Strategie przygotowane w Brukseli, m.in. „Zielony ład”, „Od pola do stołu”, wpłyną zauważalnie na rolnictwo, także polskie. – Rolnicy obawiają się, że planowane zmiany utrudnią lub wręcz uniemożliwią im produkcję, że dojdzie do wzrostu cen produkowanej przez nich żywności, co odbije się na wielkości sprzedaży – mówił dr Jacek Niedźwiecki. – Ale nie musi tak być. Wielu rolników już właśnie tak działa, wprowadza zmiany i radzi sobie na rynku. W najbliższych latach nastąpi intensyfikacja tych procesów.
Mówiąc najkrócej, chodzi m.in. o to, aby ograniczyć stosowanie groźnych dla zdrowia ludzkiego i całego środowiska substancji syntezy chemicznej. Nie tylko nawozów, także środków ochrony roślin. Komisja Europejska chce zmniejszenia stosowania pestycydów chemicznych do 2030 r. o 50%. Ograniczenia mają dotknąć także nawożenie mineralne. Pojawiają się naturalne w tym kontekście pytania. Jak w tych zmieniających się realiach skutecznie chronić uprawy? Jak dostarczać roślinom substancje pokarmowe?
To już się dzieje
– Takie rozwiązania już są.
Mamy skuteczne środki powstałe
na bazie substancji naturalnych.
Dysponujemy wynikami badań,
które potwierdzają tę skuteczność
– mówił dr Jacek Niedźwiecki.
Skoro tak, to dlaczego nie są stosowane
na szeroką skalę? Ponieważ
do tej pory nie było takiej potrzeby,
bo jesteśmy przyzwyczajeni
do sprawdzonych, tradycyjnych
rozwiązań, wreszcie, bo nowe, kojarzone
z ekologią rozwiązania są
droższe. A są droższe, bo nie produkuje
się ich na masową skalę,
tak jak dzieje się to w przypadku
tradycyjnych środków ochrony
roślin. W najbliższych latach
będzie się to musiało zmienić. –
Gdy pojawi się konieczność stosowania
środków bezpiecznych dla
ludzkiego zdrowia i innych organizmów,
producenci będą wytwarzać
ich więcej, a ceny siłą rzeczy
spadną – przekonywał naukowiec
z puławskiego IUNG.
Czy trzeba obawiać się skutków ograniczenia stosowania nawozów mineralnych? – Zmniejszanie nawożenia nie musi oznaczać strat w plonie. Przecież większa część gleb w Polsce jest przenawożona – tłumaczył dr Jacek Niedźwiecki. Na dowód podał dane obrazujące przeciętną zawartość przyswajalnego fosforu w glebie w podziale na województwa w latach 2008– 2016. Z tych informacji wynika, że są to zawartości wysokie albo bardzo wysokie, jedynie sporadycznie niskie. Przy czym tendencja jest wzrostowa. – Z potasem czy magnezem sytuacja wygląda podobnie – dodał dr Niedźwiecki.
Wypowiedź tę uzupełnił Paweł Saba, prezes Thorus AgroGroup, główny organizator konferencji towarzyszącej Dniom Pola. – Zajmujemy się badaniem zasobności gleby już od ok. 15 lat. To, co mówi dr Jacek Niedźwiecki potwierdza się w praktyce. Tysiące ton potasu i fosforu znajdują się glebie i czekają na wykorzystanie.
Następnie dr Jacek Niedźwiecki zaprezentował w Różańcu wyniki przeprowadzonych przez dr Agnieszkę Rutkowską z Zakładu Żywienia Roślin i Nawożenia IUNG doświadczeń dotyczących wpływu „odstawienia” nawożenia fosforem na plonowanie popularnych roślin uprawnych. Otóż w latach 2003–2018 w rolniczych zakładach doświadczalnych w Grabowie (Mazowieckie) i Baborówku (Wielkopolskie) przy zmianowaniu: rzepak ozimy, pszenica ozima, kukurydza na ziarno, jęczmień jary, na części plantacji było prowadzone mineralne nawożenie fosforem a na części nie. Wyjściowa zawartość fosforu przyswajalnego w Grabowie wynosiła 16 mg P2O5/100 g gleby (zawartość wysoka) a w Baborówku 32 mg P2O5/100 g gleby (zawartość bardzo wysoka). Nawożenie azotem odbywało się według typowej agrotechniki dla uprawianych w danym roku roślin na obu częściach każdej z plantacji.
Decydowała pogoda
Co się okazało, po 16 latach po
porównaniu plonowania upraw
w części pola, gdzie w ogóle nie
było prowadzone nawożenie fosforem
z plonami z tej części, gdzie
nawożenie fosforem odbywało
się standardowo? Otóż czynnikiem
determinującym wysokość
i zróżnicowanie plonu na przestrzeni
lat był… przebieg pogody.
