Jak w pani rodzinnym domu wyglądały święta Bożego Narodzenia?
Wszystkie rytuały związane ze świętami robiły na nas, dzieciach, największe wrażenie, czekaliśmy na nie z wypiekami na twarzach. Przede wszystkim choinka przyniesiona przez tatę z lasu. Czekaliśmy na nią niecierpliwie, bo tata zwlekał z tym, wymawiając się pilnymi zajęciami w obejściu. Kiedy już ją mieliśmy, następowała najmilsza czynność strojenia jej w przygotowane z rodzeństwem łańcuchy ze słomek i karbowanej bibułki, aniołki, bombki, upieczone przez mamę ciasteczka, cukierki. A potem była wigilia, z siankiem pod białym obrusem, śledziami, zupą makową, kapustą z grzybami i innymi specjałami. Czasami pojawiali się goście i miłe sercu prezenty. Wierzyliśmy, że tej nocy zwierzęta mówią ludzkim głosem, wyczekiwaliśmy pierwszej gwiazdki. W pamięci zapadły wyprawy z rodzicami na pasterkę w śnieżną noc, a potem w kościele dźwięki kolęd z donośnym "Bóg się rodzi". Święta Bożego Narodzenia to najpiękniejszy czas w roku. Człowiek ma wrażenie, że życie zwalnia, problemy dnia odchodzą na dalszy plan.
r e k l a m a
A dzisiejsze święta?
Takie same i zarazem inne. Również wyczekiwane. Z drugiej strony inne, bo teraz to ja je organizuję w moim nowym domu. Oczywiście z pomocą teściowej. Inne, bo łatwiej o wszystko, choinek na rynku do wyboru, do koloru, nikt nie chodzi po nie do lasu. Zapomnieliśmy o saniach, do kościoła jedzie się kilka minut samochodem. Na szczęście pozostał ten sam nastrój świąt, powaga, z jaką składamy sobie życzenia przy opłatku, no i sens tych wyjątkowych dni.r e k l a m a