Wydarzenie, które odbyło się pod hasłem Wschodnioeuropejski Kongres Trzoda 3.0 w Tarnowie Podgórnym pod Poznaniem, zgromadziło przeszło 300 uczestników. Na spotkanie zaproszone zostało liczne grono wykładowców – nie tylko z Polski, ale przede wszystkim z zagranicy. O produkcji trzody chlewnej w kontekście walki z rozprzestrzeniającym się afrykańskim pomorem świń opowiadali między innymi specjaliści z Niemiec, Francji, Węgier, Ukrainy, Łotwy oraz Litwy. Przedstawili prognozy globalnego rynku wieprzowiny oraz skutki ekonomiczne epidemii ASF.
Wymogi dobrostanu wpłyną na handel i poziom cen
Choć zmniejsza się liczba gospodarstw i rośnie wielkość produkcji świń w tych pozostających na rynku, to wciąż największą liczbę stanowią w naszym kraju małe stada. Około 80% chlewni utrzymuje zaledwie 50 świń. Te od 100 do 400 sztuk to raptem 7,6%. Tylko od 2012 roku liczba gospodarstw z trzodą chlewną spadła o połowę z 260 do 125 tys. Profesor Elżbieta Szymańska z SGGW w Warszawie podkreślała, że w tej nowej rzeczywistości konieczna jest integracja podmiotów w łańcuchu dostaw wieprzowiny.
– W przyszłości afrykański pomór świń wymusi konsolidację i koncentrację producentów wieprzowiny z uwagi na wzrost ryzyka choroby i rozprzestrzenianie się jej na nowe terytoria, a także stawiane wymogi bioasekuracji, które są problemem dla małych gospodarstw – mówiła prof. Elżbieta Szymańska.
W większości krajów Unii Europejskiej, oprócz Hiszpanii, odnotowywany jest spadek pogłowia loch, przy czym w Polsce jest on największy. Import warchlaków do naszego kraju w 2018 roku wyniósł 7,4 mln sztuk i był o ponad 1,5 mln sztuk większy niż w 2017 roku. Porównując jednak pierwsze 8 miesięcy ubiegłego roku z 2018 rokiem, widać spadek o 9,3% (4,66 mln wobec 4,23 mln sztuk).
– Spadek importu prosiąt i pogłowia loch sugerują dalsze ograniczanie produkcji świń w Polsce. Wysokie ceny wieprzowiny oraz gorsza relacja do mięsa drobiowego będą ograniczać import mięsa. Spowoduje to zmniejszenie konsumpcji, którą i tak już ogranicza wzrost mody na wegetarianizm oraz złe opinie na temat mięsa wieprzowego – twierdziła prof. Szymańska.
Według jej przewidywań należy spodziewać się wzrostu cen żywca wieprzowego do września br., później może nastąpić spadek notowań.
Mandes Verhaagh z Thunen Institute (Instytut Gospodarki Rolnej) w Niemczech zwracał uwagę, że na handel prosiętami w Europie może wpłynąć zakaz kastracji prosiąt bez znieczulenia, który od 2021 roku będzie obowiązywać w Niemczech.
– Może to wpłynąć na handel międzynarodowy, gdyż kastracja ze znieczuleniem to dodatkowy koszt, który może spowodować wzrost cen warchlaków sprzedawanych do tuczu. Jednocześnie należy spodziewać się odchodzenia od indywidualnego podejścia poszczególnych państw Unii do kwestii dobrostanu i większego ujednolicenia przepisów unijnych – mówił Mandes Verhaagh.
Zdaniem prelegenta wszystkich zaczną obowiązywać te same przepisy, również te dotyczące kastracji, aby wyrównać szanse i obowiązki producentów.
Rolnicy rezygnują z chowu
Rosnące koszty chowu trzody chlewnej, w tym te związane z podnoszeniem wymogów dobrostanu, wpływają negatywnie na produkcję świń w Niemczech. Rolnicy, którzy nie są w stanie im sprostać, najzwyczajniej rezygnują z tej gałęzi produkcji. Przy wysokim popycie na prosięta może to oznaczać dalszy wzrost ich cen, gdyż będzie ich brakować na rynku. Z chowu świń najczęściej bowiem rezygnują producenci utrzymujący lochy, gdyż wymagania dobrostanu dla macior i prosiąt są najbardziej obciążające.
W Chinach od zawsze koszty produkcji były bardzo wysokie w porównaniu z Europą. Nawet gdy nie było tam epidemii afrykańskiego pomoru świń, zapotrzebowanie na prosięta powodowało, że ich ceny były bardzo wysokie. Według Mandesa Verhaagha, na poziom cen w Europie wpływa eksport do Azji, a bardzo duża zależność cen wieprzowiny od popytu w Chinach jest obserwowana na przestrzeni wielu lat. Afrykański pomór świń w tym kraju tylko to nasilił. Wystarczy jednak spadek zapotrzebowania na wieprzowinę w Chinach, by ceny od razu zaczęły maleć.
Pogłowie świń w Chinach w 2018 roku liczyło 428,17 mln sztuk, a ubój objął 693,82 mln sztuk. Produkcja wieprzowiny wyniosła ponad 54 mln ton i żaden inny gatunek mięsa, zdaniem Jacka Strzeleckiego, eksperta ds. chińskiego rynku rolno- -spożywczego, nie jest w stanie pokryć niedoborów w tym zakresie. Produkcja drobiu wynosi tam niespełna 20 mln ton, a wołowiny – 6,44 mln ton. To wieprzowina jest najpopularniejszym mięsem w Chinach i nic tego nie zmieni. Ekspert zaprzeczył informacjom mówiącym o tym, że Chiny zaimportowały w ubiegłym roku ponad 5 mln ton wieprzowiny – jego zdaniem było to 2,1 mln ton mięsa.
