Na Dolnym Śląsku w protestach uczestniczyli członkowie Dolnośląskiej Izby Rolniczej, różnych związków oraz rolnicy, którzy nie są nigdzie zrzeszeni. Zdaniem Leszka Grali, prezesa Dolnośląskiej Izby Rolniczej, wspólne protesty pozwalają zjednoczyć rolników z różnych grup, organizacji i środowisk.
– Naszym celem nie było wyłącznie blokowanie dróg, ale przede wszystkim informowanie społeczeństwa o naszych problemach i pokazanie, w jak brutalny sposób jest likwidowane rolnictwo w Polsce – podkreśla Grala.
Dlatego na drodze krajowej nr 30 z Lubania do Gryfowa pojawiła się zwarta kolumna kilkudziesięciu rolniczych maszyn.
– Nie chodzi nam o wylewanie gnojowicy czy wyrzucanie obornika, bo to utrudnia merytoryczną rozmowę na temat problemów rolników, którą musimy toczyć z politykami – wyjaśnia Leszek Grala. – Myślę, że większe znaczenie ma to, że ludzie z miast dowiedzą się o naszych bolączkach. Nie chcemy z nimi konfliktu, bo i my, i oni zostali oszukani.
Podobnie było w Kobierzycach na DK8, gdzie protest był większy i uczestniczyło w nim ponad 40 rolników z maszynami.
Dolnośląska Izba Rolnicza już rozwiesza na tablicach ogłoszeń we wsiach na terenie województwa plakaty o politykach z informacją, jak głosowali w sprawach ustaw niszczących rolnictwo.
– Samodzielnie rozwiesiłem kilkadziesiąt plakatów we wsiach na tablicach ogłoszeń, jak głosowali senatorowie, a wydrukowaliśmy ich kilka tysięcy – opowiada Grala.
Na poniedziałek 26 października rolnicy z DIR zaplanowali wizyty we wszystkich biurach poselskich i senatorskich polityków ze swoimi postulatami na piśmie.
– Dajemy ciągle szansę politykom na rozmowę merytoryczną, a nie na blokady – wyjaśnia Grala. – Ale jeśli to nie pomoże, jesteśmy gotowi na ostrzejsze działania.
Na terenie województwa kujawsko- pomorskiego rolnicy skutecznie sparaliżowali ruch na najważniejszych drogach. Droga krajowa nr 10 łącząca Toruń z Warszawą na co dzień korkuje się regularnie. Kiedy w środowy poranek pojawiły się na niej rolnicze ciągniki, trasa została sparaliżowana. Protestowały dwie grupy rolników z powiatu toruńskiego. Jedna zmierzała z Czernikowa w stronę Torunia. Druga w przeciwnym kierunku. Protest spotykał się z bardzo różnymi reakcjami mieszkańców. Od oklasków i klaksonów poparcia po zdecydowaną krytykę. Nie brakowało emocji.
– Pan jest dziennikarzem? Proszę napisać, że ci rolnicy są sami sobie winni. Ponoszą teraz konsekwencje tego na kogo głosowali. Wcale mi ich nie żal. Teraz utrudniają życie innym. Przez nich ja nie zdążę do klientów – usłyszeliśmy od zdenerwowanego kierowcy samochodu oklejonego napisami „mechanika pojazdowa”.
W regionie ruch ograniczany był przez ciągniki na najważniejszych, jak i najbardziej ruchliwych drogach. Protestowali między innymi rolnicy z powiatów świeckiego, chełmińskiego na DK91, wąbrzeskiego, mogileńskiego, inowrocławskiego na DK15, nakielskiego na DK10, bydgoskiego – na DK5, DK10 i DK25. Rolnicy zablokowali większość dróg dojazdowych do Bydgoszczy.
– Jesteśmy zdesperowani. Tylko wyjeżdżając na ulice, mamy możliwość manifestacji naszego niezadowolenia. Rządzący zapadli się pod ziemię. Posłów, zwłaszcza PiS, nie ma w biurach. Nikt z nami nie chce rozmawiać – mówi Michał Dams z gminy Papowo Biskupie.
Rolnik brał udział w proteście zorganizowanym na DK91 w Zyglądzie. Kolumna około 50 ciągników jechała w kierunku Stolna. Najpierw z prędkością 10 potem 5 i na końcu 2 km/h. Rolnicy rozważają wprowadzenie innych form protestu. Akcje mają być skierowane bezpośrednio do posłów, którzy poparli zmianę ustawy o ochronie zwierząt.
