Obok bioasekuracji szczepienia są najważniejszym środkiem profilaktycznym przeciwko wielu chorobom. Nie zapobiegną zakażeniom, ale konsekwencje choroby są zdecydowanie ograniczone lub nawet wyeliminowane. Zdaniem specjalistów, prawidłowo prowadzona profilaktyka jest bardziej ekonomiczna niż leczenie. Pozwala na uniknięcie infekcji subklinicznych oraz redukcję obecności patogenu w populacji, co ogranicza ryzyko reinfekcji i zakażeń podklinicznych.
– Trzeba pamiętać, że szczepienia nie zastąpią dobrego zarządzania stadem i higieny, a niewłaściwe użycie szczepionek powoduje wiele strat zamiast przynosić korzyści. Skuteczne szczepienia zależą od wielu czynników, które muszą być brane pod uwagę przez rolnika oraz lekarza weterynarii opiekującego się stadem – podkreślał dr Tomasz Trela z firmy Boehringer Ingelheim z Austrii podczas konferencji dla lekarzy weterynarii, która odbyła się w Pawłowicach koło Leszna.
Jego zdaniem, dzięki szczepieniom można uzyskać wysoki status zdrowotny zwierząt, zapewniający ich wysoką wydajność. Pozwalają one także ograniczyć stosowanie antybiotyków, nie ma więc ryzyka wystąpienia bakterii opornych. W przeciwieństwie do leków czy antybiotyków szczepienia nie wpływają na florę jelitową, przygotowują natomiast układ odpornościowy na kontakt z określonymi patogenami bez ryzyka choroby. Zapewniają wytworzenie długotrwałych i skutecznych mechanizmów obronnych organizmu.
– Nawet przy łagodnych objawach klinicznych szczepienia się opłacają, choć oczywiście koszty i korzyści muszą być ocenione indywidualnie dla danego gospodarstwa. Trzeba także pamiętać, że szczepienie chroni tylko przed tym patogenem, na który się szczepi – mówił dr Tomasz Trela.
Strategia szczepień
Równie ważne co podawanie szczepionek są tzw. szczepienia bierne, czyli pobieranie przeciwciał przez prosięta wraz z siarą od zaszczepionych loch. Jest to ważny sposób zapobiegania schorzeniom, które pojawiają się w bardzo wczesnym etapie życia. Konieczne jest jednak dopilnowanie, aby prosięta pobrały wystarczającą ilość siary po porodzie, gdyż czas dostępności odporności siarowej jest mocno ograniczony. W przypadku uzyskiwania odporności biernej ważne jest zachowanie harmonogramu szczepień loch i loszek, a także właściwe zarządzanie na porodówkach. Dotyczy to między innymi wyrównywania miotów, które nie powinno być przeprowadzane zbyt wcześnie, aby prosięta zdążyły napić się siary. Zapobieganie syndromowi MMA, czyli zapaleniu wymienia musi być także elementem dostarczania prosiętom wystarczającej ilości przeciwciał razem z siarą matki.
– Okres półtrwania odporności matczynej jest stosunkowo krótki, dlatego kiedy nie chroni ona już przed chorobą, konieczne są szczepienia prosiąt. Muszą być wykonane w odpowiednim czasie przed chorobą kliniczną, nie za wcześnie, ale i nie za późno, aby było możliwe aktywne wytworzenie odporności – wyjaśniał specjalista z Austrii.
Na ostateczne efekty szczepień ma wpływ wiele czynników, w tym harmonogram szczepień, sposób podawania i przechowywania szczepionki, moment zabiegu, gdyż organizm musi być w stanie zareagować na iniekcję. Trzeba uważać na połączenie z innymi preparatami lub lekami, które mogą ograniczać skuteczność szczepień. Układ odpornościowy osiąga pełną dojrzałość dopiero kilka tygodni po urodzeniu, więc szczepienia nie mogą być wykonane zbyt wcześnie, ale trzeba zdążyć przed ewentualną infekcją. System odpornościowy potrzebuje 2–3 tygodni, aby był w stanie w pełni zareagować na atak patogenu.
