W przypadku młodych hodowców z Romartowa, nie jest to jednak łatwe zadanie, bowiem ogranicza ich bardzo wąska działka siedliskowa. Jak bardzo? Dość powiedzieć, że pryzma z kiszonką z jednej strony znajduje się w granicy działki, z drugiej zaś, od podłużnej ściany obory dzielą ją dosłownie 3 metry. By wykonać w tym miejscu pryzmę, za każdy razem ze skoszoną kukurydzą trzeba przejeżdżać przez wiatę.
Marlena i Jacek Bartniccy przejęli gospodarstwo po rodzicach niespełna półtora roku temu.
– Nie mogliśmy zostawić dorobku rodziców i nie chcieliśmy pracować u kogoś. We własnym gospodarstwie jesteśmy u siebie i sami o wszystkim decydujemy – zgodnie uargumentowali decyzję o prowadzeniu gospodarstw młodzi hodowcy, którzy – jak to zwykle bywa – mają wiele planów dotyczących rozwoju oraz unowocześnienia dorobku swoich rodziców. Warto jednak wspomnieć, że w ręce następców przeszła niemała i dobrze zorganizowana produkcja mleka.
– Udało nam się już zwiększyć mleczne pogłowie – z satysfakcją podkreślił Jacek Bartnicki. – Miejsce, które dotychczas zajmowały w oborze byczki opasowe wypełniły krowy mleczne, a zwiększenie pogłowia odbyło się wyłącznie w oparciu o sztuki odchowane w gospodarstwie.
Bydło mleczne utrzymywane jest w uwięziowej oborze, która przed laty dobudowana została do dawnej stodoły. Tę zaś całkowicie przerobiono, tak by stworzyć jeden budynek, w którym utrzymywane jest całe pogłowie bydła. Po stodole została praktycznie jedynie konstrukcja z dachem, pod którą znajdują się kojce dla starszej młodzieży (wraz z wybiegiem) oraz pomieszczenia ze zbiornikiem chłodzącym na mleko. Część produkcyjna tego swoistego kompleksu to przejazdowy budynek z centralnie położonym korytarzem paszowym, do którego z każdej strony przylega po 34 stanowiska (ścielone słomą). Dziś wszystkie zajmują już krowy mleczne.
Pomimo że obora jest uwięziowa i swoje lata już ma, to trzeba przyznać, że zadbano, by była widna, przestronna, z dobrą wentylacją. Korytarz paszowy o szerokości 4 metrów pozwala na pracę wozu paszowego firmy Kuhn o pojemności 10 m3. Za stanowiskami zaplanowano szeroki korytarz gnojowy, z którego obornik wypychany jest ładowarką. Obora produkcyjna wraz z zaadaptowaną stodołą połączona została z innymi pomieszczeniami, w tym ze starą oborą, gdzie utrzymywana jest młodzież młodsza oraz byczki opasowe, które stanowią dla gospodarstwa dodatkowy, acz niewielki dochód.
Stado objęte jest oceną użytkowości mlecznej, a średnia wydajność wynosi ok. 9000 kg mleka od krowy. W żywieniu stada hodowcom pomaga doradca z firmy Sano, w której rolnicy zaopatrują się głównie w dodatki mineralno-witaminowe. Wszystkie sztuki otrzymują jeden rodzaj PMR-u, a pasze treściwe zadawane są z ręki, przy czym, przy tak licznym pogłowiu nie istnieje możliwość pomyłki, bowiem nad każdą krową wisi tabliczka z informacjami o danej sztuce. Mieszanki treściwe wykonywane są w gospodarstwie na bazie zbóż własnych.
Jeszcze do niedawna problemem numer jeden w stadzie był rozród, a ściślej – wysoki procent rodzących się byczków. Chcąc zapewnić wystarczającą ilość żeńskiej młodzieży Marlena i Jacek Bartniccy zdecydowali się na wprowadzenie w rozrodzie inseminacji – zarówno krów, jak i jałówek – nasieniem seksowanym. Działanie przyniosło oczekiwane efekty, a hodowcy nie muszą się już martwić o cieliczki na remont stada.
Marząc o nowej oborze młodzi hodowcy nie załamują rąk i rozwijają gospodarstwo nie tylko pod względem produkcyjnym. Jak dotąd, maksymalnie wykorzystali wszystkie możliwe unijne programy pomocowe. Dzięki nim zakupili nowy ciągnik, wymienili w parku maszynowym część maszyn na nowocześniejsze i wydajniejsze. To jednak jeszcze nie wszystko. W tym roku młodzi hodowcy wybudowali łukową halę namiotową na słomę, a w najbliższej przyszłości planują budowę profesjonalnych silosów na kiszonki. – Mamy nadzieję, że jeszcze w tym roku uda nam się je wykonać – dodała pani Marlena.
Rozpoczynając swoją rolniczą pracę, młodzi hodowcy zdecydowali się na współpracę z GK Polmlek, która – jak zdążyli się już przekonać – dba o swoich dostawców.
– W czasie wiosennego wybuchu pandemii koronawirusa nasza firma nieznacznie tylko obniżyła ceny skupu mleka, które – co trzeba podkreślić – w szybkim czasie powróciły do pierwotnego stanu. I fakt ten był dla nas kolejnym potwierdzeniem, że wybraliśmy dobrego partnera – dodał Jacek Bartnicki.
Beata Dąbrowska