Na Lubelszczyźnie protest przeciw „piątce dla zwierząt” poprzedziły akcje wymierzone w posłów PiS. W nocy z poniedziałku na wtorek przed domem Sławomira Skwarka w powiecie łukowskim pojawiły się bele siana i transparent z napisem „Tu mieszka S. Skwarek – zdrajca polskiej wsi”. Z kolei domowej roboty baner o treści „Kraśnik, tu mieszka Kazimierz Choma, zdrajca polskiej wsi!!!” – zawisł przy wjeździe do Kraśnika od strony Urzędowa.
W środę rolnicy z AgroUnii blokowali drogi w regionie lubelskim, m.in. w Moszczance na DK48 między Kockiem a Dęblinem, w okolicach Chełma na DK12, gdzie ciągniki w asyście policji jeździły na trasie Chełm – Stołpie – Chełm. Rolnicy protestowali także w miejscowości Stok na DK63 i w Annopolu, przemieszczając się między mostem na Wiśle w centrum tego miasta.
Nieprzejezdna była też DK2 w Międzyrzecu Podlaskim (ten protest według informacji AgroUnii trwał najdłużej, bo aż do czwartkowego południa) i na DK74 w miejscowości Sięciaszki. Kolumny ciągników jechały drogami 806, 807 i 808 w kierunku Łukowa. Protest odbył się także w miejscowości Łucka koło Lubartowa. Kilkadziesiąt ciągników zablokowało tu rondo na skrzyżowaniu DK19 z wjazdem do miasta. Po upływie około pół godziny rolnicy przepuścili część pojazdów. Potem korki znacznie się zmniejszyły, bo policja zorganizowała objazdy.
Wśród protestujących w Łucce był Andrzej Waszczuk z powiatu parczewskiego. Jego rodzinne strony przed epidemią ASF były silne produkcją żywca. A teraz?
– To już nie jest to samo miejsce, wieś się wyludniła, wielu młodych wyjechało – mówi rolnik. – Ale też wielu hodowców się nie poddało. Zainwestowali w zmianę profilu produkcji, przebudowali obory i hodują bydło. I teraz dowiadują się, że znowu, z dnia na dzień, mają być pozbawieni możliwości zarabiania na życie.
Dwa tygodnie wcześniej rolnicy protestowali m.in. przed lubelskim biurem posła PiS Przemysława Czarnka. Zostawili list do niego. Andrzej Waszczuk mówi, że nie doczekali się odpowiedzi.
– Nie może być tak, że pan Czarnek, który dostał na Lubelszczyźnie 90 tys. głosów, wypina się na tych, od których bierze pieniądze – mówił Łukasz Paluch, plantator z powiatu lubartowskiego. – Przywróćmy normalność. To polski chłop ma mówić władzy, jak ma w naszym imieniu tę władzę sprawować. Tu jest Polska!
Na brak konsultacji z hodowcami przed próbą wprowadzenia nowego prawa zwracał uwagę Józef Szymanek z Dębiny (powiat lubartowski).
– Grozi nam utrata prawa własności – uważa. – Chodzi o zwierzęta i grupy niby-obrońców ich praw. Obawiamy się, że po wejściu w życie tej ustawy znacząco zwiększy się liczba tych organizacji. A są to ludzie, którzy niekoniecznie się znają na hodowli. Od pilnowania ładu i porządku w gospodarstwach jest Inspekcja Weterynaryjna i wyspecjalizowane agencje, a nie amatorzy.
O swoich przejściach z organizacją „obrońców zwierząt” na rondzie w Łucce opowiadał Gustaw Jędrejek, prezes Lubelskiej Izby Rolniczej. Mówił też, jak w dobie ASF wygląda hodowla żywca.
– Hodowli w Polsce już prawie nie ma. Tutaj, na wschodzie kraju, zostały zlikwidowane prawie wszystkie gospodarstwa hodowlane. Minister rolnictwa mówił, że pogłowie się nie zmniejszyło. Tak, tylko kto hoduje teraz te świnie? Weszły zachodnie koncerny, a my jesteśmy dla nich tylko parobkami.
W województwie lubuskim w proteście uczestniczyli przede wszystkim gospodarze z powiatów słubickiego, sulęcińskiego i gorzowskiego, którzy ciągnikami oraz innymi maszynami utrudniali ruch w trzech miejscach na ulicach stolicy regionu – Gorzowa Wielkopolskiego, a także przy wjazdach i wyjazdach z drogi krajowej S3 na tym obszarze. Podobną akcję zorganizowali rolnicy z powiatu strzelecko- drezdeńskiego w Strzelcach Krajeńskich na DK22.
