Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Paszowóz który się nie zatrzymuje. W sześć lat nakręcił ponad 16 500 motogodzin

Data publikacji 20.11.2020r.

mazowieckie
– To drugi samojezdny wóz paszowy Sgariboldi w gospodarstwie – mówi Arkadiusz Wilkowski, zastępca dyrektora Rolniczego Zakładu Doświadczalnego Wilanów-Obory. – Pierwszy pracował przez siedem lat osiągając w tym czasie prawie 14 000 motogodzin. Wypracował się i trzeba było go wymienić. Ponownie postawiliśmy na sprzęt tego włoskiego producenta, tyle że obecny paszowóz ma łopatkowo-przerzutowy systemem mieszają­cy, natomiast w poprzednim za mieszanie paszy odpowiadał pojedynczy poziomy ślimak z przeciwbieżnymi zwojami, na których zamocowane były noże tnące.
– Który system jest lepszy? – dopytujemy z-cę dyrektora RZD Wilanów-Obory.
– Każdy ma swoje plusy i minusy, ale naszym zdaniem zastosowany w tej maszynie system z centralnym mieszadłem i kilkoma łopatkami – Arkadiusz Wilkowski wskazuje na wóz Sgariboldi Gulliver 5014 Farm – jest lepszy, bo delikatnie traktuje paszę, przez co nawet długie mieszanie nie powoduje zniszczenia jej struktury. Ale ma też swoje wady. Pojemność zbiornika jest w nim wykorzystywana tylko w 70–80 procentach. Bo choć ten wóz ma 14 m3 pojemności, to maksymalnie można do niego załadować tyle paszy, co w poprzednim, który miał o 3 m3 mniej. Oczywiście w nowszym sprzęcie mogłoby się to zmienić, gdyby maszyna posiadała górną klapę ograniczającą wydostawanie się komponentów podczas mieszania. Dzięki niej ograniczo­ny byłby również wpływ czynników atmosfe­rycznych typu deszcz czy śnieg na sporządzaną dawkę. Niestety nasz paszowóz takiego wyposażenia nie posiada. Jeżeli chodzi o zastrzeżenia do poprzedniej maszyny, to największe dotyczyły wycierania dna komory mieszania, które ze trzy razy było wymieniane. To efekt intensywnego mieszania paszy przy takim systemie. W wozie łopatkowo-przerzutowym tego problemu nie ma. Zbiornik nie był jeszcze wymieniany ani naprawiany. Trzeba jednak dodać, że w nowszej maszynie jest on wykonany ze stali kwasoodpornej. W poprzedniej był wykonany ze zwykłej stali.

r e k l a m a

Z sieczkarnią

Dziennie przez paszowóz przechodzi 22 ton paszy. Poza dodatkami treściwymi, reszta komponentów, w tym kiszonka z kukurydzy, sianokiszonka, kiszone ziarno kukurydzy, słoma czy młóto są pobierane frezem. Ma on 1,5 m szerokości, 45 cm średnicy i umożliwia pobieranie paszy zarówno z pryzmy wysokiej nawet na 5 m, jak i z poziomu posadzki. Obraca się ze stałą prędkością. Zamocowane na nim noże powodują częściowe rozdrobnienie paszy. Jeżeli zachodzi potrzeba dokładniejszego pocięcia długowłóknistych komponentów, wtedy załączana jest sieczkarnia. To dodatkowy element paszowozu umieszczony na ramieniu ładującym, tuż za frezem. Jest zbudowany z tarcz z nożami oraz przeciwnoży.
– Sieczkarnię załączam przy pobieraniu słomy – mówi Mariusz Łazicki, operator maszyny. – Zdarzało się, że sieczkarnią docinałem także sianokiszonkę, która była zbyt krótko pocięta w trakcie zbioru. Zawsze załączenie tego elementu poprzedzone jest odpowiednim usta­wieniem zasuwy oraz podniesieniem obrotów silnika do ok. 1800 obr./min. Co do budowy sieczkarni, to mam zastrzeżenia dotyczące sposobu mocowania przeciwnoży. Część z nich jest zamocowanych na wspólnej podstawie. Gdy jeden z noży się wyłamie, co się zdarza, to trzeba wyjmować całą podstawę, a w miejscu po wyłamanym nożu należy wspawać kolejny. Zajmuje to sporo czasu. Dlatego lepszym rozwiązaniem było indywidualne mocowanie każdego przeciwnoża.
Z frezu, ewentualnie sieczkarni, składniki TMR-u podawane są na szeroki na 700 mm przenośnik taśmowy, transportujący paszę do zbiornika. Obroty taśmy można zmieniać, choć w praktyce zdecydowana większość mokrych komponentów ładowana jest przy zbliżonych, ale wyższych obrotach. W przypadku załadunku suchych substratów typu słoma, prędkość taśmy jest redukowana do minimum, co ma ograniczyć zbyt dalekie wyrzucanie kompo­nentów. Jak dowiedzieliśmy się w RZD Wilanów-Obory, przenośnik taśmowy był wymieniany trzykrotnie. Ale przez maszynę przeszło już mnóstwo paszy, bo lekko licząc w 6 lat wóz przerzucił prawie 50 000 ton.
– W tej maszynie ramię załadunkowe podtrzymywane jest tylko siłownikiem – dodaje Mariusz Łazicki. – A że coraz słabiej on trzyma, to od czasu do czasu ramię muszę unosić, bo samoczynnie opada. Pomocnym rozwiązaniem byłyby podpory, które są dostępne w tego typu maszynie. Jeżeli chodzi o awarię układu załadunkowego, to niedługo po zakupie maszyny mieliśmy problem z mocowaniem hydromotora napędzającego frez. Luzował się, co skutkowało urywaniem śrub mocujących. Od producenta usłyszeliśmy, że taki problem wystąpił tylko w dwóch maszynach na świecie – w naszej oraz w innej pracującej w Stanach Zjednoczonych. Na naprawę przyjechał nawet serwisant z Włoch. Od czasu jego wizyty problem już nie wystąpił.

