Tocząca się bitwa o sądy ma wymiar wybitnie polityczny, a każda ze stron używa argumentu, że działa w interesie zwykłych obywateli III RP. Owej bitwie towarzyszy olbrzymi zgiełk medialny. „Tygodnik Poradnik Rolniczy” nie zamierza dokładać się do owego zgiełku. Jednak z racji tego, że zawsze pomagamy tym co orzą, sieją i hodują, musimy wtrącić swoje trzy grosze. Otóż, nadal zwykły obywatel rolnik, któremu firma nie chce zapłacić za dostarczony produkt ma bardzo małe szanse, aby w sądzie wywalczyć należne mu pieniądze. Chociaż często – co widać gołym okiem – ów rolnik został bezwzględnie oszukany. Ale może on sobie co najwyżej pokrzyczeć, ponarzekać albo nawet i zorganizować protest – gdy poszkodowanych jest więcej. W owych słusznych protestach uczestniczą także politycy i to z różnych partii. Jedni z nich grają na emocjach skrzywdzonych, drudzy zaś chcą po prostu pomóc. Jednak nawet najbardziej nagłośnione protesty mają finał w sądzie. A podczas rozpraw sądowych właściciele albo zarządzający firmami, które nie zapłaciły rolnikom są górą. Bowiem do swojej dyspozycji mają najlepszych prawników, którzy wiedzą jak wygrać sprawę i jak pognębić pokrzywdzonych rolników. To pognębienie może polegać np. na uporczywym przeciąganiu sprawy w sądzie. Tak by pokrzywdzony stracił nie tylko resztkę nadziei, ale też i całe pieniądze. Z jednej strony wspomniane firmy jakoby nie mają pieniędzy, aby zapłacić za kupione towary. Z drugiej strony, wydają astronomiczne sumy. Wszak mecenasi z górnej półki, agencje reklamowe albo nawet detektywistyczne, każą sobie słono płacić. Nie chcemy wchodzić głębiej w zagadnienia funkcjonowania systemu prawnego w Polsce. Marzy się nam jednak takie proste rozwiązanie, aby o wyroku decydowała nade wszystko prawda obiektywna, a nie różne haki i haczyki. Wypada tutaj dodać, że jak wspomniany zwykły rolnik zalega z zapłatą, to jego droga do bankructwa jest bardzo prosta i szybka. Bowiem mechanizmy prawne i pozaprawne działają wówczas bardzo szybko i efektywnie!
Kiedy w 2014 r. pojawił się w Polsce wirus ASF wybuchła dyskusja na temat budowy ogrodzenia wzdłuż wschodniej granicy, głównie z Białorusią i Ukrainą. Ostatecznie, gdy ministrem rolnictwa był Krzysztof Jurgiel, pomysł budowy płotu przepadł. Oceniono, że będzie drogi i nieskuteczny. Dziś płot powraca, tyle że na granicy zachodniej. Najpierw wznieśli go Niemcy, my też mamy grodzić Nysę Łużycką i Odrę na naszym brzegu. Popieramy ten pomysł (tak jak popieraliśmy płot na wschodniej granicy). Jeszcze raz powtarzamy – jeśli ASF pojawi się w Niemczech, cała niemiecka wieprzowina zostanie w Europie, a to doprowadzi do załamania jej cen. Stracą Niemcy, ale i polscy rolnicy. Z tych powodów dobrze, że prezydent Andrzej Duda podpisał tzw. lex Ardanowski, porządkujące zasady odstrzału dzików. Ekologów nie obchodzi, że gdy padnie bariera na Odrze i Nysie Łużyckiej, to ASF wleje się na Zachód i dokona tam olbrzymiego spustoszenia. I bynajmniej nie zatrzyma się na Łabie. Jak to uczyniła w 1945 Armia Czerwona!
Ciekawe informacje dotarły do nas z sejmu. Trafiła tam petycja, której autorzy domagają się zakazu stosowania w Polsce oleju palmowego. Przyczyny są dwie: po pierwsze, jest szkodliwy dla zdrowia (powoduje nowotwory i choroby serca?), a po drugie, plantacje palm olejowych zakładane są na gruntach po wyciętej dżungli, w której mieszkają orangutany. Jeśli sejm potraktuje petycję przychylnie, to pozwoli to na zwiększenie spożycia tłuszczu mlecznego w Polsce. Jednak pragniemy tutaj zauważyć, że natłuszczone olejem palmowym mleko w proszku jest nie tylko naszą specjalnością eksportową, ale też najtańszym mlekiem dla głodującej Afryki, które to można lepiej przechowywać niż zwykłe mleko w proszku. Toteż najpierw zabrońmy sprzedaży wyrobów w Polsce z domieszką oleju palmowego, a następnie znajdźmy tani zamiennik dla oleju palmowego. Ale w sumie i my opowiadamy się za jak najściślejszą ochroną orangutanów w Indonezji i gdziekolwiek jeszcze żyją.
Gdy to wydanie „Tygodnika Poradnika Rolniczego” trafi do was drodzy Czytelnicy, z Unii Europejskiej ubędzie jedno państwo. Wielka Brytania rozpocznie samodzielny żywot. Dziś nie wzbudza to takich emocji jak przed rokiem, bo ileż z tej Unii można wychodzić? Premier Boris Johnson obiecał brytyjskim farmerom, że cały świat będzie zazdrościł im po brexicie. Serdecznie życzymy tego rolnikom z Wielkiej Brytanii. Jednak obawiamy się, że opuszczenie UE nie pozostanie bez wpływu na brytyjską gospodarkę, która przez 47 lat funkcjonowała na wspólnym europejskim rynku.
Jak świat światem, plagi do Europy docierały ze Wschodu. Po inwazji chińskich biedronek grozi nam koronawirus. Wydaje się, że sytuacja jest poważna, skoro Chińczycy odcięli od świata 11-milionowe miasto, gdzie wybuchła epidemia. Dla rolnictwa może to mieć tragiczne konsekwencje, bo takie epidemie hamują handel, a Chiny są największym rynkiem żywności na świecie. Dotyczy to zwłaszcza przetworów mlecznych (mleko w proszku), jak i mięsa. A mniejszy handel to niższe ceny.