– Ciągle wierzymy, że uda się powstrzymać nowe przepisy i uratować rolnictwo w Polsce – tłumaczył Krzysztof Madej, rolnik i działacz Lubuskiej Izby Rolniczej.
Zdaniem rolnika wielu jego kolegów nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji. Producenci zbóż uważają, że problem ich nie dotyczy.
– Ale jeśli te przepisy wejdą w życie, dotkną wszystkich. Wszystkich będą niszczyć, bo rolnictwo to system naczyń połączonych – argumentował Madej.
W województwie warmińsko- -mazurskim w Nowym Mieście Lubawskim rolnicy po odśpiewaniu „Roty” wyruszyli 50 ciągnikami z parkingu przy ul. Mickiewicza w kierunku Lubawy. Druga kolumna (około 40 ciągników) zmierzała do Nowego miasta z Lubawy. Wszystkie przejazdy były zabezpieczane przez policję. Nie zabrakło transparentów z hasłami („Piątka Kaczyńskiego zamorduje rolnika każdego”), jak i z wizerunkami posłów z regionu głosujących za nowelizacją przepisów o ochronie zwierząt i podpisem „Zdrajca polskiej wsi”.
– Rolnictwo to naczynia połączone. Gospodarujemy na 30 ha i drastyczna obniżka cen powoduje brak stabilnych warunków – podkreśla Kamil Głębocki, który wspomaga ojca Lecha w prowadzeniu rodzinnego gospodarstwa we wsi pod Nowym Miastem Lubawskim.
Protesty zorganizowano także na drodze krajowej nr 16 w Iławie. Przez 5 godzin rolnicy z biało- czerwonymi flagami przechodzili przez przejście dla pieszych. Protestom towarzyszyła oprawa muzyczna: z głośników wybrzmiewał m.in. marsz żałobny. Kolumna ciągników pojawiła się również na ulicach Iławy.
– Cała Polska przypomni sobie, jak rolnicy strajkowali w latach 90. To musi być prawdziwy problem, skoro ludzie w jednym dniu wychodzą na drogi w setkach miejsc – zapowiadał Michał Kołodziejczak, lider AgroUnii, dzień przed rozpoczęciem protestów.
W województwie wielkopolskim w Koszutach pod Ś rodą Wielkopolską protest nawiązywał do strajków chłopskich z lat 90. ubiegłego wieku. Najpierw rolnicy blokowali DK11 powolną jazdą ciągnikami w kolumnie z Nowego Miasta nad Wartą do Koszut, jednak w tej miejscowości rolnicy utworzyli stałą blokadę. Ciągniki stanęły w poprzek drogi, na jezdni rozłożono snopki słomy i brony kolcami na sztorc, a przy drodze zapalono opony. W Koszutach dochodziło w latach 90. do starć między rolnikami i policją. Także w środę około godziny 12.00 doszło tu do przepychanek z funkcjonariuszami, po tym jak policjanci zakuli w kajdanki Michała Kołodziejczaka, lidera AgroUnii.
– Rozkuj go! Rozkuj go! Rozkuj go! – zaczęli skandować zebrani rolnicy i otoczyli mundurowych. Mimo tego policjanci zaprowadzili lidera AgroUnii do radiowozu. Po około 10–15 minutach został on wypuszczony z radiowozu.
– Za co zostałem zakuty? Tego nikt dokładnie nie wie, ale policjanci twierdzą, że za blokowanie przejazdu straży pożarnej. A to jest kompletna bzdura, bo wóz strażacki w tym czasie stał, a opony paliły się poza jezdnią – mówi prezes AgroUnii.
Protesty w regionie zorganizowała także Wielkopolska Izba Rolnicza. Ciągniki z plakatami „Obronimy polską wieś” czy „Stop piątce Kaczyńskiego” pojawiły się m.in. w Gnieźnie, Grodzisku Wielkopolskim, Kościanie, Lesznie, Ostrowie Wielkopolskim, Rawiczu i Ś remie. Wcześniej, 5 października, WIR zainicjowała akcję „Korepetycje dla Parlamentarzystów”. Miała ona wyedukować posłów i senatorów, jakie skutki przyniosą dla polskiej gospodarki niedorzeczne i szkodliwe rozwiązania w projekcie zmiany ustawy o ochronie zwierząt.
Paweł Mikos,
Krzysztof Janisławski,
Artur Kowalczyk,
Marcin Konicz,
Tomasz Ślęzak