– To, czy był podawany fosfor,
czy też nie, nie miało większego
wpływu na żadną z roślin klasycznego
płodozmianu – mówił
dr Jacek Niedźwiecki. – Niewielkie
różnice dotyczące wysokości
plonowania zaczęły się pojawiać
dopiero w czwartej rotacji, czyli
po 12 latach.
Czego dowodzi to doświadczenie? Na pewno tego, że zaprzestanie „sypania” mineralnego fosforu nie oznacza wyjałowienia gleby. – Mało tego. Gleba stanie się jałowa wtedy, jeśli będziemy ciągle „sypać” nawóz – mówił dr Jacek Niedźwiecki. – Znam renomowane gospodarstwo, którego właściciel boi się, że w glebie zabraknie potasu i ciągłe go dostarcza. Efekt? Gleba jest zasolona, a jej przewodność elektryczna jest zbliżona do tej dla gleb występujących w klimacie subtropikalnym. Potasu jest tak dużo, że rośliny przestają pobierać składniki pokarmowe.
Omówiony przykład dowodzi więc, że można ograniczyć stosowanie sztucznego nawożenia, jednocześnie utrzymując żyzność gleby. A jak to zrobić w praktyce, nie w doświadczeniu? Pierwszym, podstawowym krokiem jest diagnoza gleby. – Zdecydowanie odradzam nawożenie „na ślepo”, niepoprzedzone diagnozą gleby – dodaje Paweł Saba. – To często oznacza przenawożenie.
Zamiast tego warto przeprowadzić diagnozę zasobności gleby i na jej podstawie zaprząc do pracy mikroorganizmy glebowe. – One są po to, żeby odblokować formy zablokowane i uwstecznione pierwiastków. A jest tego naprawdę niemało. Szacuje się, że na hektarze w warstwie ornej może znajdować się do 12 ton uwstecznionego fosforu – dowodził prezes Thorus AgroGroup.
Wspierajmy mikroorganizmy
Aby pożyteczne mikroorganizmy
miały odpowiednie warunki
do rozwoju, korzystne jest zwiększanie
kompleksu sorbcyjnego
poprzez dbałość o odpowiedni
poziom próchnicy. To podstawa.
Ale pozytywny wpływ ma też stosowanie
np. naturalnych preparatów
bazaltowych, które z uwagi na
dużą porowatość stwarzają odpowiednie
warunki dla rozwoju mikroorganizmów.
Natomiast z uwagi
na bardzo dużą powierzchnię
właściwą są w stanie zatrzymać na
swojej powierzchni bardzo duże
ilości składników pokarmowych.
Te tzw. zeolity bazaltów (skały pochodzenia wulkanicznego) charakteryzują się również wysoką zawartością krzemu, który to z kolei charakteryzuje się szeregiem korzystnych dla roślin oddziaływań. Najbardziej chyba znane to wspomaganie roślin podczas stresu wywołanego brakiem wody. Warto przy tym mieć na uwadze, że stosowanie zbyt wysokich dawek azotu i fosforu może ograniczać dostępność krzemu dla roślin. Z kolei wraz ze wzrostem odczynu gleby wzrasta ilość dostępnego krzemu dla roślin.
Trzecim elementem istotnym w tworzeniu odpowiednich warunków dla mikroorganizmów (po zwiększaniu poziomu próchnicy i stosowaniu zeolitów) wymienionym przez dr Jacka Niedźwieckiego jest stosowanie siarczanu wapnia, który poprawia strukturę gleby i reguluje gospodarkę azotem.
Nie tylko nawozy
Katalog praktyk pozwalających
skutecznie ograniczać użycie
środków chemicznych w rolnictwie
jest oczywiście szeroki i nie
dotyczy tylko nawożenia mineralnego.
Odpowiednia agrotechnika,
zmianowanie, unikanie sąsiedztwa
pewnych roślin na polu, to naturalne
i dobrze znane sposoby
na zmniejszenie presji chwastów,
chorób grzybowych czy wirusowych.
Alternatywą dla herbicydów,
na razie głównie w ekologii,
są maszyny do mechanicznego
niszczenia chwastów. Można spodziewać
się ich upowszechniania
także w zrównoważonym rolnictwie.
W Różańcu można się było
zapoznać z działaniem brony odchwaszczającej.
Paweł Saba podał też przykład na to, że wiedza uzyskana na podstawie szczegółowej diagnozy gleby pozwala skutecznie ograniczyć fungicydy. – Bardzo często bywa tak, że na stanowiskach wysoko próchniczych nie występują szkodliwe patogeny. Dlatego prowadzenie fungicydowej ochrony chemicznej w takich miejscach to po prostu strata czasu i pieniędzy.
Krzysztof Janisławski