Ponad 4 tony paszy na raz

Sgariboldi Gulliver 5014 Farm posiada łopatkowo-przerzutowy system mieszający. Tutaj jedynymi elementami, które były wymieniane, są gumy zamocowane na końcach łopatek, które po prostu co jakiś czas się wycierają. Samo mieszadło nie wymagało wymiany, tudzież naprawy. Oferuje dwie prędkości obrotowe, ale w praktyce – jak mówi operator – te szybsze załączane są wyłącznie na końcowym etapie wyładunku, aby opróżnić zbiornik z resztek paszy. Rozładunek TMR-u realizowany jest tylko na jedną stronę. Odbywa się przez boczne drzwi dozujące z hydrauliczną zasuwą i przenośnikiem. Jednorazowo do maszyny można załadować ponad 4 tony paszy. Natomiast przygotowanie jednej dawki zajmuje średnio pół godziny.
– Na początku sporządzam dwie dawki dla krów najbardziej wydajnych. Łącznie to ponad 8 ton paszy, co przy 126 krowach daje ponad 63 kg na sztukę – opisuje Mariusz Łazicki. – Przygotowywanie TMR-u dla tych zwierząt rozpoczynam od pobierania kiszonego ziarna kukurydzy (4,2 kg/szt.). Potem do zbiornika dosypuję śrutę sojową (1,6 kg/szt.), śrutę rzepakową (2,8 kg/szt.) oraz paszę treściwą (5 kg/szt.). Następnie dolewana jest woda w ilości prawie 450 litrów. W kolejnym etapie pobierana jest słoma (0,4 kg./szt.), młóto (8,5 kg/szt.) oraz sianokiszonka z traw (8 kg./szt.). Na koniec z silosu pobieram kiszonkę z kukurydzy (26 kg./szt.). Kolejne dwa TMR-y są przygotowywane dla krów o niższej wydajności. Potem z paszowozu żywione są jałówki cielne, krowy będące trzy tygodnie przed wycieleniem, dwie grupy mniejszych jałówek oraz krowy zasuszone. Na koniec jeszcze raz przygotowywany jest TMR dla krów dojnych. W sumie sporządzanych jest 12 dawek.      

r e k l a m a

Silnik John Deere

Wszystkie podzespoły wozu napędzane są hydraulicznie. Maszyna ma na stanie kilka pomp, które były już wymieniane. Problemem w okresach wysokich temperatur jest grzanie oleju. Układ chłodzenia opiera się tylko na pojedynczej chłodnicy, a przy maszynie tak mocno bazującej na hydraulice to za mało. Operator nie ma żadnych zastrzeżeń do silnika. To czterocylindrowy 134-konny John Deere, który na godzinę pracy spala tylko 7–8 litrów paliwa.
– Widoczność z kabiny jest dobra. Obsługa paszowozu też nie stanowi większego problemu – dodaje Mariusz Łazicki. – Wóz ma skrętną przednią oś. Przy długiej na ponad 9 metrów maszynie jest to pewna niedogodność, dlatego kupując taki sprzęt warto wybrać układ kierowniczy z wszystkimi kołami skrętnymi. Maszyna nie jest też za szybka, bo maksymalna prędkość wynosi 12 km/h. W naszym przypadku paszowóz porusza się wyłącznie w obrębie gospodarstwa, dlatego taka prędkość w zupełności wystarcza.

Przemysław Staniszewski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a