Data publikacji 27.01.2020r.
Żywa szopka po raz pierwszy, choć na mniejszą skalę, powstała w parafii pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Golubiu-Dobrzyniu. Do kościoła zostały sprowadzone dwa gatunki zwierząt. Z jednego z gospodarstw pożyczono dwie owieczki. Wydzielono też mniejszą zagrodę dla trzech miniaturowych królików. Kupił je jeden z wikariuszy w sklepie zoologicznym, wraz z karmą dla nich. Króliki miały zapewnione poidło z czystą wodą oraz dostęp do paszy. Szopka oraz przebywające w niej króliki były częścią większej propozycji skierowanej do najmłodszych parafian.
– W Boże Narodzenie ogłosiłem, że będzie zorganizowany konkurs. Aby wziąć w nim udział, konieczna była zgoda rodziców. Konkurs polegał na wykonaniu korony z okazji Święta Trzech Króli. Nagrodą za trzy najlepsze prace miały być króliki z bożonarodzeniowej szopki. Wiem, że niektórzy z biorących udział w konkursie zaczęli gromadzić niezbędne wyposażenie. Kiedy organizujemy zwykłe konkursy, na przykład na wykonanie różańców, mamy od 100 do nawet 250 zgłoszeń. W konkursie na koronę udział wzięło 29 dzieci – opowiada ks. kan. Jarosław Kulesza, proboszcz parafii pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej.
Króliki w kościele nie doczekały jednak do Trzech Króli. W niedzielę 5 stycznia wieczorem do drzwi plebanii zapukały dwie działaczki mającej siedzibę w Toruniu fundacji „Azyl dla królików”. Zarzuciły proboszczowi, że króliki są w kościele źle traktowane i nie mogą być przeznaczone na nagrody.
– Rozmowa trwała ponad godzinę. Zarzucano nam, że króliki w kościele narażone są na hałas i stres. Panie były poruszone tym, że zwierzęta dostawały zboże. Ponoć jest ono przysmakiem królików, ale im szkodzi. Zboże ma na króliki działać jak fast food na ludzi. Króliki były karmione karmą kupioną w sklepie zoologicznym oraz miały dostęp do marchwi, siana i słomy. Głównym zarzutem wobec mnie i parafii było przedmiotowe traktowanie tych zwierząt. Zgodziłem się na ich oddanie – opowiada proboszcz ks. Jarosław Kulesza.
Toruńska fundacja „Azyl dla królików” powstała w 2013 r. Zgodnie z informacjami na stronie internetowej, jest to „miejsce schronienia dla wszystkich porzuconych, niechcianych uszatych przyjaciół (…) Oprócz adopcji, zaczęłyśmy zajmować się interwencjami – w sklepach zoologicznych, pseudohodowlach (...) oraz edukacją”.
– Zaproponowałyśmy, aby osoby, które wygrałyby konkurs otrzymały do nas kontakt. Miały się do nas zgłosić. W siedzibie Fundacji chciałyśmy przeprowadzić spotkanie adopcyjne. Proboszcz się na to zgodził. Stwierdził, że jeśli laureaci konkursu będą chcieli wziąć w nim udział oznaczać to będzie, że króliki trafią do odpowiednich domów. Naszym celem było, aby osoby możliwie najlepiej zaopiekowały się królikami. Aby były świadome i zdawały sobie sprawę, z jakimi konsekwencjami taka opieka się wiąże – twierdzi Magdalena Gralak – Kuczyńska, prezes Azylu.
Proboszcz do Torunia pojechał po kilku dniach.
– Poprosiłem o podpisanie przez Azyl protokołu przekazania królików. Obawiałem się, że jeśli nie będę miał dokumentu przekazania zwierząt, parafia zostanie obciążona kosztami hotelowania królików – opowiada ks. Jarosław Kulesza.
Sprawa wywołała ogromne oburzenie naszych Czytelników. Rolnicy obawiają się, że skoro pojawiła się organizacja, która nie miała oporów, by wtargnąć do kościoła w obronie praw królików, następne mogą być ich gospodarstwa. Nie można wykluczyć, że niebawem pojawi się „Azyl dla warchlaka” czy „Szanujmy polskie jałówki”, które zaczną ratować tuczniki przed rzeźnią, a krowy przed dojarką.
Sprawdziliśmy przychody fundacji: w 2018 r. (danych za ubiegły rok jeszcze nie ma) było to ponad 177 tys. zł. Azyl nie podaje dokładnie, ile królików uratował. Podczas trzech interwencji do fundacji trafiało po kilkadziesiąt królików, a podczas czwartej – siedem.
Kujawsko-Pomorska Izba Rolnicza zapowiedziała zorganizowanie specjalnej konferencji na temat etycznych problemów produkcji zwierzęcej.
Tomasz Ślęzak