Druh Tomasz Smętkowski w słoneczny lipcowy weekend przebywał nad Narwią. Wypoczywał, łowił ryby, a gdy spostrzegł tonącego natychmiast ruszył z pomocą. Akcja ratunkowa zakończyła się pomyślnie. Sam druh jest na tyle skromny, że jak twierdzi, nie widzi w swoim zachowaniu szczególnego bohaterstwa. Jego zdaniem, każdy by tak postąpił.
Strażacy z OSP w Ursusie stanowią silną grupę liczącą 140 druhów. 55 jest przeszkolonych do udziału w akcjach ratowniczych tworząc tzw. Jednostkę Operacyjno-Techniczną. Dodatkowo 5 strażaków pracuje na co dzień w PSP, co z pewnością podnosi ich profesjonalizm. Na uwagę zasługuje 10-osobowa MDP, która już wkrótce wystartuje w zawodach pożarniczych. Takie przynajmniej cele stawiają przed nimi starsi koledzy -druhowie.
Jednostka została powołana do życia w 1925 r. Pomysłodawcą i założycielem był mieszkaniec Ursusa Franciszek Acher. W tym roku, w maju druhowie będą uroczyście świętować 95-lecie istnienia.
Z racji, iż administracyjnie Ursus jest dzielnicą Warszawy, w minionym roku strażacy byli dysponowani ponad 340 razy.
Na czele jednostki stoi prezes dh Przemysław Dąbrowski. Swoją funkcję pełni pierwszą kadencję.
– Jako dobrze wyposażona jednostka jesteśmy bardzo często wyznaczani do zabezpieczania rejonu – mówi prezes Przemysław Dąbrowski. – To bardzo odpowiedzialne zadanie, niejednokrotnie z racji częstej gotowości jako pierwsi docieramy na miejsce zdarzenia.
W garażach stoją gotowe do wyjazdu cztery samochody. Jeden co prawda stanowi już bardziej wartość zabytkową, ale jest nadal sprawny. To Jelcz GBCA z 1983 r. – Najwięcej do powiedzenia o samochodach ma kierowca dh Łukasz Wielgo. – Naszym tzw. pierwszym autem jest najnowszy spośród wszystkich Man GBA-Rt z 2012 r. Ponadto dysponujemy jeszcze użyczonym z Komendy Miejskiej PSP w Warszawie samochodem marki Man GCBA z 2005 r.
W garażu stoi nowoczesny quad, dwie przyczepki oraz lekki wóz do ratownictwa technicznego marki Ford Transit z 2008 r.
– Skoro mówimy o naszym wyposażeniu – dodaje dowódca sekcji dh Aleksander Łukawski – należy wymienić 2 kamery termowizyjne, aż 20 aparatów do ochrony dróg oddechowych, w tym 17 kompozytowych wykonanych z nowoczesnego materiału, a tym samym bardzo lekkich. Dodatkowo dysponujemy 2 kamerami noktowizyjnymi oraz 3 defibrylatorami – podsumował stan sprzętowy jednostki dh Łukawski.
Ilość wyjazdów do akcji w minionym roku, pełnienie zabezpieczeń rejonów, posiadanie dobrego sprzętu świadczy, że strażacy z OSP w Ursusie działają na granicy poziomu, jaki prezentują jednostki Państwowej Straży Pożarnej.
Czyżby strażacy z Ursusa nie mieli żadnych potrzeb? – Oczywiście, że mamy – mówi prezes Przemysław Dąbrowski. – Przede wszystkim najpilniejszą na dzień dzisiejszy sprawą jest pozyskanie nowego, średniego auta. Nie jest to jednak takie proste.
Druhowie pamiętają tragiczne akcje, w których brali udział. Takie zdarzenia pozostawiają ślad po sobie, powracają znienacka.
Nasi strażacy wielokrotnie brali udział w najczarniejszych scenariuszach – mówi dh Aleksander Łukawski. – Choćby głośna katastrofa kolejowa w Ursusie z 1990 r., w której zginęło 16 osób, a 43 pasażerów zostało rannych.
– Do groźnej katastrofy doszło również w 2003 r. pod Piasecznem, kiedy to spadł helikopter z premierem Leszkiem Millerem na pokładzie. Na szczęście obyło się bez ofiar – dodaje prezes Przemysław Dąbrowski. Druhowie raz w tygodniu uczestniczą w ćwiczeniach. Dorośli spotykają się w każdy poniedziałek, zaś drużyna młodzieżowa we wtorki. Ćwiczenia odbywają się na pobliskich terenach byłych zakładów Ursusa.
– To doskonałe miejsce do szkoleń – mówi dh Aleksander Łukawski. – Znajdujące się tam zabudowania stanowią dla nas rzeczywisty rejon zagrożeń, do których wyjeżdżamy. Strażacy mimo iż nie mają zbyt wiele wolnego czasu, nie zapominają o najmłodszych, często potrzebujących pomocy i wsparcia. Od 31 lat uczestniczą w bożonarodzeniowych akcjach prowadzonych na terenie Centrum Zdrowia Dziecka.
– Wręczając prezenty dzieciom sprawiamy, że chociaż wtedy pojawia się na ich twarzach szczery uśmiech. To dla nas bardzo wiele znaczy, uśmiech dzieci bezcenny – powiedział na zakończenie prezes Przemysław Dąbrowski.