Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Nowoczesna babcia przedwojenna

Data publikacji 25.02.2020r.

Opowiedziała nam o niej synowa, którą poznaliśmy na gali „100 lat naszego gospodarstwa”. – Proszę kiedyś przyjechać do Witowa, babcia już w drodze do „setki”, opowie dużo o tym, jak to kiedyś na wsi było. A i sporo przeszła – powiedziała o Stanisławie Hanna Maciejewska. „Babcia” okazała się żwawą starszą panią, z pamięcią, której dziś próżno szukać u młodych.



r e k l a m a

– Ładną ma pani obrączkę. Złota?

– Tak, ale to nie jest ślubna. Ślubną zgubiłam. Potem z mężem kupiliśmy sobie takie. – Stanisława Maciejewska, rocznik 1929, pokazuje piękny, szeroki na centymetr pierścionek, z lekko grawerowanej cienkiej złotej blaszki w miedzianym odcieniu. I zaczyna od anegdoty.

r e k l a m a

– 1929, 10 listopada. A w papierach mam 19 grudnia. Jak to? Rodziłam się w Inowrocławiu, poród był podobno bardzo trudny, więc w szpitalu ochrzcili mnie z wody. Mama też była w nie najlepszym stanie. I pewnie zapytali, jak dać na imię dziecku. Chyba nie dostali odpowiedzi i ktoś postanowił, że skoro matka Stanisława, to i niech córka będzie. Ojce chcieli Teresa, ale w parafii nie chcieli już zmienić. Więc oficjalnie jestem Stanisława z późniejszą datą urodzenia – mówi Stanisława, dla bliskich – Teresa. 

Z Janką szyła fartuszki

Zobacz także

Mówi, że miały być chrzciny z pompą, bo po dziesięciu chłopcach urodziła się wreszcie dziewczynka. Ale akurat tuż przed uroczystością zmarła babcia – matka jej ojca. Więc świętować się nie dało. 

Rozmawiamy w Witowie, w którym Stanisława mieszka, odkąd wyszła za mąż za Zygfryda Maciejewskiego. Ale urodziła się w pobliskim Rudzku Małym, w domu, który kiedyś należał do majątku. Jej rodzice, Stanisława i Ignacy, gospodarowali na resztówce, na 56 hektarach. 

– Byłam najmłodsza, jedyna dziewczyna i ośmiu starszych braci. Bo dwóch zmarło bardzo młodo. Więc zwykle wyręczali mnie we wszelkich pracach, nie goniono mnie w pole. Mieliśmy do pomocy dwie dziewczyny, jedna pomagała w polu, a druga – w domu. Pamiętam, jak razem z nią gotowałam, piekłam, wyszywałam fartuszki! To z Janką. Mówiłam ponoć często, że z Janką poszłabym na koniec świata – wspomina sielankowe dość dzieciństwo. 

Na śniadanie jedli żurek, polewkę z kartoflami, ser. Na obiad – groch, fasolę,bób i, oczywiście, kapustę. Mięso – trzy razy w tygodniu. Stanisława pokazuje zdjęcia z dwudziestolecia międzywojennego. Na jednym ojciec z papierosem na tle maszyny. Na innym – ona z rodziną na tle domu. Stasia ma czarne długie warkocze. I nie ma pojęcia, że za kilka lat przyjdzie im stawać ze śmiercią twarzą w twarz. Że dwóch braci zniknie na początku wojny i nie pojawi się aż do jej końca, zostawiając matkę z przekonaniem, że oddała ich wieczności. I że ojciec zginie w Dachau. Kiedy usłyszeli w radiu o wybuchu wojny, pół wsi zgromadziło się u nich w domu na litanię do Serca Jezusowego.

– Ojca zabrali 5 maja 1941, buraki akurat siali. Przychodziły od niego listy, a w nich: „Meine liebe Frau und Kinder”... – Stanisławie głos drży tak, że nie jest w stanie dokończyć zdania. 



Krawieckie swaty

W lutym dostali list z informacją, że ojciec nie żyje. Nie wiedzieli, jak umarł, nie ma grobu. Ale odesłano im jego rzeczy, nawet poduszkę. 

– Tylko nie było tego futrzanego pledu, który ze sobą zabrał, żeby nogi grzać – dodaje córka.

Wojna rozrzuciła wszystkich w różnych kierunkach. Stasię z mamą przesiedlono do Racięcina. A chwilę później, kiedy miała już czternaście lat, chodziła do Niemców dzieci bawić.

– Były dwie dziewczynki, Irma i Gertusia. Z drugą służącą spałyśmy w kuchni. Rano wchodził Niemiec, budził i mówił „Irenia” , tak do mnie mawiał, „Wstawaj, bo Gertusia już się obudziła”. Lubiłam się z nią bawić, więc kiedy czasem wołano mnie do koni, to nawet specjalnie ją budziłam – wspomina.

Kartki, bieda, tułaczka. Ale o więcej łez Stanisławę przyprawia czas po wojnie. Kiedy opowiada, jak aresztowano na pół roku ośmiu jej braci i przetrzymywano w Inowrocławiu. 

