, a dokładną analizę zrobimy po otwarciu nowej pryzmy. Od kiedy tylko odpuściła pierwsza wiosenna fala koronawirusa, to ceny mleka w naszej mleczarni idą w górę, a spółdzielnia nie ma żadnych problemów ze sprzedażą nabiału. Co do ustawy „Piątka dla zwierząt” to jestem zaskoczony, że tak ważne decyzje, mające daleko idące negatywne skutki gospodarcze, są przepychane przez sejm w jedną noc bez jakichkolwiek konsultacji z organizacjami rolniczymi. Ponadto taka ustawa w ogóle nie powinna być procedowana w tak trudnym czasie, jakim jest pandemia i kryzys gospodarczy – powiedział Radosław Balcerkowski.
Łukasz Sobczyk
gospodaruje wraz z żoną Żanetą oraz rodzicami Wiesławą i Tadeuszem na 30 ha (15 ha własnych i 15 ha dzierżawy) w miejscowości Rokitnica (woj. łódzkie, gm. Stryków). Uprawia zboża, kukurydzę na kiszonkę, trawy z lucerną, strączkowe (głównie łubin) oraz ziemniaki. Utrzymuje 20 sztuk bydła, w tym 14 krów. Rocznie sprzedaje ponad 60 tys. kg białego surowca do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Łowiczu.
– Ustawa „Piątka dla zwierząt” to gwóźdź do trumny w tym trudnym czasie dla rolnictwa jak i całej gospodarki w związku z COVID-19. Nowy minister rolnictwa, zdaje się, że niewiele wie o rolnictwie, a już na pewno nie zna realiów życia na wsi. Chyba żaden rolnik nie spodziewał sią takiego zwrotu akcji, że bardzo dobrze wywiązujący się ze swoich obowiązków minister Ardanowski zostanie odwołany i to za co? Ano za to, że był przeciwny zmianom szkodzącym polskiemu rolnictwu. Co do kukurydzy, to w tym roku pomimo sprzyjających warunków była bardzo nierówna. Plon zielonki oddała na poziomie roku poprzedniego, a powinien być zdecydowanie wyższy. Ceny mleka w OSM Łowicz mamy stabilne i jedne z najwyższych w terenie. Nasza mleczarnia obronną ręką przeszła najtrudniejszy okres pandemii pod względem gospodarczym – powiedział Łukasz Sobczyk.
Damian Witkowski
z miejscowości Osiny w powiecie łukowskim w woj. lubelskim przy wsparciu żony Eweliny prowadzi gospodarstwo rolne specjalizujące się w hodowli bydła mlecznego. Stado bydła liczy ponad 100 sztuk. Około połowy stanowią krowy, a drugą połowę jałówki w różnym wieku. Surowiec dostarczany jest do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej Garwolin.
– To co w procedowanej ustawie o ochronie zwierząt dotyczy mnie nie jest satysfakcjonujące, a wręcz karygodne. Chodzi mi przede wszystkim o ubój rytualny, którego zakaz odbije się rykoszetem na producentach mleka. Mówi się o tym, że 30% naszej wołowiny pochodzi z uboju rytualnego i jest ona eksportowana. Jeśli my tego nie wyślemy za granicę, to zrobi to ktoś inny. Hodowcy bydła mlecznego także sprzedają wybrakowane sztuki na mięso i przez tę ustawę na pewno cena żywca wołowego spadnie, co wpłynie na obniżenie naszych dochodów. Nawet nie patrząc tylko z punktu widzenia hodowców bydła – jak można komuś z dnia na dzień zakazać jakiejś produkcji tak jak ma to miejsce w przypadku zwierząt futerkowych. To tak jakby ktoś teraz zakazał mi produkcji mleka. Dzisiaj to są norki, jutro będą świnie, a pojutrze krowy. Kukurydza udała się całkiem dobrze, ale nie była rewelacyjna. Zarówno pod względem ilościowym, jak i jakościowym zbiory były zadowalające, ale nie wyjątkowo duże. Ostatnio mieliśmy podwyżkę ceny wynoszącą 1 grosz na jednostce białka i w moim przypadku cena wyniosła około 1,54 zł za litr mleka. Moim zdaniem, spółdzielczość w mleczarstwie jest potrzebna, ale powinny być także prywatne zakłady. Zdrowa konkurencja między podmiotami skupującymi jest dobra i wpływa korzystnie na kształtowanie cen surowca wypłacanych hodowcom. Sam osobiście jestem za spółdzielczością i dlatego dostarczam i będę dostarczał mleko do spółdzielni. Jest ona nasza, rolników. Pracujemy na nią, mamy w niej własne zdanie i możemy coś wnieść od siebie – mówi Damian Witkowski.
