Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Każda krowa „pod lupą”, czyli nowoczesność w uwięziówce

Data publikacji 19.02.2020r.

W oborze i starym chlewie, w stodole i w wynajmowanym od sąsiadów pomieszczeniu. W takich warunkach jeszcze dwa lata temu swoje mleczne stado utrzymywali Beata i Jarosław Paniczkowie, którzy – jak wspominają – musieli wówczas długo i ciężko pracować, przy codziennej obsłudze stada.

Wszytko zmieniło się w połowie 2018 roku, kiedy to hodowcy zasiedlili nową oborę, wybudowaną na bazie środków własnych, wspartych komercyjnym kredytem.

– Mieliśmy już w gospodarstwie tyle zwierząt, że inwestycja w nowy budynek stała się koniecznością – stwierdził Jarosław Paniczko, przyznając jednocześnie, że nowa obora jest troszkę nietypowa jak na obiekt uwięziowy. – Jest wyjątkowo duża, bo takie bowiem było nasze założenie.

To fakt. Kiedy wjeżdżaliśmy do gospodarstwa państwa Paniczków, patrząc na oborę byliśmy przekonani, że jest to budynek z wolnostanowiskowym systemem utrzymania. Jakież było nasze zdziwienie, gdy po wejściu do środka zobaczyliśmy krowy na uwięzi, którym nowoczesna, przestronna i widna obora z pewnością zapewniała najwyższy komfort, jaki może być w tego typu budynkach.

Przejazdowy obiekt ma 36 m długości i 18 m szerokości, a jego wysokość w kalenicy wynosi 6 m. Do każdej ze stron – szerokiego na 5 metrów – korytarza paszowego przylega 26 stanowisk (o wymiarach 1,8 x 1,2 m), które wyłożono gumowymi materacami i które dodatkowo zdecydowano się ścielić słomą. Obornik wypychany jest ciągnikiem z ładowaczem czołowym, a sprawną jego pracę zapewniają szerokie na 2 m korytarze gnojowe, za którymi znajduje się – szeroki również na 2 m – tzw. korytarz suchy.

– Słoma spełnia na stanowiskach dwa podstawowe zadania: zabezpiecza zwierzęta przed ślizganiem się na materacu i dodatkowo bardzo dobrze osusza racice – wyjaśniał gospodarz. – Z kolei, gdy w starej oborze nie mieliśmy materacy, a wyłącznie słomę, bardzo często dochodziło do odgniotów na nogach. Teraz, na wygodnych stanowiskach problem ten praktycznie nie istnieje – tłumaczył gospodarz.

Kiedy niespełna miesiąc temu gościliśmy z wizytą u państwa Paniczków, w nowym obiekcie utrzymywali 40 krów dojnych i 12 cielnych jałowic.

Na pytanie, dlaczego wybrali utrzymanie krów na uwięzi, bez zastanowienia szybko odpowiedzieli, że zależało im przede wszystkim na możliwości dokładnej obserwacji zwierząt i indywidulanego ich traktowania.

W tym systemie widzimy jak każda sztuka zachowuje się przy stole paszowym. Kiedy tylko ogranicza pobieranie paszy mamy sygnał zbliżających się potencjalnych kłopotów, którym z pomocą lekarza weterynarii staramy się zaradzić – odpowiedział Jarosław Paniczko. – Nie bez znaczenia były także niższe koszty inwestycji – dodała pani Beata.

Obsadę obory stanowią wyłącznie sztuki odchowane w gospodarstwie.

– Nie są to jednak wyłącznie hf-y w czystej rasie– poinformowała Beata Paniczko. – Wiele mamy bowiem sztuk mieszańcowych głównie z rasą mleczny simental. Pomimo że cechują się nieco mniejszą mlecznością, to najważniejsza dla nas jest ich lepsza zdrowotność i mniejsze wymagania paszowe, co przy powtarzających się suszach ma niemałe znaczenie.

Produkcja mleka w gospodarstwie systematycznie rośnie. I to nie tylko za sprawą zwiększonego pogłowia, ale również dzięki doskonaleniu genetycznemu i wprowadzaniu nowych technologii, jak chociażby żywienia. Od lipca ubiegłego roku w oborze pracuje wóz paszowy, firmy A-Llima-Bis, o pojemności 8 m3 .

W wozie mieszane są tylko pasze objętościowe, natomiast wszystkie pasze treściwe zadawane są ręcznie.

Doskonale znamy swoje krowy i dlatego możemy precyzyjnie podawać mieszankę treściwą – dodała Beata Paniczko.

Z inwestycji hodowcy są ogromnie zadowoleni. Podkreślają, jak dzięki niej poprawił się komfort życia zwierząt, co najlepiej widać po ilości produkowanego mleka oraz czas i jakość pracy.

– W starej oborze obrządek stada zajmował nam jednorazowo 4 godziny. W nowej, wyposażonej również w dojarkę przewodową z 6 aparatami trwa on około 1,5 godz. Mamy więc mniej pracy, która stała się zdecydowanie lżejsza i przyjemniejsza. Jedyne co nas martwi, to by udało nam się utrzymać produkcję mleka na bieżącym poziomie. Jeśli susze powtarzać się będą w kolejnych latach, to grozić nam może zmniejszanie pogłowia – dodał na koniec Jarosław Paniczko.

Beata Dąbrowska

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a