Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Miastowi gorsi od konkwistadorów

Data publikacji 10.12.2020r.

Są zaliczani do najlepszych hodowców i producentów mleka. Ich gospodarstwa powinna czekać świetlana przyszłość. Problem jednak w tym, że są zlokalizowane w wiejskiej gminie Łubianka, która kolonizowana jest przez mieszkańców dużego miasta z intensywnością, która zawstydziłaby hiszpańskich konkwistadorów. Sprzyja temu polityka gminy.

kujawsko-pomorskie
Władze gminy tłumaczą, że sporządzają miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, aby uporządkować procesy budowlane w poszczególnych sołectwach. Procedura trwa, ponieważ o ustalenie statusu działek mieli składać liczne wnioski rodowici mieszkańcy. Plan, a wcześniej studium uwarunkowań przestrzennych wyglądają jak marzenie dewelopera.
– Jeśli plan zagospodarowania zacznie obowiązywać, uniemożliwi jakikolwiek rozwój. Mam oborę i chciałbym ją powiększyć. Tylko że grunty dookoła gospodarstwa zyskają status budowlany. Nie postawię nowego budynku, garażu, silosu. O zbiorniku na gnojowicę nawet nie wspomnę... Jak się miastowi wprowadzą, to im będą przeszkadzać hałasy, praca maszyn oraz produkcja mleka – mówi Wojciech Machnicki.
Hodowca bydła posiada 120 dojnych krów. W dwóch wolnostanowiskowych budynkach utrzymywanych jest 230 szt. bydła. Jest dostawcą SM Mlekovita. Średnio od krowy w ciągu roku uzyskuje 11 tys. kg mleka. Rodzinne gospodarstwo jest wielopokoleniowe.
– Kiedy stawiałem oborę w 2008 roku, w bezpośrednim sąsiedztwie gospodarstwa było niewiele zabudowań. Jednak wtedy to był teren przeznaczony pod produkcję rolną – twierdzi Machnicki.
Rolnik nie może pogodzić się z faktem, że jego pola mają stracić przeznaczenie rolnicze.
– Nigdy tych gruntów nie sprzedam. Brakuje mi ziemi pod produkcję roślinną. Projekt tego planu nie był konsultowany. Przeznaczenie terenu pod mieszkaniówkę spowoduje, że nigdy nie wybuduję dodatkowego zbiornika na gnojowicę. Nie chcę co miesiąc drżeć, czy wystarczy miejsca na nawóz – tłumaczy rolnik.

r e k l a m a

Obora za wysoka

Bracia Michał, Mikołaj i Maciej Januszowie wraz ze swoją mamą Małgorzatą prowadzą gospodarstwo, w którym utrzymują 140 krów mlecznych. Średnia wydajność wynosi ponad 10 tys. l mleka od krowy. Wynik ten należy uznać za niesamowity, zważywszy na to, że zwierzęta są utrzymywane w bardzo trudnych warunkach – w starym, rozpadającym się budynku. Od lat gospodarstwo, które jest w powiecie toruńskim czołowym dostawcą OSM Łowicz, stara się postawić nową oborę. Jednak władze gminy nie wydają decyzji środowiskowej niezbędnej do uzyskania pozwolenia na budowę. Rolnicy chcą zbudować nową oborę na fundamentach starej. Krowy miałyby łatwy dostęp do pastwiska.
– Przez trzy lata studiowałem prawo. Po śmierci ojca zrezygnowałem ze studiów. Trzeba było zająć się gospodarstwem. Z dojenia krów może być dobry interes, pod warunkiem że ma się wiedzę i umiejętności związane z utrzymaniem zwierząt – mówi Mikołaj Janusz.
Krowy w rozpadającej się, pokrytej eternitem oborze, która nadaje się do rozbiórki, nie są utrzymywane na uwięzi. Część z nich przebywa na świeżym powietrzu. Spora grupa zwierząt na wybiegach jest utrzymywana także zimą. Krowy muszą się przystosować, ich sierść staje się gęstsza. W gospodarstwie przygotowano betonowy stół paszowy, z którego pobierana jest pasza. Gospodarze kilka lat temu rozpoczęli przygotowania do inwestycji. Rozebrali jeden z budynków, tak aby po modernizacji obory umożliwić dojazd.
– Okazało się, że o oborze możemy zapomnieć. Poszło o wysokość budynku. Zabudowa mieszkaniowa jest ważniejsza. Obora kłułaby w oczy właścicieli pobliskich domków. Pozostała nam możliwość postawienia konstrukcji typu namiot na 40 DJP. W gminie zasugerowano nam, abyśmy ją przenieśli poza gospodarstwo. Nie możemy się pogodzić z faktem, że działki budowlane zostały wyznaczone na należących do nas gruntach, które użytkujemy rolniczo. O zmianach nikt nas nie informował – mówi jeden z braci.
Rodzinne gospodarstwo nie ma możliwości rozwoju. Drogie maszyny rolnicze stoją pod gołym niebem, a zwierzęta są upychane w garażach.
– Kiedy się tutaj ponad 32 lata temu sprowadziłam, dookoła było puste pole. Owies rósł wzdłuż piaszczystej drogi. Dziś owsa nie ma, za to porosły domki mieszkalne – mówi Małgorzata Janusz.

