Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Los gospodarstw w rękach wojewody

Data publikacji 19.02.2020r.

Producent wody mineralnej Cisowianka na razie zrezygnował z przygotowań do ustanowienia stref ochronnych dla jego ujęć wody. Decyzję scedował na wojewodę. Tymczasem urząd odpowiada, że prowadzenie analiz nie jest w jego gestii. Dla rolników oznacza to, że nie będą musieli przestawiać się na produkcję ekologiczną. Przynajmniej na razie, bo zakład deklaruje, że nie rezygnuje ze swoich planów.

Ta historia dowodzi, że lokalne społeczności nie są bez szans w sporach, nawet z dużymi inwestorami. To może być przykład dla innych rolników, którzy znajdą się w podobnej sytuacji.

Odgórna ekologia
– Nieoficjalne informacje, że pośrednie strefy ochrony wód podziemnych mogą powstać wokół ujęć wody firmy butelkującej wodę z naszej wsi, zaczęły docierać do nas w 2018 roku – opowiada Andrzej Wójtowicz, rolnik z Drzewiec w gminie Nałęczów. – W Internecie można znaleźć, co by to oznaczało dla producentów żywności: ponad dwadzieścia różnych zakazów, m.in. stosowania nawozów mineralnych, insektycydów, herbicydów i fungicydów. Trzeba by się przymusowo przestawiać na produkcję ekologiczną.

Pan Andrzej opowiada, że zawiózł do firmy pismo z prośbą o zorganizowanie spotkania informacyjnego z mieszkańcami. Doszło do niego latem 2019 roku.

– Przedstawiciele zakładu potwierdzili, że mają takie plany. Informowali, że powstanie stref ochronnych wymusza prawo – relacjonuje rolnik. – Przy okazji przekonywali, że rolnictwo ekologiczne to same korzyści i że zakład pomoże rolnikom w szukaniu rynków zbytu i przestawianiu się na nową produkcję. Jednak to nie jest proste. Produkcja ekologiczna wymaga okresu konwersji. Rolnicy powinni mieć wybór, nie można ich stawiać pod ścianą i zmuszać do takich decyzji. Ludzie mają kredyty, są w programach rolno-środowiskowych. To mogłoby doprowadzić część gospodarstw do bankructwa.

– Każda strefa to obszar w promieniu 500 m od źródła. Czyli jakieś 105 ha. A zakład ma kilka źródeł wody – kontynuuje rolnik. I informuje, że od czasu ujawnienia planów firmy, on i inni okoliczni rolnicy niezgadzający się na powstanie stref zaczęli wydeptywać w urzędach ścieżki, aby uniemożliwić te plany.

– Odbywały się spotkania z politykami, samorządowcami, posłami. Jeździłem do Warszawy, spotkałem się m.in. z ministrem Ardanowskim. Rozmawialiśmy też z ówczesnym wojewodą, teraz posłem Przemysławem Czarnkiem, który bardzo nam pomógł. Jesteśmy po spotkaniu z obecnym wojewodą Lechem Sprawką – opowiada rolnik.

Na początku byli odbierani jak awanturnicy, ale z czasem nastawienie się zmieniło.

– Nasze argumenty trafiały do rozmówców. Także badania geologiczne wskazywały, że nie ma potrzeby tworzenia stref – stwierdza.

Działania przyniosły efekt. Pod koniec 2019 roku spółka Nałęczów Zdrój wycofała się z analiz niezbędnych do ustanowienia stref.

„Od 40 lat jesteśmy nierozerwalnie związani z gminą Drzewce koło Nałęczowa. Przed przeprowadzeniem analiz przewidzianych w ustawie chcemy mieć pewność, że wszyscy zainteresowani rozumieją cele, jakie sobie wspólnie stawiamy. Działamy przede wszystkim w interesie mieszkańców. Jesteśmy odpowiedzialni społecznie, dlatego odstąpiliśmy od przygotowania analizy ryzyka i wstrzymaliśmy prace nad utworzeniem projektu terenu ochrony pośredniej. Pozostawiamy kwestię analiz w gestii wojewody lubelskiego. Warto tutaj podkreślić, że ponieśliśmy w toku podjętych prac przygotowawczych duże koszty, które uznajemy za stracone” – napisała Sylwia Mikiel ze spółki.

Ale jednocześnie w odpowiedzi na nasze pytanie, czy plany ustanowienia stref są aktualne, przekazała odpowiedź twierdzącą.

„Celem firmy jest realizacja wartościowych dla społeczności celów. Nasze plany są jak najbardziej aktualne i wierzymy, że przysłużymy się społeczności, z którą czujemy się związani od pokoleń. Chcemy je dostosować do oczekiwań i potrzeb wszystkich zainteresowanych. Edukujemy lokalną społeczność w celu podkreślenia korzyści, jakie wynikają z realizacji naszej koncepcji” – czytamy w mailu.

Co na to wojewoda?
Marek Wieczerzak, rzecznik wojewody lubelskiego, zapytany przez nas, jakie jest obecnie stanowisko urzędu w tej sprawie, napisał m.in.: „Firma Nałęczów Zdrój SA Zakład w Drzewcach (…) nigdy nie przesłała żadnego oficjalnego wniosku o ustanowienie strefy ochrony pośredniej dla swojego ujęcia i nie przekazała wojewodzie tzw. analizy ryzyka, która jest podstawą dla organu do ustanowienia strefy. Ustawodawca dał w art. 120 ustawy Prawo wodne prawo do ustanowienia strefy ochronnej w celu zapewnienia odpowiedniej jakości wód (...) oraz zaopatrzenia zakładów wymagających wody wysokiej jakości, a także ochronie zasobów wodnych. Natomiast art. 133 ust. 4 wskazuje, iż to właściciel ujęcia wody jest obowiązany przeprowadzić analizę ryzyka i przekazać ją do właściwego wojewody, czyli Nałęczów Zdrój SA może przeprowadzić analizę ryzyka, ale nie jest to obowiązek ustawowy”.

Tu strefa jest
Zupełnie inaczej potoczyły się losy innego obszaru tej samej gminy, sąsiadującego z innym potentatem na rynku wód mineralnych, czyli z Nestle Waters Polska, producentem Nałęczowianki. W Bochotnicy na przedmieściach Nałęczowa kilka lat temu wojewoda wyznaczył strefę. Przeciwko jej powstaniu protestował m.in. Sławomir Rozpendowski z Bochotnicy Kolonii. Nie składa broni, skierował pismo do rzecznika praw obywatelskich.

– Jeśli odbywają się niekorzystne dla właścicieli gruntów zmiany, powinny być wypłacane odszkodowania – uważa.

Wiesław Pardyka, burmistrz Nałęczowa, mówi, że zna dwa przypadki mieszkańców starających się o odszkodowanie w związku ze strefą w pobliżu zakładu Nałęczowianki. Informuje też, że samorząd chce pomóc mieszkańcom, przekształcając grunty rolne w obszary pod zabudowę mieszkaniową, tak aby wzrosła ich wartość.

Krzysztof Janisławski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a