– Chcemy pokazać, że cały kraj protestuje. Jak będzie taka potrzeba to zaczniemy protestować w bardziej zdecydowany sposób – stwierdził Marek Duszyński, rolnik ze wsi Szynwałd w gminie Łasin. Był on jednym z organizatorów akcji protestacyjnej rolników, którzy ciągnikami rolniczymi pokonali trasę z Łasina do Grudziądza. Rolnicy przyjechali pod starostwo powiatowe, gdzie przekazali petycję do prezydenta i premiera. Domagali się w niej natychmiastowego zaprzestania procedowania nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt.
– Żądamy przywrócenia ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego. To jedyny minister, który faktycznie znał się na rolnictwie. Wyrzucenie i zastąpienie go autorem haniebnego projektu ustawy to policzek wymierzony w twarz wszystkich producentów rolnych – dodał Marek Duszyński.
Rolnicy z powiatu grudziądzkiego i świeckiego mają spore doświadczenie w organizowaniu protestów. Rolnikom udało się m.in. przekazać w 2013 r. w Grudziądzu petycję prezydentowi Bronisławowi Komorskiemu. Ostatni protest przeprowadzony był w lutym 2015 roku i dotyczył niskich cen trzody chlewnej i mleka, chaosu w ARiMR przy wdrażaniu PROW i braku polityki państwa wobec uwalnianego systemu kwot mlecznych. Niezadowolenie oraz skala frustracji związana z nowelizacją ustawy wśród rolników jest ogromna. W proteście udział wzięli rolnicy z powiatu świeckiego oraz grudziądzkiego. Kolumna kilkudziesięciu ciągników skutecznie ograniczyła ruch na drodze krajowej nr 16 łączącej Grudziądz z Iławą. Rolnicy zapowiadają, że jeśli rząd dalej będzie ich ignorował i kontynuował prace nad nowelizacją ustawy, to zaostrzą formę protestów. Ich dotychczasowe manifestacje miały nie być uciążliwe. Chodziło o przedstawienie skali problemów i uświadomienie mieszkańcom dużych miast, że zakaz uboju religijnego doprowadzi do zapaści wielu gałęzi rolnictwa.
– Uderzy to we wszystkich rolników bez wyjątku. Teraz kosimy kukurydzę na ziarno. Jeszcze na początku września firmy dzwoniły i były zainteresowane zakupem ziarna. Cena miała rosnąć. I co? Ogłoszono „piątkę dla zwierząt” i firmy skupowe przestały odbierać od nas telefony. Nikt nie chce kupić kukurydzy i jej cena spada. Co to za ochrona zwierząt? Już raz tak było. Bydło było od nas kupowane po niskich stawkach i jechało do Belgii. Nie zarabiali polscy rolnicy i krajowe ubojnie, tylko belgijscy pośrednicy i zakłady mięsne. Dlaczego władza podejmuje działania wymierzone w nas – rolników? Rynek zamiera a będzie jeszcze gorzej. Jak cena za bydło mięsne spadnie, to na pewno zlikwiduję stado opasów. Przerzucę się na uprawę zbóż, rzepaku i kukurydzy na ziarno. Za mną pójdą inni i rynek się zapcha od nadmiaru surowca. Dlatego mylą się ci, którzy twierdzą, że „piątka dla zwierząt” ich nie dotyczy, bo mają tylko produkcję roślinną – powiedział nam w Grudziądzu Józef Kurzyński, który w Jankowicach wraz z synem Rafałem prowadzi 60-hektarowe gospodarstwo utrzymujące 70 szt. bydła opasowego.
Tomasz Ślęzak