r e k l a m a
– Odczuwamy problemy w dostawach części z Chin i na pewno w najbliższych tygodniach to się nie zmieni. W związku z tym zmuszeni jesteśmy produkować mniej maszyn niż zakładaliśmy – twierdzi Mark Turner, kierownik ds. operacyjnych w firmie JCB. – Obecnie ponad 25 procent naszych dostawców w Chinach nie prowadzi działalności. Inni pracują, ale ze znacznie ograniczoną wydajnością i mają przy tym gigantyczne problemy z wysyłką części i podzespołów do Europy. Dopiero po upływie okresu zakłóceń w dostawach spodziewamy się wzrostu poziomu produkcji. Mamy jednak świadomość, że potrzeba sporo czasu, aby sytuacja wróciła do normy i dostawcy uzupełnili swoje zapasy magazynowe.
r e k l a m a
Zobacz także
Jak poważna sytuacja panuje w Chinach pokazują działania firmy John Deere, która w odpowiedzi na wybuch epidemii zdecydowała się na zamknięcie wszystkich swoich zakładów zlokalizowanych w tym kraju, mimo że żadna z sześciu fabryk, gdzie powstają traktory, kombajny czy części zamienne, nie jest położona w mieście Wuhan, czyli w centrum epidemii wirusa. Ken Golden, który w koncernie Deere&Company pełni funkcję dyrektora Global Public Relations argumentował to względami bezpieczeństwa swoich pracowników i ograniczeniem ryzyka rozprzestrzeniania się wirusa. Twierdzi, że sytuacja jest monitorowana, a zakłady w Chinach pozostaną zamknięte dopóki sytuacja się nie unormuje. John Deere poinformował również, że ograniczył podróże swoich pracowników z i do Chin. Podobny krok poczyniła firma Lemken, która od 2014 roku posiada w Chinach w Qingdao zakład produkcyjny, w którym 35 osób wytwarza kultywatory, kompaktowe brony talerzowe i pługi. Taką samą decyzję podjęła firma Grimme, która w Tianjin (130 km od Pekinu) ma fabrykę przystosowaną do produkcji maszyn do sadzenia, pielęgnacji, zbioru i przechowywania ziemniaków.
Chińczycy przestali inwestować
Znaczenie Chin jako dostawcy części dla reszty świata jest ogromne. Bosch, znany m.in. z produkcji układów paliwowych do silników, ma w tym kraju 23 zakłady produkcyjne, z tego dwa są położone w Wuhan, a ZF specjalizujący się w wytwarzaniu przekładni zatrudnia w Chinach 14 000 osób w 40 lokalizacjach. Obie te firmy już liczą straty spowodowane przestojami w produkcji. Niedobór części i podzespołów spowodowany przez koronawirusa odczuwa też hinduski gigant – koncern Mahindra, największy na świecie producent traktorów, który mówi o negatywnym wpływie epidemii na swoją produkcję. Twierdzi, że boryka się z problemami dostaw części z Chin i poczynił już kroki w poszukiwaniu alternatywnych dostaw części. Ale echa wybuchu epidemii sięgają dalej. Chińczycy, którzy skupieni są na rozwiązywaniu wewnętrznych problemów, wstrzymują się z inwestycjami zagranicznymi. Odczuła to m.in. niemiecka firma Rabe, producent siewników i maszyn uprawowych, a także sprzedawca rozsiewaczy nawozów marki Sulky w Niemczech, która miała być przejęta przez chińskiego inwestora, który w ostatnim czasie wycofał się z zakupu. Obecny właściciel Rabe, francuska firma Gregoire-Besson, ogłosiła, że w związku z takim rozwojem sytuacji produkcja w niemieckim zakładzie Rabe w Bad Essen ma być prowadzona tylko do maja br. Każdy z 200 pracowników tego zakładu otrzymał już informację o zwolnieniu z pracy. Część załogi będzie kontynuować pracę do maja br. w celu zrealizowania zamówień. Tym samym historyczna marka, bo założona w 1889 roku, przestanie istnieć.
Przemysław Staniszewski