Z kosztorysu realizacji postępowania scaleniowego wynika, iż za pieniądze ze scalenia przebudowano około 3,1 km dróg o nawierzchni bitumicznej oraz 3,5 km o nawierzchni z kruszywa łamanego.
Drogi do poprawkiJakość niektórych dróg tłuczniowych wykonanych podczas scalenia pozostawia jednak wiele do życzenia, nawet jeśli uwzględnić fakt, że są one przeznaczone głównie do transportu rolniczego.
– Jak rozmawiałem z naczelnikiem wydziału dróg w powiecie, powiedział, że drogi transportu rolniczego nie muszą być równe, bo sprzęt rolniczy jeździ maksymalnie z prędkością 30 km/h. Przekonywał mnie, że dziury mogą się wyrabiać. W mojej ocenie tę kwestię źle rozegrano już na etapie przetargu. W warunkach było zapisane, że firma wykonująca inwestycje drogowe w ramach inwestycji poscaleniowych powinna posiadać równiarkę albo rozściełacz do nakładania tłucznia. Niestety, firma, która wygrała przetarg na wykonanie dróg tłuczniowych, nie dysponowała odpowiednim sprzętem, toteż niektóre drogi transportu rolniczego są obecnie w takim stanie, że trudno po nich jeździć samochodem osobowym. Z kolei robiąc drogi asfaltowe, nie wzięto pod uwagę, że pozostawienie dużych drzew w przyszłości spowoduje niszczenie asfaltu – komentuje nasz rozmówca, mieszkaniec gminy Krzeszyce.
Jak wskazuje, plan przebiegu dróg transportu gminnego mieli zaplanować rolnicy tworzący rady sołeckie. W praktyce, gdy na zebraniach dotyczących scalenia obecnych było wielu rolników, nie podejmowano tego tematu. Skończyło się więc na tym, że plany zostały zatwierdzone bez udziału głównych zainteresowanych.
– Warto też dodać, że na stronie internetowej gminy Krzeszyce pojawił się plan modernizacji dróg, zanim jeszcze przystąpiono do jego stworzenia. Wszystkie drogi asfaltowe zostały zaplanowane w pobliżu Krzeszyc, a reszta dróg to jedynie drogi tłuczniowe – komentuje jeden z mieszkańców tej gminy.
Na wale wzdłuż rzeki Postomii zaplanowano asfalt, a to, zdaniem niektórych lokalnych rolników, nie było konieczne. Położono też asfalt na drodze, która tak naprawdę służy jednemu gospodarstwu – mieszka tam kuzyn wójta Krzeszyc.
– Do tej posesji prowadziła droga ze szlaki, nie była w bardzo złym stanie. Materiał z tej drogi, który wybrano, przygotowując podłoże pod asfalt, miał być przerzucony na dalszy jej odcinek, gdzie są kocie łby i droga jest w bardzo złym stanie, ale tego nie zrobiono. Wykonano jeszcze jedną drogę asfaltową, która prowadzi do kilku posesji, ale trudno ją nazwać drogą transportu rolniczego, bo nie prowadzi do gospodarstw rolnych. Z kolei niektóre drogi zostały bez sensu poszerzone, a na przykład zlikwidowano połączenie z osiedlem zlokalizowanym przy wale nad rzeką Postomią, które od lat funkcjonowało. Korzystało z niej wielu rolników, np. do przewozu siana czy słomy. Poza tym taka droga powinna chociażby dla bezpieczeństwa pozostać – wskazuje inny rozmówca.
Luka pozostałaMieszkańcy wsi Marianki nadal nie mają utwardzonej drogi, która łączyłaby ich miejscowość ze wsią Krzeszyce. Tak jak była ponadjednokilometrowa luka, tak pozostała. Droga w dużej części przebiega między polami, więc bardzo trudno na jej modernizację uzyskać inne środki. Problem polega również na tym, iż aby mogła być uwzględniona w scaleniu, powinna być przejęta przez gminę, pieniądze scaleniowe nie mogły być bowiem przeznaczone na drogi powiatowe.
– Sam chodziłem z wójtem po domach i namawiałem mieszkańców, aby wyrazili zgodę na scalenie, bo wtedy znajdą się pieniądze na naszą drogę, ale nic z tego nie wyszło. Nasi ojcowie przez wiele lat płacili podatki za tę drogę, my psujemy sobie na niej regularnie samochody. Teraz sami szukamy wszędzie pieniędzy, żeby ją naprawić, może dostaniemy 150 tys. zł od powiatu, ale to nie wystarczy – mówi Krzysztof Szpitalny, obecny sołtys Marianek.