Likwidacja zwierząt

W jeszcze trudniejszej sytuacji jest Stanisław Cieciura. Jego gospodarstwo leży niemal w centrum Łubianki – gminy graniczącej z Toruniem. W centrum wsi, która faktycznie pełni funkcję małego miasteczka, znajduje się obora z krowami mlecznymi.
– Uprzedzałem radę, że chcę postawić oborę na 40 krów. Nikt nie zgłosił sprzeciwu. W tym roku gmina przygotowała koncepcję planu zagospodarowania. Jednak uwag nie można było wnieść – w pandemii wszystko pozamykane, a dostęp do urzędu utrudniony. Mam 4 ha gruntu. Kilka lat temu wnioskowałem, aby założyć tam gospodarstwo. Zostawili tylko siedlisko, a reszta została wydzielona pod budownictwo mieszkaniowe – opowiada Stanisław Cieciura.
Hodowca jest dostawcą OSM Łowicz. W pobliżu gospodarstwa ma 9 ha pola. Myślał, że będzie mógł na nim wybudować nową oborę. Niemal 50-hektarowe gospodarstwo w przyszłości chce przejąć jego syn Marcin.
– Nic tam nie zrobię. Moje pole w całości zyskało status budowlany. Gmina nawet równiutkie działki na całym polu wydzieliła. Ziemia jest droga. Nie powiększę areału. Jedyną szansą na rozwój jest zwiększanie produkcji zwierzęcej – dodaje Cieciura.
Rolnicy alarmują, że w Łubiance zmieniany jest status najcenniejszych rolniczo terenów.
– To jest najlepsza ziemia w Łubiance. Mimo to wójt proponuje, aby rozwijać budownictwo mieszkaniowe. Aby zmienić plan na grunty III klasy, potrzebna jest zgoda ministerstwa rolnictwa. Na szczęście resort jeszcze jej nie wydał. Po sporządzeniu planu będą działki pod zabudowę, a między nimi wysepki rolnicze pól III klasy. Mieszkańcy Torunia zbudują więc domy, a rolnicy będą między nie lać gnojowicę – ostrzega Czesław Osak z gminy Łubianka.
Władze gminy bronią planu zagospodarowania, twierdząc, że pod wnioskiem o jego uchwalenie podpisało się stu mieszkańców. Kiedy spytaliśmy o dostęp do dokumetów, usłyszeliśmy, że jest to możliwe, jednak nie w tej chwili, ponieważ wnioski są w biurze, które zajmuje się opracowywaniem projektu planu.
– Wieś się zmienia. Wielu mieszkańców posiada ziemię, która jest dzielona na działki i sprzedawana. Tak czynią też rolnicy. Mieliśmy wiele wniosków o to, aby opracować i wprowadzić plan zagospodarowania. Sami mieszkańcy zgłaszali potrzebę zmiany statusu terenów z rolnych na zabudowę – tłumaczy Jerzy Zająkała, wójt gminy Łubianka.
Zapewnia, że zależy mu na rozwoju rolnictwa oraz zaspokojeniu potrzeb i interesów pozostałych mieszkańców, także tych napływowych. Dochód gminy z podatku rolnego to 800 tys. zł, z podatku PIT aż 5,5 mln zł.
– Jeśli chodzi o pana Machnickiego, funkcjonowanie gospodarstwa nadal będzie się odbywało bez ograniczeń. Może się zdarzyć, że będzie konieczne uzyskiwanie zgody lub opinii sanepidu i dyrekcji ochrony środowiska. Januszowie dostaną zgody na modernizację obory, pod warunkiem że nie będzie ona wyższa, niż dopuszcza miejscowe prawo. Pan Cieciura nadal będzie mógł uprawiać ziemię w centrum Łubianki. Jednak budowa obiektów inwentarskich będzie wykluczona. Na projekcie planu grunty zostały podzielone na działki. Jest to oznaczenie tylko orientacyjne. Plan formalnie nie ingeruje w podział działek – tłumaczy Jerzy Zająkała.
– Studium zostało opracowane w 2014 roku. Moja obora stoi od 2008. Producentami mleka jesteśmy od wielu lat – zauważa Wojciech Machnicki.

Tomasz Ślęzak

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a