Chiny się odbudowują
– Według oficjalnych danych z powodu ASF zabito w Chinach 1 mln 193 tys. świń, choć stwierdzono zaledwie 165 ognisk. W ubiegłym roku w lipcu rząd chiński wprowadził obowiązkową bioasekurację gospodarstw, która w głównych założeniach przypomina program wprowadzony w naszym kraju – mówił Jacek Strzelecki.
Wprowadzono też 3-letni plan działań na rzecz odbudowy produkcji świń w Chinach, który zakłada utrzymanie samowystarczalności na poziomie 70%. Mają w tym pomóc dotacje do budowy chlewni na wielką skalę, pierwszeństwo dla producentów świń w uzyskiwaniu gruntów rolnych, dodatkowe środki na zakup maszyn. Także lokalne władze mają przygotować i wdrożyć systemy wsparcia finansowego dla rolników utrzymujących maciory. W listopadzie 28 prowincji miało już i realizowało plan odbudowy produkcji świń. Fermy mają być prowadzone zgodnie z warunkami ochrony środowiska i bezwzględnie przestrzegać zasad bioasekuracji na wszystkich etapach produkcji wieprzowiny. Wprowadzono też obowiązkowe zgłaszanie wszystkich przypadków zachorowań świń.
– Ustalono nagrody za zgłaszanie ognisk ASF – od 3 do 10 tys. juanów, czyli od 1650 do 5500 zł, a jeśli zgłoszenie będzie szczególnie istotne, jednorazowa maksymalna nagroda może wynieść nawet 30 tys. juanów, czyli 16,5 tys. zł. Celem rządu jest przywrócenie pogłowia do końca 2020 roku do poziomu 80% sprzed wybuchu epidemii. Dlatego też w drugiej połowie bieżącego roku należy spodziewać się wzrostu podaży wieprzowiny w Chinach. Mimo wszystko w 2020 roku będą one musiały zaimportować 3–3,5 mln ton wieprzowiny – twierdził Jacek Strzelecki.
Mandes Verhaagh podkreślał, że nie można mówić o skutecznej bioasekuracji stad i ochronie przed chorobami, jeśli ze względu na dobrostan zwierząt myśli się o utrzymywaniu ich w systemach coraz bardziej otwartych. Jest to trudne do pogodzenia i należy rozważyć, co przyniesie większe korzyści, a co raczej straty.
Do wpływu afrykańskiego pomoru świń na sytuację rolników odnosili się też prelegenci z innych państw, w tym dr Vilius Rekstys z Litewskiego S t o wa r z y s z e n i a Hodowców Trzody Chlewnej oraz Dzintra Lejniece z Łotewskiego Stowarzyszenia Hodowców Trzody Chlewnej. Uchronić stada świń przed wirusem ASF udało się natomiast na Węgrzech, gdzie choroba pojawiła się w kwietniu 2018 roku u dzików.
– ASF pojawił się u nas za sprawą człowieka, a problemem w jego zwalczaniu jest duża populacja dzików, dlatego ryzyko i zagrożenie są wciąż duże. Myśliwi polują głównie hobbystycznie, a organizacje ekologiczne protestują przeciwko odstrzałowi. Trudno więc doprowadzić do skutecznej redukcji dzikich zwierząt – mówił Udo Dul z Węgierskiej Narodowej Izby Rolniczej.
Jego zdaniem Unia Europejska potraktowała poważnie sprawę afrykańskiego pomoru świń dopiero, gdy wirus pojawił się w Belgii. Wówczas zrozumiano, że istnieje zagrożenie dla europejskiej produkcji trzody chlewnej.
Produkcja bez antybiotyków
Thomas Bruner z Austrii prowadzi gospodarstwo na Ukrainie i opowiedział o swoich doświadczeniach w produkcji trzody chlewnej bez antybiotyków. Od 8 lat w swoim gospodarstwie nie podał antybiotyków więcej niż 2% zwierząt i to głównie w iniekcji. W ubiegłym roku tylko 1% świń otrzymał antybiotyki. Pomimo tego udaje mu się utrzymać wysokie wyniki produkcyjne, a wszystko dzięki właściwemu zarządzaniu.
– Rolników często gubi rutyna i zapominanie o podstawowych zasadach produkcji. Zarządzanie, utrzymanie i żywienie loch wpływa na odchów prosiąt i ewentualne pojawienie się chorób oraz upadków. Jeśli zadbamy o maciory i warunki środowiskowe, unikniemy problemów i nie będziemy musieli leczyć zwierząt. Zawsze na początku podejrzewamy, że przyczyną schorzeń są bakterie lub wirusy, a nie bierzemy pod uwagę błędów w zarządzaniu – wyjaśniał Thomas Bruner.
Jego zdaniem produkcja trzody chlewnej bez stosowania antybiotyków jest rozwiązaniem dla małych i średnich gospodarstw, które mogą wytwarzać w ten sposób żywność najwyższej jakości i jednocześnie konkurować z dużymi fermami. Zamiast tego w paszach należy stosować probiotyki oraz inne dodatki poprawiające odporność i zdrowie świń.
Thomas Bruner uważa, że lepiej, żeby lochy urodziły 12 wyrównanych prosiąt niż 18 o niskiej masie ciała, które później trudno odchować, a straty i tak są duże.
– Trzeba pamiętać, że mniej chorób i antybiotyków to duża oszczędność na kosztach weterynaryjnych, a dodatkowo zdrowsze, lepszej jakości mięso. Można więc być bardziej konkurencyjnym na rynku – podkreślał Thomas Bruner.
Dominika Stancelewska