Data publikacji 19.11.2020r.
Krzysztof
Adamiec
prowadzi w miejscowości Dzielnik, w powiecie mińskim, gospodarstwo o powierzchni ponad 45 ha. Stado bydła liczy 90 sztuk, z czego 50 sztuk stanowią krowy mleczne, a pozostałą część młodzież żeńska w różnym wieku. Surowiec dostarczany jest do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej Garwolin w Woli Rębkowskiej, w której pełni funkcję przewodniczącego rady nadzorczej.
– Proponowaną ustawę oceniam całkowicie negatywnie. Popieram główny postulat strajków rolniczych, czyli całkowite wyrzucenie ustawy do kosza. Dzisiaj zdarzają się również ludzie niedbający o zwierzęta, ale stanowią oni margines. Większość rolników, która żyje z hodowli bardziej dba o zdrowie i dobre utrzymanie zwierząt niż o siebie. Jeśli nie zadbamy o krowy mleczne, to nie będzie mleka, a jak nie będzie mleka, to nie będzie pieniędzy. Kilka osób zaproponowało coś co jest podcięciem gałęzi, na której my rolnicy siedzimy. W moim gospodarstwie wszystkie zwierzęta, które nie zostają z przeznaczeniem na przyszłe krowy, sprzedaję do dalszego opasu. Jeśli wejdzie zakaz uboju rytualnego to wiadomo, że producenci wołowiny stracą złotówkę lub nawet 1,5 zł na kilogramie żywca. Wówczas ich produkcja całkowicie przestanie być opłacalna, w związku z tym rolnicy jej zaniechają. Niech ktoś mądry powie mi co ja wówczas mam zrobić z urodzonymi w gospodarstwie byczkami. Już drugi rok z rzędu miałem dobre zbiory jeśli chodzi o ziarno zbóż i kukurydzy, a także plony kukurydzy przeznaczonej na kiszonkę dla bydła oraz traw. W tym roku zrobiłem zapas paszy, który wystarczy mi na 13 do 14 miesięcy, co pozwoli na utrzymanie stada bydła na dotychczasowym poziomie dłużej niż do przyszłorocznych zbiorów. Z pracami jesiennymi tak trafiłem, że udało mi się zaorać pola po deszczach więc nie było za sucho, a zasiałem przed większymi deszczami, więc wtedy kiedy nie było jeszcze za mokro. Jedynym problemem jest jesienna ochrona roślin. Obawiam się wjazdu z opryskiwaczem na pola, bo gleba na dwóch zagonach jest bardzo wilgotna. Całe spożycie nabiału w mojej rodzinie opiera się na produktach z OSM Garwolin. Nasza spółdzielnia uruchomiła 7 tzw. tras nabiałowych. Jeżdżą na nich samochody-chłodnie, które zaopatrują większość rolników w produkty nabiałowe. Rolnicy w umówionych miejscach mogą odbierać produkty OSM Garwolin, za które nie płacą gotówką tylko należności potrącane są z wypłaty za mleko. Przy dokonywaniu większych zakupów spółdzielnia udziela rabatów. Większość naszych hodowców korzysta z możliwości zaopatrywania się w nabiał na tych trasach. Ponadto nasi dostawcy na tych samych warunkach mogą zaopatrywać się w nabiał w naszych hurtowniach oraz sklepie nabiałowym – mówi Krzysztof Adamiec.
Marek Gawryś
wspólnie z synem Piotrem prowadzi w miejscowości Kiełpiniec, w powiecie sokołowskim, gospodarstwo specjalizujące się w hodowli bydła mlecznego. Hodowcy uprawiają około 80 ha gruntów. Stado bydła składa się z 46 krów mlecznych, około 20 jałówek oraz cieląt i ok. 20 opasanych buhajków. Surowiec dostarczany jest do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Kosowie Lackim.
– Wprowadzenie tej ustawy w życie będzie równoznaczne z założeniem pętli na szyję hodowcom bydła. W naszym gospodarstwie utrzymujemy około 20 buhajów na opas, a ponadto sprzedajemy także krowy, które nie nadają się już do produkcji mleka. Łącznie sprzedajemy blisko 30 sztuk bydła rzeźnego, więc spadek cen skupu żywca dotyczy także nas. Wiosna zapowiadała się bardzo źle i pierwszy pokos traw był słabszy, ale drugi i trzeci pokos dały niezły plon. Zasiałem także poplony, które skosiłem na sianokiszonkę. W kukurydzy może kolba nie była do końca wypełniona, ale masy było dużo. Ogólnie zebrałem dużo pasz objętościowych i mam ich spory zapas. Zbóż wysiewam niewiele i muszę kupować część ziarna, ale w tym roku plony były całkiem przyzwoite. Można powiedzieć, że prawie w całości spożywany przez nas nabiał pochodzi z naszej spółdzielni. Kupujemy go w naszym sklepie mleczarskim i jako dostawcy płacimy niższą cenę. OSM Kosów Lacki ma smaczne produkty, chociaż nie ma pełnego asortymentu i np. galanterię musimy kupować z innych mleczarni – mówi Marek Gawryś.