Nakładanie się patogenów
Jedną z przyczyn ograniczonej skuteczności szczepień świń może być stres, który uwalnia kortyzol i praca systemu obronnego organizmu zostaje zaburzona. Stres może być spowodowany niewłaściwym traktowaniem zwierząt, ale także złymi warunkami utrzymania i żywienia. Komórkowa odpowiedź immunologiczna potrzebuje energii, więc jej niedobory zakłócają odpowiedź na szczepienie. Nieprawidłowo zbilansowana dieta przyczynia się do procesów zapalnych oraz nagromadzenia tłuszczu w organizmie. Ponadto skażenie paszy mikotoksynami może wpływać na reakcję poszczepienną, zaburzać funkcjonowanie układu odporności nabytej i ograniczać skuteczność szczepień. Wszelkiego rodzaju błędy sprawiają, że wzrasta ryzyko infekcji, a wówczas system odpornościowy jest przeciążony.
Ważny jest stan zdrowia stada, gdyż inne wirusy czy bakterie utrudniają odpowiedź immunologiczną lub w ogóle ją uniemożliwiają. Zwłaszcza dotyczy to zakażeń patogenami, które infekują lub uszkadzają komórki układu odpornościowego, przez co zwiększa się podatność na zachorowanie. Jak podkreślał dr Robert Panek z firmy Ceva Animal Health Polska, grypa świń otwiera drzwi do wtórnych zakażeń dla bakterii wytwarzających zapalenie błon surowiczych, jeśli dotrą do krwi. Są to między innymi Glasserella parasuis oraz Streptococcus suis. Liczne badania wskazują, że może dochodzić do powikłań bakteryjnych po pierwotnym zakażeniu wirusem grypy (SIV), a gorączka wywołana wtórnymi zakażeniami może wpływać na diagnostykę grypy.
– Faza powrotu do zdrowia po grypie ciągle sprzyja wtórnym zakażeniom, nawet gdy wirus jest już nieobecny. Pierwotne patogeny wirusowe, do których należy nie tylko wirus grypy, ale także zespołu rozrodczo-oddechowego czy cirkowirusy, mogą pomóc bakteriom w infekcji, nawet jeśli są szczepami o niskiej zjadliwości. Dlatego problemy oddechowe u warchlaków są tak złożone, gdyż kilka patogenów może wchodzić w reakcję. Dodatkowo na przykład, zakażenie bakterią Glasserella parasuis wywołuje objawy zbliżone do grypy i może zakłócać wykrywanie SIV – mówił dr Robert Panek.
Jego zdaniem, profilaktyka grypy jest jednym z kluczowych punktów w kontroli zespołu oddechowego (PRDC) u warchlaków, zwłaszcza przy ciągłym dążeniu do ograniczania zużycia antybiotyków.
– Wtórne infekcje potęgując objawy kliniczne zakażenia mogą prowadzić do błędów w wyborze momentu pobierania prób w kierunku grypy. Krótko mówiąc, badanie następuje zbyt późno, kiedy wirus grypy już zniknął z organizmu – twierdził Robert Panek.
Jak pokazują badania, wirus grypy jest obecny prawie we wszystkich gospodarstwach, zwiększając ryzyko koinfekcji wirusowo-bakteryjnych. Badanie próbek z ferm w Wielkiej Brytanii wykazało w 56% dodatni wynik w kierunku grypy. Jednoczesne zakażenie wirusem grypy i bakterią Streptococcus suis nasila proces chorobowy i w większym stopniu uszkadza płuca. Wirus grypy niszczy nabłonek oskrzeli i płuc oraz zmniejsza aktywność rzęsek ułatwiając dostęp i przyleganie dla Streptococcus suis, przez co nasilenie zmian w płucach wzrasta. Niezależnie od zjadliwości wirusa grypy, inwazja Streptococcus suis znacznie wzrasta, jeśli komórki były wcześniej zakażone przez H1N1. SIV ułatwia przejście bakterii z dróg oddechowych do krwiobiegu i wywołanie bakteriemii i posocznicy.