Marcin Boruc
w miejscowości Leśnogóra (woj. mazowieckie) prowadzi hodowlę bydła mlecznego. Stado krów mlecznych liczy ponad 100 sztuk. Surowiec dostarczany jest do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Siedlcach.
– Wszystko w tej ustawie jest do odrzucenia, ale według mnie najgorszym zagrożeniem płynącym z tej ustawy jest ingerencja obcych osób bez żadnych uprawnień w nasze gospodarstwa. Nie mam na myśli przedstawicieli instytucji uprawnionych jak inspekcja weterynaryjna, czy sanepid. Boimy się osób, które nie mają pojęcia o hodowli zwierząt i przykładowo może im się nie spodobać krowa, która jest chuda i ma duże wymię, a takie są krowy holsztyńsko-fryzyjskie.
Jeśli chodzi o tegoroczne plony kukurydzy na kiszonkę, to były niezłe. Zbiór także przebiegł pomyślnie, kolba była trochę za mała, ale myślę, że nie będzie tragedii. Za miesiąc będziemy kiszonkę otwierać, badać jej zawartość i dopiero wtedy zobaczymy, jaka jest zawartość skrobi i energii. Na polu została jeszcze kukurydza przeznaczona na ziarno. Wcześniej oddawałem mleko do podmiotu prywatnego i od ponad roku dostarczam do spółdzielni. Takie rozwiązanie bardziej mi się podoba. Kontakt z prezesem mamy bardzo dobry. W spółdzielniach zarząd jest wybierany przez radę, która składa się z rolników, dzięki temu mamy wpływ na funkcjonowanie spółdzielni. Na koniec roku wypłacane są premie z wypracowanej nadwyżki – mówi Marcin Boruc.
Ryszard Krasnodębski
wraz z synem Pawłem prowadzi w miejscowości Tończa (woj. mazowieckie) gospodarstwo mleczne utrzymując ponad 30 krów dojnych. Surowiec dostarczany jest do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Kosowie Lackim.
– Produkcja mleka w moim gospodarstwie prowadzona jest w cyklu zamkniętym, a więc dodatkowo uzyskujemy cielęta. Jeśli wprowadzi się zakaz uboju rytualnego, to niestety spadnie zapotrzebowanie na byczki i cieliczki do opasu. W związku z tym automatycznie dochody hodowców spadną. Jak tylko pojawiła się informacja o wprowadzeniu zakazu wykonywania uboju rytualnego na eksport, to ceny skupu żywca wołowego automatycznie zostały obniżone i nie ma kto kupować od nas cieląt. Widać już, że żywiec wołowy będzie nieopłacalną gałęzią produkcji. Już przerabialiśmy zakaz uboju rytualnego w naszym kraju. Wówczas powstała turystyka ubojowa do sąsiednich państw, co automatycznie obniżyło efektywność zarówno dla rolników, jak i dla przetwórców. Są przeprowadzone badania potwierdzające, że ubój rytualny przysparza mniej cierpienia zwierząt niż ubój tradycyjny.
W tym roku kukurydza na moich polach udała się bardzo dobrze. Plon masy był wysoki, ale susza podczas kwitnienia, kiedy rośliny potrzebowały najwięcej wody, ograniczyła trochę rozwój kolb. Ogólnie kukurydza była na tyle udana, że zrobiłem potrzebną ilość kiszonki i dodatkowo 2 ha plantacji pozostawiłem do zbioru na ziarno. Spółdzielnie w mleczarstwie są bardzo ważne, chociaż w wielu przypadkach rada nadzorcza powinna mieć większe kompetencje. W niektórych spółdzielniach praktykowane są np. wypłaty premii w związku z kosztami poniesionymi przy zbiorze kukurydzy na kiszonkę, co jest bardzo dobrym rozwiązaniem – mówi Ryszard Krasnodębski.
