warmińsko-mazurskie
Bożonarodzeniowe tradycje Warmiaków i Mazurów zostały w znaczny sposób ukształtowane przez wpływ kultury pruskiej. Dopiero po wojnie, wraz z repatriacją, ziemie zasiedliła napływowa ludność, wraz z którą rozpowszechniły się nowe obyczaje, jak choćby dzielenie się opłatkiem.– To stosunkowo młoda tradycja. W pierwszej połowie ubiegłego wieku jeszcze nikomu w tym regionie nieznana. Dawniej tereny Warmii znajdowały się na terenie zaboru pruskiego, dlatego na przykład w czasie wigilii nie przestrzegano postu – opowiada Lena Romańczuk, sołtyska wsi Gubity.
r e k l a m a
Co niedziela – jedna świeca
Do uroczystych obchodów Narodzenia Pańskiego przygotowywano się przez cały adwent. U powały zawieszano świerkowy wieniec ze świecą przyozdobiony czerwonymi wstążkami. W każdą niedzielę adwentową ustawiano na nim kolejną świecę. Chaty i płoty dekorowano bluszczem i jemiołą, spotykano się w domach i wspólnie zaplatano stroiki z iglastych gałązek i ostrokrzewu. W całym adwencie wiejskie domy odwiedzali przebierańcy proszący o drobne datki. Nazywano ich klonami, szymonami lub napierkami.– Napierki, czyli kolędnicy, to również nazwa jednej z warmińskich wsi. Stamtąd pochodziła moja mama, urodzona jeszcze przed wojną. Celebrowała obyczaje, które przeniosłam na współczesny grunt. Uczyła nas, że w Wigilię nie wolno się przeglądać w lustrze, bo to zwiastuje pecha. Oczywiście należało unikać swarów, bo to z kolei wróżyło kolejny rok pod znakiem rodzinnych konfliktów. Tradycje, które wyniosłam z domu, przekazałam moim dzieciom i wnukom – wyjaśnia Bożena Baranowska ze wsi Florczaki.
Najważniejszą adwentową uroczystością była jutrznia na Gody, czyli nabożeństwo odprawiane w wigilijny poranek, tuż przed wschodem słońca. Było to widowisko religijne przypominające współczesne jasełka. O świcie chłopcy stukali do okien i budzili mieszkańców wsi, wołając: "Wstawajcie!". Na wiejskich drogach gromadzili się ludzie z zapalonymi świecami. Ceremonię wieńczyły śpiew i modlitwa. Godne Święta rozpoczynały się wczesnym rankiem, tuż po tradycyjnym obrzędzie jutrzni. Od tej pory zaprzestawano jakichkolwiek prac w obejściu. Przygotowywano się do uroczystej wieczerzy wigilijnej.
r e k l a m a
Nikolus, Szemel i snopek
Boże Narodzenie było dla mieszkańców Warmii i Mazur czasem dostatku. Jedzono i pito do syta, odpoczywano. Zilija, czyli wigilia, zawierała niewiele elementów religijnych. Przez długi czas nie obchodzono postu, a na świątecznych stołach gościły mięsne potrawy – pieczenie, kiełbasy. Jedzono potrawy z ryb z mazurskich jezior. Tradycja wieczerzy z dwunastoma potrawami była zupełnie nieznana. Popularnością cieszyły się pierogi z kapustą oraz kisiel z żurawiny.Nie łamano się również opłatkiem. Ten zwyczaj dotarł tu dopiero po wojnie. Tradycja stawiania choinki przyjęła się dopiero po 1910 roku. Wcześniej stawiano w kącie snopek.
– Obowiązkiem dzieci było dekorowanie drzewka. Robiło się ozdoby z waty, kleiło łańcuchy z bibuły, a zamiast lampek – zapalano świece w lichtarzykach. Nie było mowy o kupowaniu bombek. Wszystko należało wykonać własnoręcznie – wspomina Bożena Baranowska.
Tak jak dziś, dzieci otrzymywały prezenty. Na Warmii przynosił je szemel – biały, przyozdobiony dzwonkami drewniany koń, przypominający krakowskiego lajkonika. W warmińskich wioskach istniał bowiem zwyczaj tzw. chodzenia sług z szemlem. Grupa kolędników odwiedzała chaty i rozdawała podarki w zamian za odmówienie pacierza. Z kolei na Mazurach z prezentami przybywał Nikolus (albo Pikolus), czyli Święty Mikołaj.
Podczas wieczerzy śpiewano kolędy i składano życzenia. Dla tych, którzy odeszli, zostawiano puste nakrycie. Wierzono, że w wigilijną noc przybywają dusze zmarłych. Posypywano podłogi mąką, aby nazajutrz odkryć ich ślady. Przed północą gospodarz udawał się do stodoły lub obory, aby podzielić się jadłem ze swoim inwentarzem. Musiał się spieszyć, aby nie usłyszeć, jak zwierzęta przemawiają ludzkim głosem. Było to złą wróżbą, zwiastującą rychłą śmierć pana domu.
W pasterce uczestniczyli tylko mieszkańcy miast i większych wiosek. Na wsiach kościelna uroczystość rozpoczynała się o piątej rano. Do święta Trzech Króli organizowano w domach spotkania nazywane dwanostkami.