Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

JÓZEF IGNACY KRASZEWSKI - Sprawa kryminalna (odc. 55)

Data publikacji 18.11.2020r.

Pięćdziesiąty piąty odcinek powieści sensacyjnej Józefa Ignacego Kraszewskiego „Sprawa kryminalna”.

Na Franciszku, który już wczoraj przepowiadał zmartwychwstanie, nie uczynił powrót ten innego wrażenia nad wielką i szczerą radość. Na krzyk oszalałego Jurka zaczęli się zbiegać i inni dworscy i stawali opodal, z zabobonną obawą wpatrując się w to widmo, którego powrotu zrozumieć nie mogli... Wkrótce rozlatująca się wieść sprowadziła niemal całą gromadę... Kto żył, biegł się naocznie przekonać, że to nie była plotka, że pan Daniel w istocie żył, wrócił i nic mu się nie stało... Nikt go nie śmiał pytać o powód i tłumaczenie tego pierwszego zniknięcia, a radzi mu byli wszyscy, bo go szczerze kochali. Pan Daniel witał się, śmiejąc, i obiecywał, że się już nie oddali.

Po tym wszedł do domku, w którym tyle lat przeżył z marzeniami spokojnie, i zamknął się w nim sam z sobą.

Można sobie wyobrazić, jakim piorunem raziła wiadomość o ukazaniu się pana Daniela całe sąsiedztwo.

Obiegła ona zaraz pierwszego dnia całą okolicę, bo ją sobie z ust do ust ludzie podawali... a Ż􀇚 ydki oklep biegli do dworów, wioząc nowinę zdyszani. Wszędzie prawie spotkało ją niedowierzanie zrazu.

– Plotka głupia – mówił pan Roch.

– Plotka bez sensu – bąkał podkomorzy.

– A idźże mi, ty, z taką brednią – wołał stary Hornowski.

Gdy do Murawca przybył także Żydek od Fajwla, który oba młyny razem trzymał, prezes, dowiedziawszy się o tym od ekonoma, zrazu zamyślony długo i milczący, pobladł i osłupiał. W kwadrans potem kazał na fornalskiego konia siąść chłopcu ze stajni, jechać wprost do dworu i na pewno się o tym dowiedzieć. Chłopiec wrócił z wiadomością, że pana Daniela chodzącego około stajni widział na własne oczy. Nic o tym nie mówiąc, prezes zamknął się w swoim pokoju.

W sąsiedztwie wrzało, pan Koch nie wytrzymał:

– Nic mi się nie stanie, jak się na koniu przetrzepię, a dotrę... Toć to przecie coś tak dziwnego, że prawie nie do wiary...

Jak rzekł, tak spełnił. Przed wieczorem był w dziedzińcu w Orygowcach i spotkawszy fornala, zapytał go:

– Cóż to tam plotą, że wasz z tamtego świata powrócił?

Chłopak się zaśmiał:

– Już skąd powrócił, to nie wiem, ale jest...

Pan Roch konia zaciął i w dwóch susach był w ganku. Zsiadł, oddając wierzchowca, a sam wszedł do dworu. Z panem Danielem nigdy bardzo przyjacielsko nie byli, ale się żyło w sąsiedztwie zgodnie i grzecznie.

Bez ceremonii otworzywszy drzwi sypialni, w której gospodarz przy biurku siedział, pan Koch stanął w nich, popatrzał i krzyknął:

– Dalibóg – prawda! Witam! Ale cóż się z panem działo?

Daniel go przywitał grzecznie.

– Jak to, co się działo? Byłem zmuszony nagle odbyć podróż daleką, a dziś powróciłem...

– A... A toż wszystkie pozory! Domysły! Rozbój!

– O! – rzekł Daniel,wzruszając ramionami – To prawda, żem dom w wielkim nieładzie zostawił, bom się okrutnie spieszył. Stąd wnioski dziwaczne, bo mnie tu, słyszę, za zabitego i zrabowanego miano.

– I nie zgłaszał ci się pan ani razu?

– Jakże z podróży do Ameryki i ze statku, który żeglował, miałem o sobie donosić?

Pan Roch słuchał, oczom nie wierzył, uszom też nie bardzo. Stał i cała jego postać wyrażała wątpliwość, podziwienie, zdumienie.

– Już to, wyznasz, sąsiedzie, dobrodzieju, że w tym wszystkiem było coś tak niezwyczajnego, dziwnego, niewytłumaczonego, iż można było bez grzechu nawet zabójstwo przypuścić...

Pan Roch, domówiwszy tych wyrazów, wszedł z wolna do pokoju i po cichu przysiadł się na sofce, wpatrując się w pana Daniela.

– Nikt z waćpana ludzi i dworu nie wiedział o podróży... – rzekł.

– Tak, nikt. Nie zdaje mi się, ażebym był obowiązanym się im tłumaczyć. Nad majątkiem czuwał mój brat, który o wszystkim wiedział.

(cdn.)

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a