„Nasze panie z koła gospodyń w Stogniowicach nie tylko uprawiają owoce i warzywa, z których potem robią pyszne przetwory zamknięte w słoikach i buteleczkach, ale i uprawiają fasolę z Hostią. Nasza koleżanka Anielka w zeszłorocznej zimie na jednym ze spotkań obdarowała nas ziarenkami fasoli. Zdecydowałyśmy, że będziemy ją uprawiać. Każda z nas posadziła u siebie w ogródku, a efekt jest niesamowity”. Takiego wpisu nie można było zignorować.
Lepiej zgrzeszyć i żałować
Ze stogniowiczanami spotkaliśmy się w rzeczywistości wirtualnej. Taki czas. Na spotkanie przed kamerką komputera stawiła się Magda – przewodnicząca miejscowego koła gospodyń, Zbyszek – skarbnik i metalurg z zawodu, sołtyska Klaudia oraz Aniela i Regina – członkinie koła.
Koło z prawdziwego zdarzenia powstało w Stogniowicach w 2018 roku.
– Z gminy dowiedzieliśmy się, że są teraz możliwości, pieniądze dla kół. Jednak nie bardzo wiedzieliśmy, z czym to się je, jak się za takie koło zabrać. Ostatecznie wyszliśmy z założenia, że lepiej „zgrzeszyć i żałować, niż żałować, że się nie zgrzeszyło”. Naszą senną wieś trzeba było w końcu obudzić, a dzieci oderwać od Internetu. O pisaniu projektów nikt nas specjalnie nie informował, nikt nie mówił, jak to robić – wspomina Zbyszek.
Zostali z wiedzą, że poza składkami mogą liczyć na dotację z Agencji. Ucieszyli się i z tego, bo im, z 36-osobowym składem, należą się 4 tys. zł w roku.
Budzić wieś trzeba było tym bardziej, że zamknięto im w zeszłym roku szkołę, która przez ostatnie sześć lat prowadzona była przez stowarzyszenie. Wraz ze szkołą zniknęło ostatnie centrum życia kulturalnego.
– Przejęliśmy górną część budynku szkoły. Mamy teraz siedzibę, ale utrzymanie go to potężny koszt. Żeby go unieść, powołaliśmy specjalnie ochotniczą straż pożarną. Mamy z nią umowę i będziemy teraz wspólnie użytkować i dzielić koszty – opowiadają.
Strojem, a nawet fasolą
Koło powstało w listopadzie i już w styczniu 2019 zorganizowało spotkanie opłatkowe dla mieszkańców. Potem był Dzień Kobiet, Dzień Dziecka z upominkami od sponsorów, Dzień Seniora. Za dotację kupili porcelanową zastawę i uszyli sobie stroje.
– Chodziło o to, żeby były inne niż wszędzie dookoła, gdzie inspiracją jest strój krakowski. Chcieliśmy się wyróżniać. Mamy czerwone spódnice z kontrafałdami, z których podczas chodzenia wyziera haftowana róża, białe bluzki z łódkowym dekoltem i czarne pasy. Miało być bardziej nowocześnie – opowiada Klaudia.
Wyróżnili się już kilka razy podczas występów w ramach uroczystości państwowych i kościelnych. Także tym, że podczas pierwszej fali pandemii organizowali pomoc dla medyków z Proszowic. Niedawno zorganizowali akcję wsparcia dla krakowskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Ale o ich oryginalności chyba jeszcze bardziej stanowi niezwykła fasola, którą jako koło postanowili uprawiać.
– Fasolkę podarowała nam Aniela, która dostała kilka ziarenek od mamy. Obdzieliła nas nimi podczas jednych z warsztatów, które sobie we własnym gronie organizujemy. To fasola, której powstanie wiąże się z cudem. Podczas rewolucji francuskiej proboszcz jednej z alzackich wiosek szukał w popłochu schronienia dla Przenajświętszego Sakramentu. Jedna z parafianek zaproponowała ukrycie go w polu fasoli. Tak zrobili, a po kilku miesiącach, podczas zbiorów, okazało się, że stało się coś dziwnego. Na śnieżnobiałych dotychczas nasionach fasoli pojawił się dziwny kolorowy rysunek przypominający Hostię w monstrancji. Proboszcz stwierdził, że to cudowne zrządzenie i rodzaj podziękowania za ukrycie – opowiada Zbyszek i zbliża jedno z nasion do obiektywu kamerki.
Ziarno, rzeczywiście, niezwykłe. Wizerunek jako żywo przypomina fioletową monstrancję, w której w złotym kręgu mieści się biały, niemal idealny owal. Szukam na szybko w Internecie informacji, która w sposób naukowy wyjaśniałaby powstanie takiego rysunku, ale nigdzie jej nie znajduję. Tymczasem z jednego zasadzonego dwa lata temu przez Anielę ziarna powstało osiemdziesiąt nowych z dokładnie takim samym wizerunkiem. Trzeba przyznać, że robi wrażenie nawet na tych, którzy przyzwyczajeni są do naukowego wyjaśniania zjawisk.
Aniela w tym roku wyhodowała kolejne i obdarowała koleżanki i kolegów ze wsi. Każdy dostał po kilka ziaren i posadził w swoim ogródku.
– Musi mieć bardzo wysoką tyczkę, bo, wie pani, pnie się do nieba bardzo. Trzeba ją intensywnie nawadniać, a w ogóle ma bardzo długi okres wegetacji, bo sadzi się ją w połowie maja, ale dopiero w połowie lipca pojawiają się kwiaty! Sadzi się po trzy ziarna – wyjaśnia Zbyszek, a Aniela dodaje, że już wie, że fasola jest smaczna. Ot, choćby w zupie.
Proponuję, żeby zaczęli uprawiać fasolkę na większą skalę i może robili z niej przetwory. Mówią, że jeszcze nie z fasolą, ale już je robią. Koło gospodyń założyło Stogniowicką Spiżarnię. Opracowali nawet kolorową etykietę, którą opatrują słoiki z nietuzinkowymi zaprawami sprzedawanymi na festynach. W ich koszyku znajdziecie soki z winogron z imbirem, jagody kamczackiej czy liści malin, ale też powidła z węgierek z orzechami, dżem z dyni z pomarańczą i cynamonem czy cytrynę z pomarańczą w syropie cynamonowo-imbirowym. Na cudowną fasolę jeszcze przyjdzie czas. Teraz myślą, jak zabrać się za starą kapliczkę i inne historyczne ciekawostki we wsi. Myślą, żeby napisać pierwszy projekt. Właśnie ściągnęli nasz cyfrowy poradnik dla kół i stowarzyszeń, żeby poczytać, jak to dobrze zrobić. A my trzymamy za nich kciuki.
Karolina Kasperek