Jan Koryś
wspólnie z żoną Anną i synem Bartoszem prowadzi w Stryju, w powiecie ryckim, gospodarstwo o powierzchni ponad 90 ha. Stado bydła składa się ze 100 sztuk krów oraz około 40 jałówek w różnym wieku. Surowiec dostarczany jest do Spółdzielni Mleczarskiej Ryki.
– Jestem zdecydowanie przeciwny wprowadzeniu zakazu uboju rytualnego. Już przez próbę wprowadzenia tej ustawy spadły ceny żywca wołowego. Jeśli te przepisy wejdą w życie, to całkowicie stracimy rynek zbytu. W naszym gospodarstwie sprzedajemy krowy wybrakowane, więc ceny żywca wołowego są dla nas ważne. Ponadto sprzedajemy byczki do dalszego chowu i po wprowadzeniu „Piątki dla zwierząt” ich odbiór może być zagrożony. Na tegoroczne plony sianokiszonki i kukurydzy na kiszonkę nie można narzekać. W roku ubiegłym było znacznie gorzej. Jesienią aura dopisała i prace polowe na naszym terenie przebiegły bez problemów. Sery kupujemy z Ryk, ale asortyment naszej spółdzielni jest wąski i musimy także kupować nabiał z innej mleczarni. Wybieramy więc wyroby z sąsiedniej spółdzielni, jaką jest OSM Garwolin, która ma szeroką gamę produktów – mówi Jan Koryś.
Leszek Kajda
wspólnie z żoną Beatą prowadzi w miejscowości Dwornia, w powiecie łukowskim, gospodarstwo o powierzchni około 180 ha. Stado bydła składa się ze 150 krów mlecznych i około 150 jałówek. Surowiec dostarczany jest do Spółdzielni Mleczarskiej Michowianka w Michowie.
– Już wcześniej przerabialiśmy zakaz uboju rytualnego i odbił się on na hodowcach bydła mięsnego, ale także na producentach mleka, bo od razu cena krów rzeźnych spadła o 20–30%. Teraz sama zapowiedź wprowadzenia „Piątki dla zwierząt” odbiła się już negatywnie na rynku i rolnicy na tym stracili. Jeżeli prawie cała Europa prowadzi ubój rytualny, to dlaczego kosztem naszej gospodarski mamy z niego zrezygnować. Nie wiem komu przeszkadzają hodowle zwierząt futerkowych w naszym kraju, mówi się, że chodzi tutaj nie o zwierzęta a o ewentualną utylizację odpadów, które te zwierzęta zjadają. Traw na sianokiszonkę i kukurydzy na kiszonkę zebrałem tyle co planowałem. W trawach 3 i 4 pokos były słabe, ale bardzo duży plon dały pokosy 1 i 2, więc ogólnie traw zebraliśmy tyle co potrzeba. Także kukurydza zbierana na ziarno i zakiszana w rękawach dała plon ziarna nawet ponad 13 t z ha. Nasza mleczarnia rozwozi nabiał do swoich dostawców i korzystamy z tego. Należność za towar potrącana jest z wypłaty za mleko. Staramy się kupować tylko nasze produkty, które są bardzo dobre, ale ze względu na to, że nie mamy w ofercie niektórych produktów, musimy kupować także nabiał z innych mleczarni. Z orką jesienną jeszcze mamy problemy, ze względu na zbyt dużą wilgotność na niektórych polach do dnia dzisiejszego nie mogliśmy jej wykonać – mówi Leszek Kajda.
Krzysztof Lech
wspólnie z synem Andrzejem prowadzi w Woli Wodyńskiej, w powiecie siedleckim, gospodarstwo o powierzchni 50 ha specjalizujące się w produkcji mleka. Stado bydła składa się z 30 krów mlecznych i około 20 sztuk młodzieży. Surowiec dostarczany jest do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Siedlcach.
– Ta ustawa ma kilka minusów, jednym jest zakaz uboju rytualnego. Jeżeli na tych przepisach mają stracić rolnicy, to nie jest to w porządku. Wszystko co się wokół dzieje uderza w rolników. Na wsiach zostało już tylko po 2 do 3 rolników i jeszcze utrudnia się im pracę. Sialiśmy kukurydzę w totalnie suchą glebę i gdyby nie deszcze w odpowiednim momencie, to nie mielibyśmy co zbierać. Kukurydza na naszych terenach może nie jest rewelacyjna ze względu na słabe gleby, ale jesteśmy zadowoleni z tegorocznych zbiorów. Plony z użytków zielonych też były całkiem dobre. Orki jesienne wykonaliśmy bez problemów, gdyż gospodarujemy na ziemiach piaszczystych, które bardzo szybko wysychają po deszczach. Kupujemy tylko produkty z OSM Siedlce, żeby w ten sposób wspierać naszą spółdzielnię. Jakościowo są one bardzo dobre, więc ten lokalny patriotyzm przychodzi nam z łatwością – mówi Krzysztof Lech.