Grzegorz Kot
wspólnie z żoną Małgorzatą i synem Jakubem prowadzi w miejscowości Skrzyszew (woj. lubelskie) hodowlę bydła mlecznego. Stado krów dojnych liczy około 30 sztuk, a surowiec dostarczany jest do Spółdzielczej Mleczarni Spomlek w Radzyniu Podlaskim.
– Ta ustawa jest jakąś porażką i oceniam ją negatywnie. Niby dotyczy tylko zwierząt futerkowych, a tak naprawdę niesie wiele innych zagrożeń. Rolnictwo jest bardzo ważną gałęzią całej gospodarki i należy o nie dbać. Nowe przepisy mówią o wydłużeniu łańcuchów dla psów, a zaraz okaże się, że także nie będziemy mogli utrzymywać na uwięzi bydła. Natomiast budowa obory wolnostanowiskowej jest bardzo kosztowną inwestycją. Oprócz krów mlecznych utrzymujemy także bydło opasowe, żeby mieć dodatkowy dochód. Gdy tylko ubój rytualny zostanie wstrzymany, to cena bydła opasowego spadnie. Jeszcze inną sprawą wynikająca z tworzonej ustawy jest powstanie dodatkowej inspekcji kontrolującej gospodarstwa.
Kukurydza w tym roku plonowała całkiem nieźle. Ostatnio miałem ponad 1,5 zł brutto za litr mleka. Cena surowca będzie u nas jeszcze podniesiona o 5 groszy na litrze. Jestem ze SM Spomlek związany od około 40 lat. Zamysł spółdzielczości w mleczarstwie jest dobry, bo daje rolnikom parasol bezpieczeństwa – mówi Grzegorz Kot.
Edyta i Andrzej Wójcikowie
z Łaznowskiej Woli w gminie Rokiciny w powiecie tomaszowskim (woj. łódzkie), posiadają około 150 krów dojnych. Surowiec dostarczany jest do Spółdzielni Mleczarskiej w Rykach.
– Protestowałem przeciwko tej ustawie i uważam, że cała powinna trafić do kosza. Jak można rujnować gospodarkę takim jednym posunięciem. Wygląda na to, że jako kraj mamy przejść na weganizm. Takie poglądy ma pani, która jest doradcą nowego ministra rolnictwa. Protesty rolników świadczą o tym, że ta kontrowersyjna ustawa w całości powinna zostać odrzucona.
Kukurydza w naszym gospodarstwie udała się nieźle, a szczególnie dużo było zabranej masy. Zawartość skrobi mogłaby być większa, ale rośliny urosły takie duże, że kolby za nimi nie nadążyły, tylko zostały na normalnym poziomie. Dlatego nie będzie ona miała tyle energii ile byśmy oczekiwali. Ostatnio mieliśmy w naszej spółdzielni podwyżkę za sierpień i są przesłanki ku temu, że pod koniec roku cena jeszcze wzrośnie. Myślę, że dzięki spółdzielczości nasza branża funkcjonuje na normalnym poziomie. Jednak także w spółdzielniach trafiają się różne zawirowania spowodowane złym zarządzaniem i nie do końca trafionymi inwestycjami, co czasami prowadzi nawet do ich upadku – mówi Andrzej Wójcik.
Marek Hońko
ze wsi Jankielówka w powiecie suwalskim (woj. podlaskie). Utrzymuje stado bydła mlecznego, które liczy 19 szt. krów. Posiada także bydło opasowe. Zwierzęta są utrzymywane w oparciu o wypas na pastwiskach. Gospodarstwo produkcję roślinną prowadzi na 40 ha. Uprawiane są trwałe użytki zielone oraz kukurydza z przeznaczeniem na kiszonkę. Jest dostawcą mleka do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Olecku.
