Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Pogoda sprzyja uprawie soi, ale odważnych brakuje

Data publikacji 04.11.2020r.

W 2020 roku w Krajowym Rejestrze widnieje 25 odmiany soi, czyli o 3 odmiany więcej, niż w roku 2019. Na LOZ znajduje się 11 odmian ze Wspólnotowego katalogu odmian roślin rolniczych. Warto przypomnieć, że w Polsce mogą być uprawiane nie tylko odmiany wpisane do KR, ale również wszystkie odmiany aktualnie wpisane do Wspólnotowego katalogu odmian CCA.


Do 2016 roku centralna i północna część Polski były wyłączone z zakładania doświadczeń i proponowania jakichkolwiek odmian soi do uprawy w tym rejonie. Soję uprawiano tylko na południu kraju. To się zmieniło.


Soja na LOZ dla Warmii i Mazur
Od 4 lat w ramach wprowadzonej w naszym kraju Inicjatywy Białkowej COBORU, mającej na celu propagowanie uprawy roślin białkowych i soi dla poprawy bilansu paszowego i białkowego, wszystkie województwa prowadzą doświadczenia z soją i rekomendują odmiany do uprawy. W tym roku po raz pierwszy na Liście Odmian Zalecanych dla województwa warmińsko-mazurskiego pojawiła się soja. Dokładnie dwie odmiany, wczesna Erica i średnio wczesna Abelina.

Karol Bykowski z miejscowości Klekotki w powiecie bartoszyckim, jako pierwszy odważny 5 lat temu postanowił przetestować na swoich dobrych, ciężkich glebach soję. Przyznaje, że co roku koledzy rolnicy, wypytują o soję, podpatrują jak rośnie, ale jeszcze nikt nie odważył się, żeby ją tutaj uprawiać. Choć ostatnie lata na Warmii i Mazurach wyjątkowo sprzyjały tej uprawie. Małgorzata Gazda, kierownik Działu Badawczo-Doświadczalnego SDOO we Wrócikowie podczas tegorocznych Dni Pola przypomniała, że w roku 2018 i 2019 biliśmy rekordy w Polsce i zbieraliśmy bez większych problemów soję wszystkich grup wczesności. W rekordowym 2019 roku, średni plon nasion soi dla badanych wówczas 13 odmian wyniósł 38,4 dt/ha, przy wilgotności 15 proc.

– Wiadomo, że przy uprawie soi szczególnie na naszych terenach jest pewne ryzyko, ale tak naprawdę ryzyko jest przy każdej uprawie, bo rolnictwo to „fabryka pod chmurką” i nie wszystko zależy od nas – mówi Karol Bykowski.

Sprawdzona bardzo wczesna odmiana
Pod uprawę soi rolnik przygotowywał 5-hektarowe pole po pszenicy, które było drugi rok po oborniku. Pod korzeń zastosował Polifoskę 6:20:30 w dawce 200 kg/ha. Nie stosował dokarmiania dolistnego, bo w ubiegłym roku po zastosowaniu odżywek soja dłużej pozostawała zielona i dłużej dojrzewała, a to akurat nie było pożądane. Rolnik ponownie wybrał bardzo wczesną odmianę Annushka, której okres wegetacji wynosi od 100–130 dni. Krótki okres wegetacji sprawia, że jest doskonałym przedplonem dla upraw następczych. Jej potencjał plonowania to ok. 4,0 t/ha, zawartość białka mieści się w granicach 36–40 proc.

W tym roku młody rolnik siał soję trochę wcześniej, bo już 28 kwietnia. Warto przypomnieć, że soja woli jednak siewy majowe. Do dobrego kiełkowania i równomiernych wschodów, gleba powinna być ogrzana do 8–10°C i najlepiej jak temperatura powietrza waha się między 10 a 15° C.

– Wydaje mi się, że siew pod koniec kwietnia i wiosenne przymrozki trochę opóźniły wschody. Kukurydza siana w tym okresie też długo walczyła ze wschodami w tym roku. Ale na szczęście po utrudnionych wschodach, później wszystko przebiegało tak jak powinno. Nie było problemów z opadami. Padało, kiedy powinno padać, więc soja jak już ruszyła, wyrównała się dość ładnie i szybko – mówi Karol Bykowski.

Prosta agrotechnika, brak chorób i szkodników
Właściciel gospodarstwa wysiewał 120 kg nasion soi na hektar. Świadomie trochę zmniejszając obsadę w porównaniu do ubiegłego roku. – Widzę, że w tym roku było korzystniej i osadzenie dolnego strąka jest jakby trochę wyżej, a to jest bardzo problematyczne u soi – wyjaśnia rolnik. Co ważne po siewie soja została zwałowana, żeby wyrównać pole i wcisnąć ewentualne kamienie. Wszystko po to, żeby ułatwić późniejszy zbiór. Musimy pamiętać, że heder przy zbiorze idzie bardzo nisko, praktycznie po ziemi, bo dolne strąki zawiązują się i osadzają na wysokości 12–15 cm.

