r e k l a m a
Im większy wybór, tym trudniej
Rolnicy potwierdzają, że wybór jest bardzo trudny i samodzielnie ciężko jest podjąć decyzję. Trzeba rozmawiać z innymi rolnikami, wymieniać się doświadczeniami i spostrzeżeniami. Warto posłuchać doradców z firm nasiennych, ale najlepiej z kilku, żeby można było przeanalizować, porównać i wyciągnąć wnioski. Koszt zakupu nasion na hektar ma bardzo dużą rozpiętość. Możemy kupić ziarno siewne za 400 zł na hektar, ale nierzadko kosztuje 700, czy 800 zł/ha. Trzeba znaleźć jakiś złoty środek.W tekście skupimy się na kukurydzy uprawianej z przeznaczeniem na kiszonkę. Kilku cennych wskazówek z własnych doświadczeń i obserwacji udzielą Czytelnikom hodowcy z Warmii i Mazur.
Warto zacząć od List Odmian Zalecanych
Zastanawiając się nad odmianą warto przeanalizować wyniki doświadczeń prowadzonych w ramach Porejestrowego Doświadczalnictwa Odmianowego (PDO) w naszym województwie lub w najbliższym sąsiedztwie, bo w przypadku kukurydzy nie wszystkie województwa tworzą Listy Odmian Zalecanych. Odmian rekomendowanych na 2021 rok jeszcze nie mamy. W roku 2020 dla kukurydzy przeznaczonej na kiszonkę Listy Odmian Zalecanych stworzyły cztery województwa: podlaskie, kujawsko-pomorskie, pomorskie i łódzkie.Ciężko jest jednoznacznie wybrać odmiany, które są najlepsze, bo na to, żeby były najlepsze, składa się wiele czynników, o które powinien zadbać rolnik, agronom czy hodowca. Rolnicy nie powinni kierować się tym, że kupili bardzo dobrą, drogą odmianę, więc sukces gwarantowany. Odmiana jest tylko obietnicą potencjału i po stronie rolnika jest uwolnienie tego potencjału z nasion kukurydzy dzięki odpowiedniemu przygotowaniu gleby, nawożeniu, pielęgnacji czy ochronie. Liczenie, że wysoki plon spadnie tylko z deszczem to trochę za mało.
Jeśli chodzi o odmiany przeznaczone na kiszonkę, to popyt od wielu lat utrzymuje się na podobnym poziomie, wynikającym z poziomu pogłowia w naszym kraju. Jeżeli chodzi o ziarno, to w tej chwili jest dużo większe zainteresowanie. Powodem jest bardzo dobra cena, a dodatkowo w tym roku kukurydzy ziarnowej jest znacznie mniej, bo w niektórych rejonach Polski susza zrobiła swoje i plony miejscami były bardzo niskie.
r e k l a m a
Trzeba zabezpieczyć potrzeby i mieć mały zapas
Odwiedzając wiele gospodarstw hodowlanych na Warmii i Mazurach zauważyłam, że rolnicy nie mają już problemu ze zbyt małą ilością zielonej masy. Większość z nich nawet na słabszych glebach przy niesprzyjających warunkach, potrafi wyprodukować taką ilość, która zabezpieczy ich potrzeby i jeszcze będzie trochę na zapas. Podczas rozmów rolnicy zdradzili mi sekret, jak to robią. Po prostu ostatnie lata z nieprzewidywalną pogodą i wiosennymi suszami nauczyły ich, żeby siać zawsze trochę więcej kukurydzy niż potrzebują. Dzięki temu w roku słabych plonów, niekorzystnych warunków czy inwazji dzików, mogą spać spokojnie, bo silosy z poprzedniego sezonu jeszcze są, a do tego z niewielką górką. Jest to bardzo rozsądne podejście, bo z jednej strony nie martwią się, mają zabezpieczoną dostateczną ilość paszy na zimę. A z drugiej strony, zaczynają pracować nad jakością kiszonki.– Mamy zapas kiszonki z kukurydzy, więc wiemy, że nie musimy szukać odmian o jak najwyższym plonie zielonej masy, możemy wybrać odmiany o nieco niższym plonowaniu pod względem masy, ale o dużym udziale kolb, bo dzięki temu uzyskamy wysoki poziom skrobi. Zawsze zwracamy uwagę, żeby kolba była odpowiednio wykształcona i nalana, tylko wtedy możemy liczyć na energię, bo to, że mamy na roślinie 5 kolb do połowy wypełnionych, niewiele nam daje – wyjaśnia Krzysztof Kalinowski z gospodarstwa w powiecie szczycieńskim.
– Ważny przy uprawie kukurydzy jest cynk w całym okresie wegetacyjnym, a zwłaszcza w okresie budowy ziarna. W fazie dojrzałości technologicznej do zbioru kukurydza akumuluje w ziarnie prawie 80 proc. całkowitej ilości pobranego cynku – dodaje Krzysztof Kalinowski.