– Moje gospodarstwo jest w o tyle dobrej sytuacji, że nie mam zaciągniętych kredytów. Brak stałych zobowiązań w trudnych czasach daje niezależność. Celowo w okresie koniunktury nie realizowałem dużych inwestycji. Nie chciałem doprowadzić do tego, że będą one większe niż możliwości gospodarstwa. Wprawdzie cena za mleko aktualnie nie jest najwyższa, ale mimo to gwarantuje rentowność produkcji. W trudnych czasach jakoś sobie radzimy. Płatności za mleko przez spółdzielnię, której jestem dostawcą są stabilne i realizowane regularnie. W celu ograniczania kosztów nie zainwestowałem w kosztowną oborę. Krowy są utrzymywane w oparciu o wypas pastwiskowy do późnej jesieni. W tym roku kukurydza na kiszonkę plonowała dobrze. Plon jest większy w porównaniu z ubiegłym rokiem. W naszym regionie wegetacja jest późniejsza niż w centralnych rejonach kraju. Wielu sąsiadów jeszcze nie rozpoczęło zbioru kukurydzy na ziarno. Nowelizacja przepisów o ochronie zwierząt to uderzenie w egzystencję wszystkich rolników, odebranie ważnego źródła dochodu. Działanie wymierzone wprost na szkodę producentów rolnych – ludzi. Bydło opasowe można utrzymywać dzięki hodowli bydła mlecznego. Można z niego czerpać dodatkowy dochód bądź od razu zarabiać sprzedając cielęta sąsiadom. Jeśli nikt nie będzie chciał utrzymywać opasów, to co z nimi będziemy robić. Sami mamy jeść? – pyta Marek Hońko.
Paweł Murawski
ze wsi Czyżewo w powiecie rypińskim (woj. kujawsko-pomorskie). Stado bydła w jego gospodarstwie to 64 szt., z czego 24 to krowy mleczne. Areał gospodarstwa liczy 20 ha. Uprawiana jest kukurydza z przeznaczeniem na kiszonkę oraz utrzymywane są trwałe użytki zielone. Z powodu niewielkiego areału nie ma możliwości prowadzenia na większą skalę uprawy zbóż. Na potrzeby żywienia bydła rolnik kupuje 20 t ziarna rocznie. Po tym jak upadła spółdzielnia ROTR, hodowca mleko dostarcza do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Sierpcu.
– Moje krowy, aby mogły dawać mleko muszą rodzić cielęta. W gospodarstwie zostaje kilka sztuk. Resztę sprzedaję. Jak sąsiadom przestanie się opłacać utrzymywanie opasów, to nie będą brać ode mnie cieląt. Co ja z nimi będę miał robić? Oddawać do utylizacji? Do lasu będę wypuszczał? Zapraszam wszystkich obrońców zwierząt do siebie. Oddam pod opiekę nowo urodzone cielęta. Niech martwią się i dbają o ich dobrostan. Hodowla bydła mlecznego i opasowego to działy ściśle powiązane. Wzajemnie się uzupełniają. Mam ograniczoną ilość ziemi. Nie mogę jej dokupić. Oddawałem cielęta sąsiadom. W zamian dostawałem od nich pasze, słomę oraz ziarno. Wieś cały czas się zmienia. Rolników jest coraz mniej. Bydło mleczne wymaga dużych nakładów pracy. Wielu rolników postawiło przestać produkować mleko. Przestawili się na opasy, dorabiają jeszcze pracując poza rolnictwem. Jak nie będzie eksportu wołowiny do krajów muzułmańskich, to ten kruchy system się zawali. Nie wiadomo jak będzie z ceną mleka czy ona także nie spadnie jak zakazany zostanie ubój religijny. Jestem dostawcą OSM Sierpc. Cena jest dobra i stabilna. Opłacalność jest w gospodarstwie możliwa, dlatego, że ważnym elementem produkcji są opasy. Już teraz zamarł rynek handlu cielętami. Nikt ich nie chce brać. Pojawiają się ogłoszenia o tym, że są chętni, gotowi oddać je za darmo. Kiedyś pracowałem pod krawatem poza rolnictwem. Potem przejąłem gospodarstwo i postawiłem na rozwój. Mam kredyty, które spłacam regularnie. Wszystkie wydatki są dokładnie zaplanowane i mogą być realizowane dzięki określonym dochodom. Teraz ważna ich część zostanie mi zabrana. Kiedy przychodzą dopłaty obszarowe są przeznaczane na spłatę zobowiązań bankowych. Dzięki temu, co uchowam mogę zakupić środki do produkcji, naprawę maszyn i drobne inwestycje. Teraz zaś staje przed problemem, co zrobić z nadwyżką zwierząt i jak zrekompensować straty wynikające z załamania hodowli bydła opasowego. Tak zwana ustawa o ochronie zwierząt może przynieść kolejne kłopoty. Nie wiadomo, co będzie z systemem utrzymania zwierząt. Jeśli obory uwięziowe zostaną zakazane, to gospodarstwa mleczne będą masowo zamykane. Inwestowanie w hale udojowe będzie nierealne – mówi Paweł Murawski.