Rolnik deklaruje, że wiosną wykonuje dwa zabiegi herbicydowe, pierwszy przedwschodowo i drugi powschodowo. Czasem wystarcza jeden zabieg, wszystko zależy od roku i od pogody. – Po tych zabiegach właściwie można zapomnieć o soi do żniw, bo na szczęście nic niepokojącego się nie dzieje. Oczywiście trzeba monitorować pole, ale soja jest nową rośliną w mojej okolicy, więc na razie jest wolna od chorób grzybowych i szkodników – wyjaśnia rolnik. – W tym roku zauważyłem, że mniejsze były brodawki na korzeniach niż rok temu, w sumie nie wiem z czego to mogło wynikać, bo nasiona szczepione były bakteriami w ten sam sposób, co rok temu. Ale myślę, że nawet te mniejsze brodawki zrobiły swoje i trochę azotu zostało w glebie – podsumowuje Karol Bykowski.


Pożądana w płodozmianie zbożowym
Przez ostatnie dwa lata rolnik siał po 5 ha soi, w przyszłym roku planuje zwiększyć areał uprawy, maksymalnie do 10 ha. Dlaczego nie więcej? – Nie ma co szaleć, jednak ryzyko jest i nie każdy rok na północnym wschodzie będzie sprzyjał uprawie soi. Ale myślę, że soja jest ciekawą alternatywą, przełamującą np. uprawę zbóż, w zmianowaniu jest bardzo pożądana, zostawia dobre stanowisko, po soi najczęściej sieję pszenicę. Wykonuję uprawę bezorkową, a dokładnie jest to głębsza talerzówka i to wystarczy. Pole jest doskonale przygotowane – wyjaśnia rozmówca.

Karol Bykowski podpowiada, że jeżeli ktoś szuka alternatywy dla bobiku, czy dla grochu, to śmiało może spróbować uprawiać soję. Potencjalne plonowanie może być nawet do 4 t/ha i takie wyniki niektórzy uzyskują. Wiadomo, wszystko zależy od terenu, na którym jest uprawiana, od zastosowanej technologii. Właściciele gospodarstwa w Klekotkach uprawiają soję na glebach klasy IIIb, czasem IV, choć soja woli gleby lżejsze. Ale działania pana Karola są potwierdzeniem, że na cięższych bardziej gliniastych glebach, też całkiem dobrze sobie radzi. Zaletą tych terenów i ciężkich gleb jest to, że rośliny nie odczuwają suszy i przy okresowych niedoborach wody doskonale sobie radzą.

Patrzę na pola z optymizmem
– Patrząc na pola jestem optymistycznie nastawiony za 2–3 dni zaczynam żniwa – mówił Karol Bykowski, z którym rozmawialiśmy 5 października br. – Na szczęście soję kosi się dość szybko tylko trzeba bardzo uważać, żeby nie zaczepić o ziemię. Soja ładnie wysychała, więc nie trzeba jej desykować. W ubiegłym tygodniu chodziłem po polu i sprawdzałem – ponad połowa była już praktycznie dojrzała. W tym tygodniu pogoda sprzyja, jest ciepło, słonecznie, wieje wiaterek, więc soja schnie w oczach – uśmiecha się rozmówca.

W ubiegłym roku nie było tak kolorowo. Rolnik wspomina, że było bardzo mokro i soję kosili bardzo późno, bo w drugiej połowie października. Choć plonowała nieźle, bo na poziomie 2,7 t/ha, to była mokra i trzeba było ją dosuszyć.

– W 2019 roku też nie desykowałem soi, choć zamierzałem, ale jakoś tak zwlekałem, zwlekałem, aż zrobiło się za późno. Dziś jak patrzę na to z perspektywy czasu i kolejnego roku doświadczeń widzę, że to był błąd. Gdybym zdesykował udałoby się szybciej zebrać – zastanawia się rozmówca.

W żywieniu bydła
W tamtym roku cała soja poszła do skarmiania własnego stada bydła. – Szukałem, rozmawiałem, czytałem, analizowałem i znalazłem w opracowaniach naukowych, że dla przeżuwaczy dawka do 2 kg dziennie surowej soi nie będzie miała negatywnego wpływu. Stosowaliśmy ją w żywieniu bydła i nie przekraczaliśmy tej ilości. To, że soja była suszona w wysokiej temperaturze, było też pewnego rodzaju obróbką termiczną – mówi hodowca.

Soja jest śrutowana nie gnieciona. Do gospodarstwa przyjeżdża mobilna mieszalnia pasz i wykonuje paszę pod potrzeby stada krów. – W tym roku jeszcze zobaczymy, być może część soi pójdzie dla bydła, a część na sprzedaż. W tej chwili cena soi w skupie jest dość dobra – podsumowuje Karol Bykowski.

Dr inż. Monika Kopaczel - Radziulewicz

r e k l a m a

r e k l a m a

r e k l a m a