Kujawsko-Pomorskie
Od 2011 r. zdarzały się drobne usterki, które przez rolnika były usuwane. Do modelu New Holland Clayson 8080 nie brakowało na rynku części zamiennych. Rolnik zaś wykonywał przy maszynie zwykłe czynności serwisowe jak wymiana oleju, filtrów, smarowanie i czyszczenie. Maszyna nie jest intensywnie użytkowana.Do poważnej usterki doszło jednak w zeszłym roku. W lipcu podczas żniw pękł wałek, który przekazuje moc na zespoły odpowiadające za młócenie zboża w maszynie. Na wałku zamontowane jest także koło pasowe, które odpowiada za napęd poszczególnych elementów maszyny.
– Te dwa elementy zapewniają napęd wszelkich pomp i wariatorów. Prawdopodobnie zarówno wałek, jak i koło były częściami oryginalnymi. Kombajn miał 30 lat. To długowieczna i według mnie niezwykle trwała maszyna. Awaria ważnych elementów była zrozumiała. Przepracowały przecież wiele tysięcy motogodzin. Materiał się zwyczajnie zużył. Uszkodzony wałek oraz koło spowodowały, że kombajn został unieruchomiony. Nie chciałem kombinować i regenerować tych części. Stwierdziłem, że lepiej będzie zakupić nowe. Pojechałem do sklepu z częściami, w którym na co dzień się zaopatruje. Zostałem poinformowany, że takie części są dostępne. Trzeba je tylko sprowadzić. Zostało złożone zamówienie i po dwóch dniach otrzymałem zarówno wałek, jak i koło pasowe wariatora. Za wałek zapłaciłem 890 zł. Znacznie droższe było koło. Koszt zakupu wyniósł ponad 2845 zł – wymienia Ostrowski.
r e k l a m a
Pęknięcia i wżery
Kiedy wystąpiła awaria kombajn pozostał na polu. Rolnik nie miał możliwości jego odholowania do gospodarstwa. Demontaż, jak i montaż części został przeprowadzony przez rolnika. New Holland z 1989 r. to w porównaniu z dzisiejszymi modelami prosta, oparta przede wszystkim na mechanicznych rozwiązaniach, maszyna. Jej obsługa jest niewiele bardziej złożona niż popularnego Bizona.Części odpowiadające za napęd elementów roboczych kombajnu zostały założone. Udało się dokończyć żniwa. Kombajn w 2019 r. wymłócił jeszcze 20 ha zbóż. Po zakończonym sezonie pracy maszyna została poddana standardowym procedurom konserwacyjnym. Została wyczyszczona, nasmarowana oraz na zimę wstawiona do garażu. Przed rozpoczęciem tegorocznych żniw także zostały przeprowadzone rutynowe czynności.
– Podczas przeglądu zauważyłem, że na kole pasowym pojawiły się pęknięcia. Wystąpiły też wżery rdzy. Uwidoczniły się również pęknięcia na kanale smarnym. Myślałem, że to odkleił się nadmiar nałożonej farby. Użyłem stalowej szczotki. Okazało się, że pojawiła się poważna usterka na kole pasowym. Przez pęknięcie wydostawał się rozgrzany towot. Według mnie, to był błąd, który miał miejsce na etapie wykonywania odlewu. Kiedy koło kupowałem w jego wnętrzu, w miejscu gdzie osadzany jest wałek była ładna równa gładź. Niezaburzona powierzchnia. Zgłosiłem się do sprzedawcy. Spytałem, co mam robić. Polecił mi demontaż wałka i koła, przywieźć te części i zgłosić reklamację. Kombajn pracował przecież od momentu zakupu tylko na około 20 ha – opowiada Paweł Ostrowski.
Reklamacja została zgłoszona w czerwcu tego roku. Części zostały odesłane do firmy, z której sklep rolniczy je sprowadził. Rolnik został poinformowany, że "reklamacja została uznana". Wał został zrobiony na nowo, natomiast koło pasowe zostało dokładnie wyczyszczone, poprawione oraz spasowane do nowego wałka. Na obydwie części została przedłużona o rok gwarancja.
– Sądzę, że wałek był wadliwy, bo był mniejszy niż oryginalny. Koło pasowe zostało przeszlifowane. Spasowane z odpowiednim rozmiarem napędowego wałka. Jednak nic nie zrobiono z pęknięciami. Ze względów bezpieczeństwa nie mogłem założyć pękniętego koła pasowego. Przecież to mogłoby spowodować znaczne niebezpieczeństwo podczas jazdy drogowej albo pracy na polu. Pęknięte koło oznaczałoby nagłe unieruchomienie pomp i innych wrażliwych elementów kombajnu. Nie mogłem założyć części, która nie zapewniałaby bezpieczeństwa oraz skuteczności pracy. Na kole widniały nadal pęknięcia oraz ubytek w odlewie w miejscu osadzenia wałka z kołem. Poprzez pęknięcia mógł wydobywać się smar, co mogło doprowadzić do zatarcia łożyska i w efekcie stwarzałoby ryzyko zapalenia kombajnu – twierdzi Ostrowski.
