Światowy Program Żywnościowy otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla. Komitet tej nagrody przyznał ją za „wysiłki na rzecz walki z głodem, za wkład w tworzenie pokoju na obszarach ogarniętych konfliktami oraz za bycie siłą napędową w zapobieganiu wykorzystywania głodu, jako broni podczas wojen i konfliktów”. Przytaczamy te słowa, aby po raz kolejny przypomnieć jak ważne jest bezpieczeństwo żywnościowe i że zbyt łatwo o tym zapominamy w warunkach dostatku. Chociaż narastająca z dnia na dzień pandemia koronawirusa zapewne sprawi, że rządzący w ramach tzw. propagandy sukcesu zaczną głosić, że bezpieczeństwo żywnościowe naszego kraju jest na bardzo wysokim poziomie. A te zapewnienia będą potwierdzone pełnymi półkami Biedronek i innych Lidlów. Ale, że ten wysoki poziom bezpieczeństwa zapewniają nam polscy rolnicy, w tym ci, których boleśnie dotknie ustawa „Piątka dla zwierząt”! O tej oczywistej oczywistości często mówił były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski. Czy nowy minister w tej materii doceni nieprzychylnych mu rolników? Czekamy na dobre słowo ministra Pudy.
Jesteśmy potęgą w produkcji owoców i warzyw. Jesteśmy dobrzy w produkcji zbóż, kukurydzy, rzepaku oraz ziemniaków. Należymy do drobiarskich potęg. Mamy też nadprodukcję nabiału, ale nikt nam tego nie dał na wieczność. Nie jesteśmy jednak samowystarczalni w produkcji wieprzowiny. Mamy nadmiar wołowiny, którą eksportujemy i co może wydawać się zupełnie niezrozumiałe, w imię radykalnych ideologii, staramy się temu eksportowi wszelkimi siłami zaszkodzić. Naprawdę, trudno pojąć szaleństwa tego świata.
Niedawno szef brytyjskiego oddziału skandynawskiej spółdzielni mleczarskiej Arla ostrzegł ponad 66 mln Brytyjczyków, że wyjście z UE bez umowy spowoduje znaczny wzrost cen nabiału, bo 35% jogurtu, 40% masła i 67% całego sera spożywanego w Zjednoczonym Królestwie pochodzi z importu z Unii. Brytyjczycy nie zadbali o samowystarczalność i teraz grozi im, że będą musieli za to zapłacić – ceny nabiału łącznie wzrosną tam o cła warte 3 mld funtów, czyli niemal 15 mld złotych rocznie.
Ustawa o ochronie zwierząt, zakazująca uboju rytualnego, sprowokowała bardzo liczne protesty w całym kraju oraz w stolicy. Jak się dowiadujemy, bardzo skuteczne były wizyty w biurach posłów, którzy głosowali za ustawą. Te wizyty będą kontynuowane, bowiem niby korzystne poprawki senatu nie zadowoliły protestujących. A na dodatek duża część tych poprawek nie zostanie zaakceptowana przez posłów i to nie tylko ze Zjednoczonej Prawicy. To oznacza, że większość sejmowa ponad podziałami politycznymi: Prawo i Sprawiedliwość, Platforma Obywatelska i Lewica, czyli PiS-PO-L, która 18 września przepchnęła ten bubel prawny przez sejm dopnie swego. Jak usłyszeliśmy od jednego z naszych Czytelników, „kosynierzy Dudy” czują się srogo zawiedzeni postawą rządzącego Polską obozu. „Szczerze żałuję, że podczas kampanii wyborczej wieszałem jego plakat na hederze kombajnu” – stwierdził wspomniany „kosynier Dudy”.
Tak się składa, że dzisiejszy wygląd Pałacowi Namiestnikowskiemu, gdzie rezyduje Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, nadał architekt Piotr Aigner, który miał w życiu epizod wojskowy. W okresie insurekcji kościuszkowskiej powołany był do Departamentu Uzbrojenia w Komisariacie Wojennym. Opracował nowy model kosy bojowej oraz napisał „Krótką naukę o pikach i kosach” (z 1794 r.), która dotyczyła operowania formacjami kosynierów na polu walki. Może współcześni kosynierzy powinni odkurzyć to dzieło?
Pojawiła się nadzieja, że jeśli ustawa przejdzie przez sejm w niekorzystnym dla rolników kształcie, to prezydent Andrzej Duda stanie jednak po stronie swoich kosynierów. A jak wiadomo, nadzieja umiera ostatnia.
Jeżeli jednak dojdzie do najgorszego i zła ustawa wejdzie w życie, to obóz Zjednoczonej Prawicy straci poparcie polskiej wsi, nawet tych byłych rolników. Zaś opowieści czołowych polityków PiS-u, że ta lekko zmodyfikowana „Piątka dla zwierząt” jest dobrym i korzystnym prawem także dla rolników, jest zwykłym propagandowym bajaniem. Na miarę propagandy z wczesnych lat pięćdziesiątych, kiedy dziadkom i pradziadkom protestujących wmawiano, że dobre są dla nich kołchozy. Jest kilka wyjaśnień dlaczego kierownictwo PiS-u odwróciło się od tych co żywią i bronią. Jedno z nich głosi, że młode wilki, a właściwie wilczki z PiS-u, znając miłość i szacunek prezesa dla braci mniejszych przekonały go, że będzie to rozwiązanie korzystne dla obozu Zjednoczonej Prawicy. I przekonały, ale za pomocą jakich argumentów? Tego nie wiemy. Jedno jest pewne: proces tworzenia tej ustawy odbywał się poza plecami ministra Ardanowskiego i innych członków rolniczej frakcji PiS-u. Tym sposobem młode wilczki ograły starych basiorów i dorwały się do władzy. Będą też miały biorące miejsca w nadchodzących wyborach parlamentarnych. Tylko czy wyborcy z „miasteczka Wilanów”, zwani lemingami, i z innych wielkomiejskich dzielnic oddadzą głos na zielony PiS? Wątpimy w to, ale jesteśmy przekonani, że PiS straci dużo głosów polskiej wsi. I jeszcze jedno: rolnicy nie będą mieli pretensji do owych młodych wilczków. Bowiem z gospodarskiego punktu widzenia odpowiedzialny za gospodarstwo zwane Zjednoczoną Prawicą jest prezes Jarosław Kaczyński.
Krzysztof Wróblewski redaktor naczelny
Paweł Kuroczycki redaktor naczelny