Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

JÓZEF IGNACY KRASZEWSKI - Sprawa kryminalna (odc. 58)

Data publikacji 02.12.2020r.

Pięćdziesiąty ósmy odcinek powie-ści sensacyjnej Józefa Ignacego Kra-szewskiego „Sprawa kryminalna”.

Niewinne na pozór zapytanie prezesa i jeszcze słówko jakieś wyrzeczone nieostrożnie przed Benigną, dozwalające się dorozumiewać, iż stary był w stosunkach z ojcem hrabiego Ottona, rozbudziło podejrzenia pani Pstrokońskiej. Znając ludzi, postanowiła bacznie śledzić, czy się czym nie zdradzi konkurent w przybyszu, i mimo zręczności hrabiego Ottona już wieczorem była pewna, że jest na tropie uknutego spisku.

Wzięła zaraz na stronę poczciwego ojca Serafina, którego pewna była, że Leokadyi jak najlepiej życzył.

– Księżulku – szepnęła mu – coś mi się zdaje, że ten tu nie darmo i nie sam z siebie przyjechał?

Ojciec Serafin palec tylko na ustach położył. Dość jej było tego znaku. Wróciła do salonu przypatrywać się kuzynkowi, ażeby wiedzieć, z jakiej go zażyć strony.

Od dawna nie widziano prezesa w tak wybornym humorze ani tak występującego, jak na przyjęcie hrabiego Ottona. Zdawał się w nim zakochany... Kuzynek posuwał względność dla gospodarza do tego stopnia, iż z nim grywał w maryasza. Anegdoty austryackie, które nader zręcznie opowiadał, były tu nowe i wzbogacały repertuar prezesa lubiącego po staropolsku trafne dykteryjki... Pół dnia siedzieli razem, stary się nim nacieszyć nie mógł. Trzeciego czy czwartego dnia po cichej bardzo poufnej rozmowie prezes go uściskał, ucałował i rzekł mu wprost:

– Przysiądź bo się, a raźnie, a śmiało... A na chłody początkowe nie bardzo zważaj, kobiety lubią napastników...

Wyrazów tych ciocia Benigna nie słyszała wprawdzie, ale uścisków i szeptanie oka jej nie uszły i to że pan hrabia wprost po tym, pokołowawszy nieco po salonie, przysiadł się już do Leokadyi.

Powiedziała sobie:

– Mam cię, ptaszku.

Pani Pstrokońska stała w oddzielnej przybudówce dworu Murawieckiego. Ponieważ nawykła była do obszernego pomieszkania, dano jej apartament cały... W temże skrzydle przez sień tylko dwa pokoje zajmował hrabia Otton. Przez cały wieczór, nie spuszczając z oka kawalera, ciocia Benigna upewniła się, że przybył nie darmo, że był bardzo zręczny i że prezes, mający słabość do niego, całej swej powagi rodzicielskiej użyje, aby go córce narzucić. Leokadya nie domyślała się tego, miała tylko jakąś instynktowną trwogę i wstręt do tego człowieka... Wychlińska, Bogu ducha winna, nie wiedziała jeszcze nic, utyskiwała tylko nad tym, jak mu się tu wszystko parafiańsko wydawać będzie.

Jeszcze dzień jeden poświęciwszy na zbadanie tajemnicy i upewnienie się o zamiarach hrabiego Ottona, postępowaniem jego utwierdzona w swem przekonaniu, pani Benigna postanowiła kontreminę przeciw brata planom podkopać. Zrazu dowiedziawszy się, że prezes będzie zajęty przybyłymi za interesem z sąsiedztwa dwoma ichmościami, którzy go o kompromis prosili, ciocia Benigna posłała po kuzynka, wzywając go do siebie.

Szczęśliwy z tego dowodu łaski dziedziczki Borków, o którą bardzo mu polecał starać się prezes, hrabia Otton pospieszył do niej. Zastał ją z pończoszką u okna, bardzo skromnie ubraną... samą jedną.

– Ponieważ brat dziś zajęty, a wy tak jesteście sami, bojąc się, ażebyś kuzynek nie nudził się, posłałam go prosić do siebie. Nie bardzo cię moją rozmową ubawię – ale przynajmniej nie uśniesz... Przyznaj się, że ci tu po Wiedniu musi być nudno.

– A, nie! – zawołał Otton. – Je suis de bonne composition*, nie nudzę się nigdy, a tak miłe towarzystwo, jak tu, rzadko się spotyka.

– Nawykłeś jednak do świetniejszego.

– Bywałem w różnych... (cdn.)

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a