Stanisław Wierzbicki
z miejscowości Czyńcze w powiecie ełckim (woj. warmińsko-mazurskie). Produkcję roślinną prowadzi na areale 100 ha. W znacznym stopniu jest ona podporządkowana produkcji pasz dla bydła. Utrzymywanych jest 30 krów mlecznych. Gospodarstwo zajmuje się także utrzymywaniem bydła opasowego, które stanowi dodatkowe źródło dochodu. Hodowca produkowane mleko dostarcza do Spółdzielni Mleczarskiej Mlekpol w Grajewie.
– Jeśli ubój rytualny będzie zabroniony, nie będzie nam się opłacało utrzymywać bydła opasowego. Jest ono naturalnym uzupełnieniem dla bydła mlecznego i produkcji mleka. Można od razu zarobić kilka złotych sprzedając cielęta albo samemu je odchowywać. Ja zdecydowałem się na odchów. Tylko niewielki procent bydła opasowego zostaje w Polsce. W naszym kraju konsumpcja wołowiny nie jest popularna. Znaczna część produkcji trafia na eksport. Jeśli zakłady mięsne nie będą mogły sprzedawać swoich produktów za granicę, mocno ucierpią. Powstałe straty będą przenoszone i rekompensowane kosztem pracowników oraz rolników. My jesteśmy ostatnim ogniwem w całym łańcuchu produkcji. Podnoszona jest płaca minimalna, rosną koszty wynagrodzeń dla pracowników. Rząd ponoć o nich dba. Zapomina jednak o nas. Nakładane są na nas coraz większe obciążenia. Teraz pozbawia się nas możliwości dorabiania na bydle opasowym. Co dalej robić z cielętami? Mam 30 dojnych krów. Cena, jaką płaci moja spółdzielnia jest wysoka, ale w przeszłości bywała wyższa. W ostatnim czasie większość produktów do produkcji rolnej zdrożała. Więcej płacimy za nawozy, środki ochrony, oleje i smary. Koszty produkcji stale rosną. W naszym regionie zbiór kukurydzy na ziarno dopiero się zaczyna. U nas średnie temperatury są niższe, więc i plantacje późno dojrzewają. Plony kukurydzy na kiszonkę były przyzwoite jednak są też plantacje, które jeszcze nie zostały zebrane. U niektórych sąsiadów kukurydza na kiszonkę nadal stoi. Zmiana ustawy o ochronie zwierząt to jest inicjatywa niepoważna. Rolników w całym kraju oszukano. Jest to wyjątkowo perfidne działanie zważywszy na to, co opowiadano nam przed wyborami. Przecież prezydent został wybrany na drugą kadencję dzięki nam. Zadecydowali rolnicy i mieszkańcy mniejszych miejscowości. Wykorzystano wszystkich mieszkańców wsi. Po wyborach nie jesteśmy traktowani poważnie. Dziś mamy do siebie żal, że tak łatwo zostało zapomniane rządzącym przymiarki do zakazu uboju rytualnego z 2017 r. – mówi Stanisław Wierzbicki.
Andrzej Rutkowski
Józef Nuckowski
Tomasz Ślęzak