Zewsząd słyszy się, że zboża mamy w Polsce pod dostatkiem, zbiory były wysokie i zapasy magazynowe są dobre.
– Pod koniec września rozmawiałem z przedstawicielami 30–40% młynów. Zapewniali, że towaru im nie brakuje, mają zapasy na około 60 dni. Jednak w obecnej sytuacji wszyscy, nie tylko w Polsce, funkcjonujemy pod dużą presją. Nie wiemy, czy czeka nas kolejny lockdown, czy handel będzie funkcjonował normalnie, co będzie z transportem. Zarówno zboża, jak i produkty przemiału zbóż mają tę zaletę, że można je gromadzić. To jeden z powodów drożejących na naszym rynku zbóż, zwłaszcza pszenicy – komentuje Rafał Mładanowicz, prezes Krajowej Federacji Producentów Zbóż.
Kontyngenty i obawa o nowe zasiewy
Ziarno to drożeje również na
rynkach międzynarodowych – na
giełdzie Matif w Paryżu kontrakty
na pszenicę wyceniane są na grubo
ponad 200 euro/tonę. Złoty
jest słaby, opłaca się więc wywozić
naszą pszenicę za granicę.
– W sytuacji gdy zbiory pszenicy we Francji, Włoszech, w Hiszpanii i Niemczech są niedoszacowane, międzynarodowi pośrednicy handlują naszym ziarnem. Nie do końca prawdziwe okazują się dzisiaj też informacje na temat tego, że świat zasypie ziarno z Ukrainy i Rosji. Rozwój pandemii powoduje, że powszechnie wyciąga się wnioski w oparciu o informacje zdobyte z Internetu. Nietrudno o dezinformację, a ona jest najlepszą pożywką dla spekulacji. Ponadto w przypadku Rosji należy liczyć się z tym, iż jedną decyzją kraj ten może wstrzymać eksport, czego doświadczyliśmy już w tym roku w kwietniu, kiedy Rosjanie wprowadzili mechanizm pozataryfowych kontyngentów na eksport zbóż do czerwca włącznie – podkreśla prezes KFPZ.
Rosjanie zdecydowali się na taki manewr pomimo dobrych perspektyw zbiorów (ten rok prawdopodobnie przyniesie drugie co do wielkości zbiory zbóż od rekordowego roku 2017) i tego, że są największym eksporterem pszenicy na świecie. Co więcej, tamtejszy resort rolnictwa zapowiada ponownie wprowadzenie kontyngentów na eksport zbóż od stycznia do czerwca 2021 roku. Rosjanie mają bardzo poważne problemy z niedoborem opadów, co bardzo zakłóca zasiewy zbóż ozimych, w tym pszenicy. Utrzymująca się sucha pogoda, według analityków z Soveconu, może zmniejszyć obszar zasiewów pszenicy ozimej w Rosji o 10–15%.
Jeszcze bardziej krytyczna sytuacja była na Ukrainie. Chociaż ostatnio się nieco poprawiła, to jednak siewy są późne i na mniejszym areale. Szacuje się, że powierzchnia uprawy pszenicy ozimej zmniejszy się tam z około 6,7 mln ha w roku poprzednim do 6,1 mln ha.
Do przedstawionych problemów z eksportem rosyjskiej pszenicy doszły jeszcze te występujące na południu Rosji, związane z opóźnieniami w zabezpieczaniu fitocertyfikatów potrzebnych do eksportu, co jest prawdopodobnie spowodowane brakiem, z powodu COVID-19, inspektorów rządowych wydających te certyfikaty.
Importerzy kupują tam, gdzie taniej
To wszystko w odniesieniu
do wysokiego popytu ze strony
eksporterów, przyczyniło się
do gwałtownego wzrostu cen
rosyjskiej pszenicy. W połowie
października tamtejsza pszenica
(o zawartości 12,5% białka, która
jest teraz najbardziej poszukiwana)
w portach Morza Czarnego
kosztowała 247 dolarów za tonę
i była droższa, np. od francuskiej,
która z kolei była droższa od polskiej
(8 października w polskich
portach pszenica kosztowała 840–860 zł/tonę).
Pod koniec września po raz pierwszy od 5 lat polską pszenicę zamówił Egipt. Nasze zboże jest wywożone także do Algierii, na Kubę oraz do Arabii Saudyjskiej.
Według danych Komisji Europejskiej, do 10 października br. Europejczycy wysłali do krajów trzecich około 6,0 mln ton pszenicy, tj. o 30% mniej niż przed rokiem. Zmieniła się jednak nieco struktura eksporterów. Na przykład więcej pszenicy niż Niemcy sprzedały do krajów trzecich Litwa, Polska i Bułgaria. Głównymi odbiorcami europejskiej pszenicy pozostają Algieria, Arabia Saudyjska, Chiny, Nigeria i Filipiny.
Od początku sezonu 2020/2021, tj. od początku lipca, do 20 września br. z Polski poza granice UE wyjechało 311,42 tys. ton pszenicy, co stanowi 7,5% całego unijnego eksportu pszenicy miękkiej.
W Polsce pszenicy nie zabraknie
Susza to nie tylko problem Rosji
i Ukrainy, ale także USA i Ameryki
Południowej, dlatego pszenica
osiąga rekordy cenowe również na
giełdach za oceanem.
Ceny pszenicy na rynku kontraktów terminowych w Chicago 16 października br. osiągnęły sześcioletni rekord. Obecnie sięgają 200 dolarów/tonę. W USA w znacznej części Kansas, Oklahomy i Teksasu nie padało od ponad miesiąca. Ponadto w tych regionach wydano również ostrzeżenia o mrozie.
Szacunki dotyczące zbiorów pszenicy z 18 do 17 mln ton obniżyła również argentyńska giełda zboża w Rosario, co może się przyczynić do zwiększenia popytu na amerykańską pszenicę.
Produkcja pszenicy w Polsce w tym roku wyniosła prawie 12 mln ton. W ubiegłym sezonie, tj. 2019/2020, zanotowaliśmy drugi w historii największy eksport tego zboża, który sięgał 4 mln ton.
– Polska produkuje tyle pszenicy, iż zaopatrzenie w to ziarno nie jest zagrożone, nawet gdyby łącznie z kukurydzą wyjechało kilka milionów ton w ciągu roku. Należy mieć bowiem na uwadze, iż produkcja zwierzęca jest coraz mniejsza, a dobrą pszenicę paszową można też przeznaczyć na konsumpcję. Co prawda, spożycie pieczywa w Polsce też bardzo mocno spadło, aczkolwiek Polska jest czołowym eksporterem w Europie pieczywa mrożonego czy podpieczonego. Eksportujemy też dużo mąki, makaronów oraz kaszy – komentuje Rafał Mładanowicz.
Prezes KFPZ uważa, iż w obecnej sytuacji zagrożenia kolejnym lockdownem nie można liczyć na to, że podwyżki pszenicy w Polsce będą długotrwałe. Rynek może bowiem w każdej chwili się załamać. Mało prawdopodobne, aby pszenica uzyskała cenę na poziomie 1000 zł/tonę.
Magdalena Szymańska