Sprwa kryminalna odc. 59
– Jednak więcej pewnie na wielkim świecie. Gdybyś się chciał nawet tego zapierać, znać to po was... Mnie kuzynka trochę żal – no, ale coś dla familii uczynić potrzeba. To wasza ofiara na jej ołtarzu.
– Wcale dla mnie nie ciężka! – śmiejąc się, rzekł hr. Otton – Jestem tu jak w raju doprawdy...
– Brak tylko Ewy... – dodała Benigna.
– A! I to nawet nie, bo, kuzynku, Leokadyja bardzo by nią być mogła...
– Tak? – spytała ciotka Benigna... – Czy ci się podobała?
– Bardzo – rzekł hrabia – mało jeszcze miałem sposobności bliżej ją poznać, lecz coś ma w sobie tak sympatycznego.
– A! – rozśmiała się pani Pstrokońska – Ale nie znajdujesz, że wygląda smutna i jakby chora? Ja zmianę od niejakiego czasu w niej widzę –
westchnęła ciocia i jakby posmutniała sama. Otton spojrzał na nią ciekawie.
– Państwo bo na przekór całemu światu żyjecie – dodał po chwilce – dla młodej osoby życie tak spędzać na wsi, osamotnionej, gdy wszyscy skupiają się do miasta na zimę – to wpływa na humor.
– Leokadya nie lubi się bawić – odparła ciotka. – Ona zresztą do tego rodzaju życia nawykła...
– Pomimo to, sądzę – przerwał Otton – że doskonale by się zaklimatyzowała w ożywionych salonach stolicy jakiej...
– Nie wiem, może – mówiła ciotka... – ale o czym bardzo wątpię, to żebyście wy, kochany kuzynie, mogli się z naszem życiem oswoić i do niego przywyknąć.
– A! – zawołał żywo hr. Otton – ja nawet lubię wieś, miejska ta wrzawa, której miałem dosyć, sprzykrzyła mi się... Wzdycham do spokojnego wiejskiego kątka...
– Ale w gniazdku we dwoje, nieprawdaż?
– Tak, zdaje się, że czas by już było... – szepnął, wzdychając i gładząc dosyć już znaczną łysinę hrabia Otton.
– Przyznajże mi się jako życzliwej krewnej, czy... nie przyszło ci już co na myśl, patrząc na Leokadyę?
Zapytanie to tak śmiało rzucone, zdawało się podyktowanem życzliwością i hr. Otton, nie domyślając się w niem złej woli, choć nieco się zawahał, odpowiedział otwarcie.
– A! Gdyby to było możliwem?
Benigna popatrzała nań z uwagą. – Siądź no tu przy mnie – rzekła. – Pomówimy, Możesz mi wierzyć, że ci, dobrze życzę. Jeśli ta myśl się w tobie zrodziła, mam sobie za obowiązek być z kuzynkiem otwartą, a zobaczysz, że ci to nawet wyjdzie na dobre.
Otton pospieszył pocałować ją w rękę, Benigna mówiła dalej.
– Będę z tobą szczerą. – Masz wszelkie szansę, że staranie by ci się powiodło, jesteś miły, umiesz sobie ująć ludzi, prezesa niezawodnie miałbyś za sobą... ale – ale o serce Leokadyi, mój drogi, szepnęła cicho – staranie bardzo trudne. Należysz do familii, nie potrzebuję nic kryć przed tobą, Leokadya od młodości ma stałe przywiązanie do człowieka, który ją kocha, a za którego ojciec wydać jej nie chce. Jest znękaną i nieszczęśliwą, nie przystałaby ci rola narzuconego męża, innym zaś wątpię, byś mógł być.
Hrabia Otton, słuchając, spoważniał i pobladł.
– Słuchaj mnie cierpliwie – ciągnęła dalej ciotka. Leokadya ulegnie ojcu, to pewne, lecz czy ci przyniesie szczęście, a znaczny jej majątek czy ci wynagrodzi smutno pożycie? Nie wiem... Jeśli prezes rachuje na mnie, że ja także zapiszę, co mam, drogiej Leokadii – myli się.
Otton milczał ciągle.
– Lecz – lecz – zdaje mi się – począł, namyślając się z wolna, że – wszakże spróbować zawsze można... Panna Leokadya znużoną jest i nieszczęśliwą, może też odstąpi od tego uczucia, które ją tyle cierpień kosztowało..... Usposobienie zmienić się może...
– Będę z tobą jeszcze otwartszą, zawołała ciocia Benigna – nie narzucaj się Leokadyi, zamiast iść przebojem, pomóż nam do przełamania oporu prezesa, a przynajmniej nie pomagaj jemu do dręczenia córki – ja ci się za to wywdzięczę... Mam do rozporządzeniu majątek. Miło mi będzie dać ci w nim udział – mówię jak krewna życzliwa, która twego szczęścia pragnie. Słuchaj, wiele długów cięży na twojej wiosce, bo że musisz mieć długi, to ci z oczów czytam!
Otton się mimowoli rozśmiał.
– Wic pani co? półtorakroć sto tysięcy guldenów ledwie by może oczyściło z grzechów młodości.
– Bądź moim sprzymierzeńcem – przerwała ciocia Benigna – a ja ci twe długi opłacę – daję słowo na to.
Otton uśmiechnął się, oczy mu błysnęły.
– Ale to by było szkaradnie! zawołał.
– Przyjąć od blizkiej krewnej legat, ofiarę!
– Sprzedać się! – podchwycił Otton.
(cdn.)