Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Terria testowana na zamojskich lessach i rędzinach

Data publikacji 18.11.2020r.

Chcesz przejść na uprawę bezorkową, ale nie wiesz, jakim narzędziem zastąpić pług? Na początek najlepszy będzie gruber, bo – jak podkreśla Wiesław Gryn, uprawiający w Rogowie koła Zamościa bezorkowo ponad 900 hektarów – jest to najbardziej uniwersalne narzędzie uprawowe, które może pracować płytko lub głęboko i które może mniej lub bardziej intensywnie mieszać resztki pożniwne z glebą. Gruber może być też idealnie skrojony na miarę, czego przykładem jest Terria, czyli najnowszy sprzęt Pöttingera, który przechodzi właśnie testy polowe w gospodarstwie Wiesława Gryna. Przyjrzyjmy mu się bliżej.

Agregaty Terria zastępują serię Synkro T. Dostępne są w szerokościach 4, 5 lub 6 metrów w wersji z zębami rozmieszczonymi na trzech lub czterech belkach. Trzybelkowe są krótsze, bardziej zwrotne i lżejsze. Wymagają też mniej mocy w porównaniu do systemu czterobelkowego. Intensywnie mieszają masę organiczną z glebą, ale gdy jest jej bardzo dużo, np. po kukurydzy zbieranej na ziarno, to lepiej z tym zadaniem radzą sobie grubery czterobelkowe, przy których gleba dłużej pozostaje w obszarze oddziaływania elementów roboczych. Czterobelkowe agregaty są też cięższe, a to sprawia, że nieco łatwiej zagłębiają się w glebie.

Podwozie umieszczone centralnie
Terria jest agregatem, który można indywidualnie skompletować pod swoje potrzeby. Wybór mamy już na etapie dyszla, bo dostępne są dwie wersje: krótki do ciągników o szerokości zewnętrznej do trzech metrów oraz długi, przeznaczony dla traktorów z szerokim rozstawem np. z zamontowanymi kołami bliźniaczymi. Dostępne są też dwie możliwości zaczepienia agregatu – na cięgłach podnośnika lub na listwie dolnej. Terria posiada własne podwozie z kołami o dużej średnicy. To na nich sprzęt porusza się po drodze przy 21 cm prześwicie. Na kołach wykonywane są też nawroty na skraju pola. Ale w tym przypadku prześwit wzrasta do 30 cm, co z kolei gwarantuje bezproblemowe wjazdy i wyjazdy z pól o różnym ukształtowaniu terenu. Opony mają profil ciągnikowy, który przyczynia się do lepszego ich samooczyszczania. – W Synkro T podwozie transportowe było zamontowane z tyłu agregatu, za wałem. W modelach Terria koła znajdują się w polu roboczym kultywatora, a to – jak zauważa Janusz Nocoń z firmy Pöttinger – pozwoliło ograniczyć długość maszyny zapewniając jednocześnie mniejszy promień skrętu i łatwiejsze nawracanie. Taka budowa gwarantuje też lepsze rozłożenie masy

Z wąskimi dłutami do 35 cm
Pöttinger Terria jest narzędziem o szerokim spektrum zastosowania – od płytkiej podorywki pożniwnej do głębokiego spulchnienia roli. Można nim realizować przejazdy na głębokości od 5 do nawet 35 centymetrów. To, jak głęboko zagłębi się w glebie, zależy nie tylko od ustawienia maszyny, ale i zastosowanych zębów. Warto dodać, że maszyna 4-metrowa posiada 13 zębów, 5-metrowa ma ich 17, a w najszerszej 6-metrowej jest 21 zębów. Tyle samo zębów jest w maszynach trzy- i czterobelkowych, a różnica wynika z ich rozstawienia na belkach. Zęby można ustawić w dwóch pozycjach zmieniając tym samym intensywność uprawy gleby

– Standardowo Terria ma zęby o szerokości 8 cm zakończone dłutami. Można nimi spulchniać glebę na głębokość do 30 cm. Gdyby to było za mało, mogą je zastąpić wąskie czterocentymetrowe dłuta DuraStar nieposiadające wyprofilowanych płyt prowadzących, którymi można penetrować glebę do 35 cm – twierdzi Wojciech Mantaj z firmy Pöttinger. – Ponadto do każdego z zębów można przykręcić skrzydełka boczne, których zadaniem jest płytkie podcinanie gleby oraz zwiększenie intensywności mieszania roli. Skrzydełka mocowane są do zębów tylko za pomocą jednej śruby i mogą być ustawiane w dwóch pozycjach

Zarówno dłuta, jak i skrzydełka dostępne są w wersji Classic, DuraStar lub DuraStar Plus. Te pierwsze zużywają się najszybciej, dlatego nadają się na gleby raczej lekkie, niezakamienione z dużą ilością próchnicy. Dłuta DuraStar mają czterokrotnie dłuższą żywotność w porównaniu do Classic, a wynika to z tego, że ich końcówki są pokryte powłoką z węglika. W przypadku skrzydełek DuraStar powłoka wzmocniona znajduje się na spodniej stronie i zwiększa żywotność tego elementu, w porównaniu z redlicą skrzydełkową Classic, czterokrotnie. Ale prawdziwym gigantem wytrzymałości są dłuta DuraStar Plus, które nadają się do ekstremalnych warunków polowych. Mają powłokę węglikową pod lemieszem i na ostrzu. Praktyczne testy już potwierdziły ich możliwości.