– Wtedy trzeba było wymłócić zboże i odstawić na plan. Któregoś dnia mężczyzna, który nam pomagał w gospodarstwie, powiedział, że znalazł amunicję i broń. Wiedzieliśmy, że za to to nawet szubienica. Schowaliśmy ją, ale okazało się, że niefrasobliwy pomocnik wziął jeden z pistoletów i zaczął strzelać. Przyjechała milicja, niczego nie znalazła. Okazało się, że w międzyczasie ktoś cudem zdążył przenieść ją gdzie indziej – opowiada i podaje plik kartek z postanowieniem o umorzeniu śledztwa przez Komisję Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu w Gdańsku.

Czytam, że jej braci nagich pałowano, bito pasem, uderzano głową o mur i zmuszano do fałszywych zeznań. Kiedy ich aresztowano w 1946, Stanisława była w szkole średniej w Inowrocławiu. Przerwała ją i już do niej nie wróciła. 

– Niedługo potem okazało się, że Janek, brat, się żeni. Miałam przyniszczone futro z foki i trzeba było je na nowo obszyć. Brat polecił mi krawca w Witowie. Przyjechałam, a on pyta mnie, czy mam kogo bliskiego. Że mi kogoś poszuka. I że są tacy Maciejewscy. Po iluś dniach przyjechałam bryczką do przymiarki. Pożyczył ją ode mnie, zniknął na godzinę, wrócił i przyznał się, że był u kawalera – opowiada Stanisława. 

Zobaczyła się z kandydatem na męża – Zygfrydem – po miesiącu. A pobrała po kilku. I przeprowadziła się do Witowa. A tam zaczęło się życie znacznie cięższe od tego, które pamiętała z rodzinnego Rudzka. Najdotkliwiej pamięta oddawanie zboża, czasem za pół ceny, bo mokre. Ale chłop nawet nie miał czasu go wysuszyć. Nawet dźwiganie ciężkich snopków tak nie bolało. Kobiety spotykały się, ale Stanisława twierdzi, że przedwojenną atmosferę tych spotkań trudno było powtórzyć. Że takiego darcia pierza i śpiewu już nie uświadczyła. I nagle przytacza wiersz: „Karolu kochany, posłuchaj mnie teraz, Ty, co na kolanach szeptałeś mi nieraz przysięgę wieczystej miłości. Ty, coś wspominał mi o swej stałości, Karolu powiedz, czy kochałbyś mnie jedyną, gdybym była biedną, ubogą dziewczyną? Gdybym nie znała pojazdów, brylantów i złota, gdybym żyła jak biedna, uboga sierota. Bo jeśli tylko z majątku, to sąd twój bez rozsądku....”

Stanisława deklamuje bez zająknięcia wersy, które „przyniósł” jeden z jej braci z więzienia. Dalej jest o męskim zapewnieniu miłości, szczęśliwym ślubie i ludzkiej zazdrości. A potem o roztrwonionym na kartach majątku i dzieciach, których nie ma już czym nakarmić. Smutne, ale recytowane w dzień świętego Walentego zmusza mnie do pytania o miłość. Jak to jest z tym zakochaniem.

– Bywają rozsądne, tak trochę na dystans, a bywają i naiwne. A nawet w zakochaniu wszystko musi mieć swoją miarę. Z wielkiego zakochania to często i nieszczęścia były. A czy od razu wiadomo, że to miłość? A kiedy to tam człowiek wie coś od razu? Na pstryk to się niczego dobrego nie da zrobić. Ja to bardziej wierzę w rozsądek niż miłość. A jak się jedna miłość kończy, to druga może najść. Ale głowy lepiej nie tracić – radzi. 

Nie używa kremów, może od czasu do czasu. Jeśli już, to popularną od dziesięcioleci markę Nivea. Ale żadnych tam przeciwzmarszczkowych. Ostatnio sporo schudła, waży 42 kilogramy. Ale w niedawnych badaniach lekarze niczego alarmującego nie znaleźli – Stanisława nie ma ani cukrzycy, ani nadciśnienia.

– Nie biorę żadnych leków. Oprócz tych na parkinsona. Ale to już od jakichś trzydziestu lat, więc jakiś dziwny ten parkinson. Dostrzegłam coś, kiedy strugałam kartofle albo jabłka. To tak jakoś prawa ręka zaczęła bardziej odmawiać posłuszeństwa. Ale od tylu lat dużo gorzej nie jest ze mną – chwali się i żwawym krokiem prowadzi do swojego pokoju. 

Mamy tam zrobić zdjęcie. Stanisława usprawiedliwia się, że już dawno po kolędzie, a tu jeszcze krzyż i świece stoją. Na starym kredensie zdjęcia wnuków i prawnucząt. I tylko zapach w powietrzu jakoś mi nie pasuje do scenerii. Czuć w nim tytoń. 

– Tak, tak, babcia przecież pali. Lubi sobie raz na parę godzin wyjść na papieroska – mówi z kuchni Hanna, synowa. 

Pytam jeszcze o radę dla nas, młodszych. 

– Czasem walczyć, a czasem odpuścić – radzi.

Kiedy pytam, czego bała się najbardziej, mówi, że niezgody i nienawiści.

Karolina Kasperek 

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a