Rolnik złożył więc kolejny wniosek reklamacyjny. Domagał się kola pasowego nowego lub wolnego od wad. Z powodu braku części nie miał sprawnego kombajnu. Narażony był też na ponoszenie kosztów związanych z wynajmowaniem kombajnu. Wniosek reklamacyjny został w połowie sierpnia br. odrzucony. Firma, która dostarczyła koło tłumaczyła, że "uszkodzenia mechaniczne nie podlegają reklamacji".
– Wystosowałem jeszcze jedno pismo. Wskazywałem, że wał i koło kupiłem nowe. Po przepracowaniu kilkudziesięciu mth przy rutynowym przeglądzie zauważyłem pęknięcia. Po demontaży i konsultacji z mechanikami maszyn rolniczych doszedłem do wniosku, że wał, który zakupiłem, był wadliwy i posiadał większy luz. Reklamacja wałka została przecież uznana. Nieodpowiedni rozmiar doprowadził do drgań, które spowodowały pęknięcie koła pasowego. Winą za uszkodzenie koła pasowego zostałem ja obarczony. Zarzucono mi, że powstały uszkodzenia mechaniczne. Nie wzięto zaś pod uwagę, że to wał i jego rozmiar mógł bezpośrednio wpłynąć na uszkodzenie koła – twierdzi Paweł Ostrowski.
Luz a nie wada
Reklamacja została jednak odrzucona. Firma odpowiedzialna za części stwierdziła, że drobne pęknięcia koła pasowego miały być spowodowane luzem między wałem a kołem, luz powstał na skutek niedostatecznego skręcenia ze sobą tych elementów, które po pewnym czasie zaczęły się odkręcać, powodując luz.Rolnik został także poinformowany, że "reklamacja dnia 30.06.2020 została grzecznościowo uznana (…) Dla dobra współpracy reklamacja została uznana i dlatego firma (…) wyprodukowała nowy wał, który został dopasowany do koła pasowego, które w ocenie producenta oraz naszej zostało spowodowane nieprofesjonalnym montażem – elementy nie zostały poprawnie skręcone, przez co powstał luz, który doprowadził do uszkodzenia części".
Z dokumentów, jakie przedstawił nam rolnik wynika więc, że koło pasowe zostało źle zamontowane. Winę za awarię ponosi więc nieprawidłowy montaż a nie nieodpowiedni wałek, którego reklamacja została uznana, ale nie z powodu fabrycznej wady tylko "grzecznościowo". Zdziwienie rolnika było tym większe, że został on poproszony o przesłanie "pełnej dokumentacji technicznej sporządzonej przez serwis, który dokonywał naprawy, w tym montażu (…) wymienionych części".
– Ten kombajn w tym roku skończył 31 lat. Czy oznacza to, że dostawca części wymaga, aby do naprawy tak starego kombajnu zatrudniać specjalistyczną ekipę mechaników? Zresztą do koła nie była dołączona żadna instrukcja ani informacja, że montażu mogą dokonywać uprawnieni fachowcy. Sam montowałem część – mówi Paweł Ostrowski.
O pomoc rolnik zwrócił do się Powiatowego Rzecznika Konsumentów.
– Rzecznik poinformował mnie, że to sprzedawca a nie producent lub dostawca odpowiadają bezpośrednio za produkt. To on jest ostatnim dysponentem części i to on ponosi odpowiedzialność z tytułu gwarancji. Gdybym firmę dostarczającą części pozwał, to sąd odrzuciłby od razu taki pozew. Przy pierwszym wniosku reklamacyjnym sprzedawca stwierdził, że dostarczona przeze mnie dokumentacja zdjęciowa wskazuje na wadę produktu – mówi Paweł Ostrowski.
Rolnik rozważa skierowanie sprawy do sądu i pozew cywilny. Kombajn jest sprawny. Miejscowa firma ślusarska oryginalne koło poddała regeneracji. Odlała także nowy wał. Koszt operacji wyniósł 1,7 tys. zł. Pytania o przyczyny odrzucenia reklamacji wysłaliśmy do firmy, która części dostarczyła. Czekamy na odpowiedź.