– W Wielkopolsce w jednym z gospodarstw dłuta Classic w trzymetrowym gruberze wytrzymały 100– 150 hektarów, a po wymianie ich na DuraStar Plus agregat przepracował bez konieczności wymiany dłut aż 700 hektarów! – podkreśla Przemysław Gliwa, szef serwisu firmy Pöttinger. – Tak więc jeden komplet dłut DuraStar Plus może zastąpić nawet sześć kompletów zwykłych dłut. Dlatego montując tak wytrzymałe elementy rzadziej musimy przyjeżdżać do warsztatu, aby wymienić te elementy robocze

Ustawione na kształt litery V
Specjaliści z Pöttingera zwracają uwagę na samo rozmieszczenie zębów w agregacie Terria. Są rozstawione identycznie z prawej i lewej strony na kształt litery V. To powoduje, że maszyna w trakcie pracy porusza się symetrycznie za ciągnikiem. Nie jest ściągana na boki. Mocną stroną nowego agregatu jest odporność na kamienie. Są tutaj dostępne dwa systemy zabezpieczenia – mechaniczne bezobsługowe ze sprężyną, przy którym siła wyzwalania wynosi 600 kg oraz hydrauliczne, przy którym można ustawić, przy jakim nacisku zęby będą cofane. Maksymalna wartość sięga 650 kg. Kolejny atut nowej maszyny to możliwość zmiany głębokości w trakcie pracy. To rozwiązanie przydaje się na przykład na wzniesieniach, kiedy przy problemach z podjechaniem pod górkę, można na chwilę wypłycić pracę zębów

– Głębokość robocza jest tutaj regulowana hydraulicznie. Działa to na zasadzie „naczyń połączonych” i przepychania oleju z siłownika do siłownika – wyjaśnia Przemysław Gliwa. – Najpierw olej z traktora kierowany jest do centralnego siłownika, który rozdziela strumień na prawą i lewą stronę. Potem olej dopływa do siłowników tylnego wału, a następnie do umieszczonych z przodu tłoków zmieniających położenie przednich kół kopiujących. Tak działający układ sprawia, że maszyna zawsze utrzymuje się we właściwej pozycji roboczej.

Agregat Terria posiada jeszcze jeden siłownik hydrauliczny przy dyszlu pozwalający kopiować nierówności pola w kierunku jazdy. Dzięki niemu maszyna może pracować w tzw. pozycji pływającej, kiedy idealnie wybiera wszelkie nierówności. Takie rozwiązanie sprawdza się np. na terenie pagórkowatym. Możliwa jest też tzw. sztywna praca, po zamontowaniu przy siłowniku klipsów. Takie ustawienie zalecane jest na tereny płaskie, a jego dodatkowym atutem jest rozłożenie siły tak, że część ciężaru kultywatora jest przeniesiona na tylną oś ciągnika, co powoduje jej dociążenie

Sekcja talerzowa sprzężona z wałem
Po spulchnieniu gleba jest wyrównywana talerzami nagarniająco-wyrównującymi. Są to talerze ząbkowane, wklęsłe, o średnicy 400 mm. Ich zabezpieczenie przed kamieniami stanowią gumowe elastomery. Sekcja talerzowa jest sprzężona z wałem dogniatającym. Co to daje? Jest mniej pracy dla operatora, bo wystarczy raz ustawić położenie talerzy, a każda zmiana głębokości roboczej związana ze zmianą położenia wału, będzie powodowała też zmianę położenia talerzy

– Agregat Terria jest oferowany z trzema wałami. Pierwszym jest przeznaczony na wilgotne, średnie i ciężkie gleby wał tnący packer (550 mm średnicy), który ma niską skłonność na oblepianie się. Kolejny to wał gumowy packer (590 mm), który sprawdzi się na glebach lekkich lub tzw. mozikach. Ostatnim zyskującym na popularności jest uniwersalny wał tandem Conoroll (560 mm), który posiada dwa rzędy ustawionych przemiennie pierścieni i przy którym aż połowa pola roboczego każdego z wałów zachodzi na siebie – podaje Janusz Nocoń. – Wał Conoroll wykazuje dużą nośność, dobre właściwości kruszenia brył, sam się czyści, jest odporny na oklejanie, a przede wszystkim pracuje tak, że nie wykonuje jednego stałego odcisku. Ma to znacznie w przypadku gwałtownych opadów deszczu, bo po jego przejeździe powierzchnia pola jest tak ukształtowana, że nie dochodzi do tworzenia zastoisk wodnych, a na pagórkowatym terenie woda nie spływa, tylko jest zatrzymywana.

Za wałem może być jeszcze zamontowany zagarniacz, którego zadaniem jest rozbijanie brył gleby oraz rozczesywanie resztek roślinnych.

Przemysław Staniszewski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a