W ostatnich 3 latach długa, ciepła jesień powodowała, że kukurydza szybko nie kończyła rozwoju, cały czas rosła, trwała wegetacja, więc nalewanie skrobi w kolbach trwało bardzo długo. Tak naprawdę każdemu hodowcy chodzi głównie o plon energii, bo przy żywieniu bydła kiszonka z kukurydzy jest podstawowym komponentem energetycznym.
Sprawdzone odmiany i zawsze coś nowego
Przeważnie rolnicy sieją kilka odmian kukurydzy. Na ok. 80 proc. przeznaczonego pod kukurydzę areału sieją swoje sprawdzone odmiany, a na pozostałym areale 1–2 odmiany do sprawdzenia i przetestowania. Trzeba pamiętać, że kukurydze są mieszańcami, więc w odmiennych warunkach w różnych miejscach będą zupełnie inaczej plonowały.Kukurydza potrzebuje pH minimum 6,0 oczywiście rolnicy sieją ją również na glebach o niższym odczynie i jakoś rośnie. Ale właśnie chodzi o to, żeby rosła jak najlepiej, bo ma do tego potencjał. Trzeba pamiętać, że przy niższym pH efektywne nawożenie nie jest możliwe. Nawet jeżeli damy roślinie duże ilości nawozów mineralnych, to nie wszystkie składniki będą pobrane, bo część będzie zablokowana przez niski odczyn gleby. Więc najlepiej zacząć od początku, czyli od zwapnowania, a dopiero później przejść do nawożenia mineralnego doglebowego i uzupełnienia wiosennych niedoborów nawożeniem dolistnym.
Decydując się na taką czy inną odmianę nie ma co się spodziewać, że 100 proc. rolników, z którymi porozmawiamy będzie zadowolonych, ale jak zadowolonych jest ponad połowa, to znaczy, że odmiana jest dobra.
Jan Kocik, hodowca bydła mlecznego z Wierzbowa (pow. mrągowski) wyjaśnia, że zawsze sieje kilka odmian kukurydzy. Lubi sprawdzać i testować na własnych polach, jak rzeczywiście zachowuje się dana odmiana. Poza tym mozaikowate gleby, którymi dysponuje już nie raz pokazały, że rośliny zachowują się różnie i nie zawsze tak, jak to opisano w katalogu, czy na ulotce.
– Myślę, że ma sens uprawa znanych i sprawdzonych odmian oraz na mniejszym areale sprawdzanie nowości. Tak robię i nigdy nie brakuje w gospodarstwie kiszonki z kukurydzy, nawet w suchych latach jest zapas paszy. Na polu różnica między poszczególnymi odmianami jest czasem bardzo wyraźnie widoczna. Zdarza się nawet 150 cm różnicy w wysokości. Ale później, jak wszystko się razem kosi to odmiany doskonale uzupełniają się, dzięki czemu jest i masa, i kolba – podsumowuje Jan Kocik.
Zobacz także
Zbyt szybkie koszenie trochę namieszało
Jeszcze niedawno hodowcy mieli pewne opory, bo wiele oferowanych odmian nie było sprawdzonych w Polsce, więc nie do końca było wiadomo, jak sprawdzą się w naszych realiach i warunkach klimatycznych. Ostatnie lata pokazują, że to się zmieniło i większość dostępnych na rynku odmian jest dobrze dostosowana do naszych realiów i do polskiego klimatu. Rolnicy szukając odpowiedniej odmiany zaczynają od jej przeznaczenia i FAO. W rejonie Polski Północno-Wschodniej powinniśmy siać kukurydzę, której FAO oscyluje między 230–240. Takie są zalecenia i zawsze to się sprawdzało. Ale w ostatnich dwóch latach zdarzały się gospodarstwa, które skusiły się na FAO 250, a nawet wyższe. Długa i ciepła jesień miała zagwarantować kukurydzy idealne warunki do dojrzewania i nalewania skrobi w kolbach.Ale nalewanie skrobi musiało być czasami nagle przerwane, ponieważ pojawiła się presja usługodawców i trzeba było kosić w wyznaczonych terminach albo ustawić się na koniec kolejki. Efekt tego był taki, że kukurydza na kiszonkę została skoszona zbyt wcześnie. Często okazywało się po pierwszych wynikach z odkrytych pryzm kiszonek zrobionych w tym roku, że jest w niej mała zawartość skrobi.
– Wiele kiszonek nie osiąga poziomu zalecanego dla wysokowydajnych krów, czyli ok. 300–320 gramów skrobi w kilogramie suchej masy – wyjaśnia Aleksander Gruszko, ekspert od wielu lat współpracujący z hodowcami bydła mlecznego na terenie północno-wschodniej Polski. – Kolejny parametr, który potwierdzają badania laboratoryjne, to zbyt mała zawartość suchej masy w kukurydzy. Standardowo dla kukurydzy kiszonkowej zawartość suchej masy powinna wahać się w granicach 32–36 proc., natomiast wyniki pokazują, że sucha masa jest poniżej 30 procent. Trafiają się nawet kiszonki z zawartością 25 proc. suchej masy. Tak nie powinno być, to mokra kukurydza, która ma niską zawartość skrobi, bo została zbyt wcześnie skoszona, a hodowca będzie miał problem zimą ze zbilansowaniem energii – podsumowuje Gruszko.