Gorsze wyniki to nie zła pasza
Najbardziej rozpowszechnioną i jednocześnie ważną ekonomicznie chorobą układu pokarmowego świń jest adenomatoza, która jest wywoływana przez bakterię Lawsonia intacellularis. Skutkiem adenomatozy, inaczej zapalenia jelita biodrowego, jest zahamowanie przyrostów, pogorszenie wykorzystania paszy i ostatecznie duże zróżnicowanie tuczników. Najczęściej spotykana w gospodarstwach podkliniczna postać schorzenia charakteryzuje się zahamowaniem tempa wzrostu, ale u zwierząt nie obserwuje się wyraźnej biegunki.
– Bardzo często w chlewniach występuje chroniczna postać choroby, która dopiero w późniejszym czasie przechodzi w postać ostrą, czyli odwrotnie niż w większości schorzeń. Dlatego tak trudno od razu zdiagnozować to schorzenie. Pogorszenie wyników produkcyjnych przypisuje się na początku najczęściej złej jakości paszy, gdy tymczasem to nie karma jest przyczyną – mówił Niko Wertenbroek z firmy MSD Animal Health z Holandii.
Jak przedstawiał prelegent, według wyników badań przeprowadzonych w Holandii w latach 2015–2016 Lawsonia intacellularis była obecna u 76% tuczników i w 100% przebadanych stad zajmujących się tuczem. Żadna inna jednostka chorobowa nie występowała tak często. Konsekwencją jej obecności jest gorsze wykorzystanie paszy, które jeśli spadnie o 0,1 kg na kilogram przyrostu spowoduje wzrost kosztów na tucznika o 2,50–2,70 euro. Zmniejszenie przyrostów i wzrost śmiertelności (koszt większy o 0,70 euro na sztukę) to kolejne elementy obniżające opłacalność chowu świń. Holenderskie doświadczenia pokazują, że nawet w chlewniach o bardzo wysokim poziomie higieny i zarządzania adenomatoza może powodować straty i padnięcia pod koniec tuczu.
– Najczęściej padają ciężkie tuczniki, które są już gotowe do sprzedaży. Poza tym tuczniki dłużej rosną, co przekłada się na gorsze wykorzystanie pomieszczeń. Najczęściej wini się o to złe żywienie, dlatego rolnicy zaczynają stosować różnego typu dodatki do paszy, które mają poprawić wyniki tuczu i które powodują dodatkowy wzrost kosztów chowu – wyliczał wykładowca.
Do tej pory na rynku była dostępna szczepionka doustna przeciwko Lawsonia intacellularis, ale firma MSD oferuje nową domięśniową. Dla optymalnego zastosowania szczepionki przeciwko adenomatozie konieczne jest najpierw wykonanie badania. Istnieje kilka sposobów diagnozowania zapalenia jelita biodrowego. Test qPCR umożliwia określenie ilości patogenu, jednak na podstawie jego wyników trudno jest wskazać moment, w którym należałoby podejmować decyzję o interwencji, natomiast wykrywanie przeciwciał IgG w surowicy może być wykorzystane do zrozumienia dynamiki zakażenia oraz wybrania najlepszego momentu na leczenie lub szczepienie. Coraz częstsze staje się też wykrywanie przeciwciał IgG w płynie ustnym.
Mniejsza zachorowalność na adenomatozę to mniej biegunek i upadków w stadzie, a także redukcja stosowania antybiotyków. Bardziej wyrównane tuczniki, które można sprzedać w niewielkim odstępie czasu i szybko przygotować pomieszczenie dla kolejnej grupy zwierząt umożliwiają efektywne wykorzystanie budynków w gospodarstwie.
Dominika Stancelewska