Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Chiński apetyt na mleko

Data publikacji 06.11.2020r.

Już w połowie bieżącego roku twierdzono, że ogniskuje on w największym stopniu tylko w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej oraz Indiach. Cena mleka w skupie w połowie roku, w porównaniu do tej z lutego, była tam odpowiednio o 29 i 19% niższa, niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. Z kolei europejska branża mleczarska prawie suchą nogą przeszła przez kłopoty w pierwszej połowie roku. Spadki cen za mleko surowe w Niemczech, Polsce czy Włoszech, wyniosły maksymalnie 5%. Nieco gorzej wyglądała sytuacja w Wielkiej Brytanii, Francji oraz Kanadzie, gdzie dochodziły one nawet do 15%.

r e k l a m a

Producenci mleka

są już przyzwyczajeni do cyklicznych wahań na rynku. Długotrwałe dołki już od lat przeplatane są znacznie krótszymi hossami. Jednak w bieżącym roku owe cykle niejednokrotnie następują co kilka tygodni. Ceny wypłacane przez polskie mleczarnie za mleko skupione we wrześniu były wyższe o 3,7% w porównaniu do sierpnia. Natomiast koniec października przyniósł zapowiedzi kolejnych wzrostów. Również większość producentów mleka w krajach Unii Europejskiej doczekało się znaczących podwyżek. Jest to bez wątpienia efekt zwiększonego importu produktów mleczarskich ze strony państw trzecich. Same Chiny we wrześniu zaimportowały o 25% więcej mleka UHT niż w analogicznym miesiącu roku ubiegłego, w ilości blisko 90 000 ton. Największy udział w sprzedaży tego produktu miały kolejno: Niemcy, Nowa Zelandia, Australia oraz Polska. Import odtłuszczonego mleka w proszku przez Państwo Środka zwiększył się we wspomnianym miesiącu o 28,8%, a głównymi sprzedawcami były Francja, Finlandia, Nowa Zelandia i Australia. W przypadku serów było to o 68% więcej.
Przyglądając się jednak danym bardziej szczegółowo, apetyt Chińczyków na produkty mleczarskie wydaje się, za wyjątkiem mleka UHT, chwilowo stabilizować lub, jak w przypadku serów, znacząco przygasać. Chińczycy gromadzą zapasy już od czerwca, z rekordową ilością zaimportowanych produktów mleczarskich w lipcu tego roku. Większość eksporterów osiągnęła w okresie od czerwca do września nienotowane dotychczas rekordowe dwucyfrowe przyrosty wartości sprzedaży. Jedynymi wyjątkami od tej reguły były Dania i Szwajcaria. Niekorzystne zmiany uwidaczniają się w cenach mleka w proszku, które w Stanach Zjednoczonych i Oceanii zaczęły wyhamowywać już w zeszłym tygodniu. Natomiast w krajach Unii Europejskiej wzrost ich cen wyniósł zaledwie 0,4%. Niezbyt optymistycznie wyglądają również ostatnie notowania nowozelandzkiej giełdy GDT, które przyniosły znaczące spadki – za wyjątkiem masła i proszkowanej maślanki. Zaskakująco niski był też wolumen oferowanych produktów, a proszek serwatkowy, laktoza i koncentraty białek mleka nie zostały w ogóle wystawione na aukcję.
Wzmożony import przez Chiny dotyczył nie tylko produktów mleczarskich. Wpływ na to, oprócz pandemii koronawirusa, która akurat w tym miejscu świata wydaje się faktycznie iść w zapomnienie, miał ogólny trend dotyczący ogromnych zakupów żywności w wielu kategoriach. Przez ostatnie miesiące chińskie rolnictwo dotykały powodzie i zarazy. Ponadprzeciętne deszcze rujnowały uprawy zbóż. W czerwcu tego roku import pszenicy do Chin był największy od siedmiu lat, a posiadane przez ten kraj zapasy stanowią połowę światowej produkcji. Z kolei państwowe rezerwy kukurydzy, której Chiny są drugim producentem po Stanach Zjednoczonych, okazały się – jak to określiły władze – słabej jakości. Informacje te zbiegły się z jednym z największych zakupów w historii, a mianowicie zakontraktowaniem 1,76 miliona ton ziarna od amerykańskich producentów. Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku soi, której import gwałtownie wzrósł. Największym jej dostawcą jest Brazylia, która w czerwcu wyeksportowała o 91% więcej niż w analogicznym miesiącu ubiegłego roku. Ogromne skok, już od połowy roku widoczny jest również w imporcie mrożonych produktów gotowych, których to największym eksporterem są Stany Zjednoczone.
W całej tej sytuacji jest jednak coś pocieszającego, a jednocześnie smutnego. Pomimo usilnych starań władz, Chiny w najbliższym czasie nie będą w stanie osiągnąć samodzielności żywnościowej. Niemal równocześnie z rozbudową produkcji rolnej zwiększa się również ich udział w światowym imporcie produktów żywnościowych. W roku 2000 stanowił on 3,3%, na dzień dzisiejszy przekracza już 10%, co nijak przekłada się na deklarowane przez chińskich polityków stosowanie "strategii umiarkowanego importu''. Sytuacja ta wydaje się paradoksalna, ponieważ rozwojowi powinna ulegać każda gałąź produkcji żywności, chociażby ze względu na posiadany przez ten kraj areał. Tak jednak nie jest. Ponadto, znaczącej zmianie ulegają nawyki żywieniowe Chińczyków, których już ponad połowa mieszka w miastach. Prowadzi to do sytuacji, kiedy kraj posiadający duże zasoby ziemi inwestuje w produkcję poza granicami. Chiny w ciągu ostatnich 20 latach zakupiły 3,2 mln hektarów ziemi, stając się tym samym największym nabywcą gruntów na świecie, wyprzedzając dotychczasowego lidera w postaci Stanów Zjednoczonych.

W pierwszej dziesiątce

największych światowych koncernów mleczarskich znajdują się od kilku lat dwa chińskie przedsiębiorstwa. Są to Yili Group i Mengiu Dairy. Ich przychody to odpowiednio 11,2 i 10,3 mld dolarów amerykańskich. Łącznie więc osiągają obroty równe drugiej z kolei mleczarskiej firmie świata, którą jest francuski koncern Lactalis. Ciężko jednak sobie wyobrazić, aby ci niezaprzeczalnie istotni na światowym rynku gracze byli w stanie w pełni zaspokoić bardzo szybko rosnące potrzeby kraju, zamieszkiwanego przez prawie półtora miliarda ludzi. Tym bardziej, że według ostatniego planu pięcioletniego, władze Chin zalecają trzykrotnie większe spożycie mleka i jego przetworów przez statystycznego obywatela. Owszem, lokalni producenci mleka otrzymują znaczące wsparcie. Polega ono na prywatyzacji gruntów oraz dofinansowywaniu inwestycji w niezbędną infrastrukturę. Od lat promowany jest również pozytywny wizerunek mleka, wspierany przez kampanie o ogólnokrajowym zasięgu. Mieszkańców Chin do zalet płynących z jego spożycia nie trzeba zbyt mocno przekonywać. Spożywanie go wpisuje się w "globalizację'' gustów konsumentów, ponieważ kojarzy się ono z nowoczesnością, postępem i rozwojem kraju, więc obecne spadki importu bez wątpienia są tylko tymczasowe.

r e k l a m a

Artur Puławski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a