Scalenie nie mogłoby być sfinansowane z PROW, gdyby nie wystąpiło o nie do starosty ponad 50% właścicieli gospodarstw rolnych położonych na projektowanym obszarze scalenia lub właścicieli gruntów, których łączny obszar przekracza połowę powierzchni projektowanego obszaru scalenia. Urzędnicy prowadzili więc na szeroką skalę agitację zachęcającą do wyrażenia zgody na udział w scaleniu.
Więcej problemów niż pożytkuStanisław Ferendz ma gospodarstwo zlokalizowane we wsi Lemierzycko, ale część jego gruntów także została objęta scaleniem, ponieważ leży na pograniczu gminy Krzeszyce. Rolnik specjalizuje się w produkcji bydła opasowego, w gospodarstwie dominują więc użytki zielone, na których w związku z wypasem bydła są zamontowane trwałe ogrodzenia.
Pan Stanisław przystąpił do scalenia pod kilkoma warunkami. Jednym z nich miało być połączenie dwóch działek, które są jego własnością. Poza tym dzierżawi kilka działek, które rozdziela przez nikogo nieużywana droga. Chciał, by ją zlikwidowano i utworzono drogę równolegle do Kanału Grodziskiego, z którym graniczą jego grunty.
– W wyniku prac scaleniowych, co prawda, utworzono drogę wzdłuż Kanału Grodziskiego, ale nie zlikwidowano w całości martwej drogi, pozostawiono ją, zmieniają jej bieg, w konsekwencji czego prowadzi obecnie jedynie do jednej z działek, do której zresztą są jeszcze dwa inne dojazdy i dodatkowo rozgraniczała dzierżawione przeze mnie cztery działki. Ten podział generował dodatkowe koszty uprawy, byłem więc zmuszony zrezygnować z dzierżawy. Poza tym wjazd do tej drogi został wyznaczony centralnie na stare drzewo, w którym gnieździ będąca pod ochroną sowa pućka. Trzeba jeszcze dodać, że nowa droga wzdłuż Kanału Grodziskiego nie jest przejezdna, została bowiem źle wymierzona – tłumaczy Ferendz.
Jak mówi rolnik, kanał, który był doprowadzającym do Grodziskiego, zasypano gruzem, jest więc zupełnie niedrożny, co w przypadku nadmiernych opadów sprawi, że będzie on zagrożeniem dla pó. i pobliskich domostw. Podczas prac na odcinku drogi pomiędzy Mariankami a Krępinami zasypano z kolei przepust. Wykonanie zadań wpływających na regulację stosunków wodnych na obszarze objętym scaleniem to przecież jedno z podstawowych jej zadań.
– Tłumaczono mi, że w planach, którymi dysponuje geodezja, tego rowu nie ma, a on jeszcze za Niemców był wybudowany – komentuje pan Stanisław.
Rolnik złożył kilka skarg – zarówno do projektu scalenia, jak również postępowania scaleniowego. Zarzucał przeprowadzającym scalenie, że część nowo wytyczonych dróg jest za wąska. Nie uwzględniono bowiem, że rolnicy mają obecnie większe maszyny i trudno im zmieścić się na drogach o szerokości 4–5 metrów, tym bardziej że w okolicy jest wielu hodowców bydła, którzy tak jak on grodzą pola.
– Poza tym w wyniku przesunięć działek musiałem na własny koszt przesuwać płot wykonany ze 150 betonowych słupów, był on bowiem postawiony tak, jak wskazywały kamienie graniczne. Pomimo zapewnień starostwa, że to oni zajmą się przestawieniem płotu, nie wykonano tego, choć miałem już na polu firmę, która miała to wykonać. W odpowiedzi na moją skargę napisano, że to nie należy do zadań powiatu – dodaje rozmówca.
Rolnik zarzuca również starostwu, iż geodeta przesunął wszystkie granice należących do niego działek, co z punktu widzenia scalenia nie było konieczne i stworzyło więcej problemów niż pożytku. Urzędnicy tłumaczyli się, że uwzględnili wszystkie życzenia Frendza, jakie miał do scalenia, pomimo że część z nich zgłosił po terminie. Niektórych skarg na postępowanie scaleniowe nie mogli z kolei uwzględnić, ponieważ dotyczyły obiektów nieobjętych scaleniem.
„Postępowanie scaleniowe jest postępowaniem skomplikowanym, wymagającym uwzględnienia interesów wielu stron uczestników postępowania”, można przeczytać w jednym z pism skierowanych do Stanisława Ferendza w grudniu 2017 roku przez ówczesnego starostę Adama Basińskiego.
Bez wątpienia nasi rozmówcy zdają sobie z tego sprawę, ale uważają, że wielu niedociągnięć podczas jego wykonania można było uniknąć. Nikt z nich nie kwestionuje potrzeby przeprowadzenia scalenia ani tego, że jest wiele osób, które na tym skorzystało, ale w ich ocenie można było lepiej wykorzystać przyznaną na ten cel dotację. Czekamy na stanowisko starostwa w tej sprawie.