Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Naskarżyć do premiera Morawieckiego

Data publikacji 04.12.2020r.



r e k l a m a

Na prawie wszystkich rynkach rolnych panuje kryzys. Dobrze jedynie płacą zboża. Cena trzody chlewnej oscyluje wokół trzech złotych za kilogram żywca, wołowina płaci w granicach 6–7 zł, zaś za brakowane krowy można dostać co najwyżej 5 złotych za kilogram żywca. Ceny kurczaków spadły poniżej 2 złotych za kilogram. Zaś 30 groszy za kilogram ziemniaków jest przyzwoitą ceną. Koszmarnie tanie są też inne warzywa – na przykład buraki. Tę wyliczankę można by poszerzyć. W miarę przyzwoite są jeszcze ceny skupu mleka. Chociaż prognozy na rynku mleka nie rysują się zbyt ciekawie, bowiem jak mięso i podstawowe warzywa tanieją, to wnet pojawi się pretekst, aby obniżyć ceny produktów nabiałowych. Oczywiście ceny na półkach pójdą w dół bardzo symbolicznie. Natomiast ceny zbytu ulegną drastycznemu obniżeniu. I nawet w kryzysie okaże się, że bardzo aktualne jest stare przysłowie: lepszy mały handelek niż duży szpadelek.
Od lat prezentujemy stanowisko, że dodatkowe pieniądze dla rolnictwa można znaleźć w wielkich sieciach handlowych, a nie w budżecie państwa. Bowiem realnie budżet państwa w dziale wydatki na rolnictwo zmniejsza się systematycznie z roku na rok – zarówno pod względem realnym, a więc z powodu inflacji, jak i nominalnym – wielkości sumy pieniędzy zapisanej w projekcie ustawy budżetowej. Bardzo trudny będzie budżet na 2021 rok, ponieważ priorytetem będą wydatki na walkę z koronawirusową zarazą. Wszak same szczepionki mogą kosztować nawet 10 miliardów złotych. A więc mniej więcej tyle samo, ile jest zapisane na rolnictwo w tegorocznej ustawie budżetowej – bez środków ze Wspólnej Polityki Rolnej i bez wydatków na KRUS.
Mamy dobrą i złą wiadomość. Dobra to ta, że bardzo powoli i z ogromnymi trudnościami zbliżamy się do rozwiązania problemu, który nazywa się: jak zapewnić opłacalność produkcji rolniczej. Natomiast zła to ta, że ma to miejsce nie w Polsce, tylko w Niemczech.
Otóż nie potrzeba do tego rynkowych interwencji, prywatnego przechowywania czy dotowania eksportu. Wystarczy wielkie sieci handlowe, które rządzą rynkiem detalicznym, zmusić do płacenia rolnikom cen gwarantujących tę opłacalność. Jest to zadanie bardzo trudne. Weźmy na przykład mleko spożywcze. W Polsce sprzedaje się go około 1,5 mld litrów rocznie. Gdyby handel, w którym decydującym elementem są wielkie sieci handlowe, musiał obniżyć swój zarobek o 10 groszy na litrze, aby cena zbytu wzrosła o 10 groszy, to straciłyby 150 mln zł rocznie. Nikt dobrowolnie się na to nie zgodzi. Tak na marginesie, to na rynku krajowym branża mleczarska sprzedaje produkty za ponad 24 miliardy złotych rocznie. I gdyby tylko miliard złotych został u przetwórców w postaci wyższych cen zbytu, to zakłady mleczarskie miałyby lepszą rentowność, zaś średnia cena skupu mogłaby wzrosnąć o 5 groszy. Ale do tego celu potrzebne jest przełamanie dyktatu wielkich sieci handlowych. Bowiem wyższe ceny zbytu nie mogą oznaczać wzrostu cen na sklepowych półkach.
Ostatnio na tym tle doszło do dużych zawirowań w Niemczech. Najpierw Julia Klöckner, tamtejsza minister rolnictwa, przygotowała projekt ustawy dostosowujący niemieckie prawo do unijnych regulacji. A następnie na konferencji prasowej obsobaczyła Lidle, Aldi, Kauflandy i resztę, prezentując ich najczęstsze grzechy wobec dostawców żywności, czego wcześniej nie było. Wszak w Niemczech funkcjonuje komisja trójstronna ustalająca minimalne ceny sprzedaży przetworów mlecznych, tak aby ceny skupu mleka pozwalały osiągać choćby minimalny zysk. Wydawać by się mogło, że stosunki między producentami żywności a jej sprzedawcami są tam, przynajmniej w porównaniu do Polski, cywilizowane. Ponadto niemieccy rolnicy – o czym wielokrotnie pisaliśmy – otrzymują wyższe dopłaty bezpośrednie od polskich oraczy. Minister Klöckner jednak wszystkich, a szczególnie sieci handlowe, zaskoczyła. Działo się jak w dobrym horrorze. Zaczęło się od trzęsienia ziemi i napięcie rosło. Sieci bowiem napisały do kanclerz Angeli Merkel skargę na minister rolnictwa, że są zszokowane tym, że atakuje się ich reputację. To rozwścieczyło rolników, którzy masowo zaczęli blokować ich centra dystrybucyjne. I zaczęła się zadyma, o której piszemy na 7 stronie tego wydania „Tygodnika Poradnika Rolniczego”. Jednak policja za tę zadymę nie nękała bynajmniej niemieckich rolników. Tak, jak nasza za protesty przeciw ustawie zwanej futerkową – patrz strony 1 oraz 54–55.
Unijne regulacje dotyczące nieuczciwych praktyk handlowych mają być wdrożone do maja 2021 r. Mamy nadzieję, że nasz rząd ustawą z 2016 r. o przeciwdziałaniu nieuczciwemu wykorzystywaniu przewagi kontraktowej w obrocie produktami rolnymi nie powiedział ostatniego słowa. I że wiosną 2021 roku możemy się spodziewać antysieciowych przepisów – co najmniej tak odważnych, jak nieszczęsna „5 dla zwierząt”. Liczymy na to, że prezesi Lidla i Biedronki, po zapoznaniu się z projektem ustawy, naskarżą na ministra Grzegorza Pudę – albo jego następcę – do premiera Morawieckiego.

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a