r e k l a m a
Jednym z elementów protestu były zakupy rolników z AGROunii w jednej z biedronek. Kilkudziesięciu rolników przez kilka godzin kupowało pojedyncze sztuki warzyw i owoców. Następnie, ustawiając się do kas, tworzyli kolejki.
r e k l a m a
Uważa, że część polskich rolników boi się brać udział w działaniach AGROunii, ponieważ część plonów dostarczają do grup producenckich, które z kolei są dostawcami sieci.
Zobacz także
Podkreślał, że klient w sklepie powinien wyraźnie widzieć oznakowanie kraju pochodzenia produktu, np. ziemniaków czy pora. Z takimi postulatami zgadzali się także mieszkańcy stolicy, którzy mieli styczność z akcją rolników.
– Większość wyrażała swoje poparcie i zrozumienie. Niemal wszyscy mówili, że jeśli tylko mają taką możliwość, wybierają polskie produkty – mówił Michał Kołodziejczak.
Oszukani patrioci zakupowi
Po zakończeniu zakupów uczestnicy akcji udali się ponownie pod siedzibę UOKiK. Michał Kołodziejczak mówił tam, że chce pokazywać, jak sieci handlowe oszukują, wykorzystując rodzący się w Polakach patriotyzm konsumencki.
– Jedna trzecia Polaków stwierdza, że najważniejszy przy wyborze produktu jest kraj pochodzenia. Prawie 80% pytanych deklaruje, że zwraca uwagę na kraj pochodzenia produktu. Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa wydał przez ostatnie lata prawie 4 miliony złotych na promocję kampanii „Produkt polski”. Tymczasem supermarkety wystawiają zagraniczne produkty i podpisują jako polskie. Zarabiają na nas, pośrednio korzystają z pieniędzy na promocję polskich produktów. Cebula z Egiptu, ziemniaki z Niemiec, pietruszka z Iranu, marchewka z Holandii – to tylko niektóre warzywa, które ostatnio „udawały” polskie. Nieprawidłowości ujawnia powołany przez AGROunię AGROpatrol. A powinny to robić UOKiK, Inspekcja Handlowa, ministerstwo rolnictwa, premier, prezydent. Gdzie oni są? – pytał lider AGROunii.
W jego opinii czarę goryczy przelał „Tydzień polskich ziemniaków” – akcja promocyjna w Biedronce we wrześniu ubiegłego roku. Wówczas to Jeronimo Martins, właściciel sieci, w ramach akcji sprzedał aż 47% ziemniaków pochodzących spoza Polski.
– Informacja ta pochodzi od samej sieci, która przekazała nam te dane w odpowiedzi na nasze przedsądowe wezwanie do zaprzestania praktyk naruszających prawo. W odpowiedzi sieć tłumaczyła, że większość ziemniaków – 53% – pochodziła z Polski. Matematycznie wszystko się zgadza, ale należy zauważyć, że sieć w materiałach reklamowych sugerowała, że wszystkie ziemniaki pochodzą z Polski. Biorąc pod uwagę patriotyczne postawy polskich konsumentów, wprowadzanie klientów w błąd uważamy za świadome działanie – grzmiał Kołodziejczak.
AGROunia pozwie Biedronkę
Dzięki pieniądzom ze społecznej zbiórki AGROunii udało się przygotować pozew przeciwko Biedronce. Oto fragment jego treści: „Działanie pozwanego Jeronimo Martins Polska (JMP) stanowi delikt przeciwko uczciwej konkurencji (…). Czynami nieuczciwej konkurencji są w szczególności: wprowadzające w błąd oznaczenie przedsiębiorstwa, fałszywe lub oszukańcze oznaczenie pochodzenia geograficznego towarów albo usług, wprowadzające w błąd oznaczenie towarów lub usług (…).”
Jak zapowiada Kołodziejczak, będą kolejne pozwy – przeciwko Lidlowi, Kauflandowi i innym sieciom handlowym.
AGROunia zawiadamia też prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Jeronimo Martins Polska na szkodę przedsiębiorców, rolników indywidualnych oraz konsumentów poprzez błędne oznaczanie kraju pochodzenia produktów rolnych w sieci sklepów Biedronka.
Michał Kołodziejczak wraz z Tomaszem Gabryelczykiem – pełnomocnikiem prawnym Fundacji AGROunia, wnieśli do UOKiK o wszczęcie przeciwko Jeronimo Martins Polska postępowania wyjaśniającego, postępowania antymonopolowego oraz postępowania w sprawie praktyk naruszających zbiorowe interesy konsumentów. Po złożeniu dokumentów uczestnicy happeningu udali się na Krakowskie Przedmieście pod pałac prezydencki, by zakupione w biedronce warzywa i owoce przekazać na ręce prezydenta.
– Niech pani prezydentowa ugotuje – może ostatnią – zupę z polskich warzyw, bo jeśli obecny prezydent wygra zbliżające się wybory, to przy takim podejściu pod koniec drugiej kadencji z polskich warzyw pozostanie tylko wspomnienie – mówił Michał Kołodziejczak.
Następnie rolnicy spotkali się z przedstawicielami UOKiK. Poinformowali, że urzędnicy chwalili się faktem przeprowadzania wielu kontroli. Efektem było stwierdzenie, że 25% towarów było błędnie oznakowanych. Efektem spotkania była deklaracja, że w ciągu najbliższych 2–3 tygodni dojdzie do kolejnego spotkania, prawdopodobnie z prezesem UOKiK.
Ireneusz Oleszczyński