r e k l a m a
– W 2019 roku pierwsze zgłoszenie szkody na plantacji topinamburu Szymona Płusy otrzymaliśmy na piśmie 3 czerwca – mówi Ryszard Kotwica.
r e k l a m a
– Kupiliśmy i przekazaliśmy sadzonki. Jednocześnie wystosowaliśmy do pana Szymona pismo z informacją, że zgodnie z art. 47 pkt 1 Prawa łowieckiego właściciel lub posiadacz gruntów rolnych i leśnych powinien współpracować z dzierżawcami i zarządcami obwodów łowieckich w zabezpieczeniu gruntów przed szkodami – mówi prezes i dodaje swoją interpretację: – To oznacza, że obowiązek zabezpieczenia uprawy nie spoczywa wyłącznie na kole łowieckim, a również na właścicielu gruntu. Zwykle jest tak, że gdy ktoś wysadza sadzonki na polu otoczonym przez las, to je grodzi, a nie każe nam go pilnować.
Zobacz także
– Oprócz sadzonek przekazaliśmy sznury hukowe i preparaty odstraszające. Ustawiliśmy wzdłuż pola zwyżki i ambony, opracowaliśmy harmonogram dyżurów. Ale lokalizacja i kształt tej plantacji są takie, że aby ją skutecznie ochronić, dwie grupy myśliwych musiałyby tam przebywać 24 godziny na dobę – ocenia.
Wylicza, że koszt sadzonek i zabezpieczeń to ponad 8 tys. zł. Szef KŁ „Dzik” informuje, że koło otrzymało od Szymona Płusy kolejne zgłoszenie o wystąpieniu szkody na plantacji topinamburu 18 października ubiegłego roku.
– 30 października roku ustaliliśmy, że żeby definitywnie zamknąć temat, całkowity koszt zabezpieczenia plantacji weźmiemy na siebie. Zobowiązaliśmy się do ogrodzenia plantacji elektrycznym pastuchem, a pan Szymon zrzekł się odszkodowania – mówi Kotwica. Nie było żadnych ustaleń co do terminu ogrodzenia plantacji, a pan Szymon mówił wówczas, że nie ma pośpiechu, bo w ciągu tygodnia dokona zbioru topinamburu. Później okazało się, że tego nie zrobił.
Z relacji prezesa koła wynika, że ogrodzenie było montowane etapami. Dostawa pierwszych elementów nastąpiła jeszcze w listopadzie, ostatnich – 12 stycznia br.
– Wszystko odbywało się w soboty, siłami członków koła. Nie wykonywała tego żadna firma – mówi Kotwica. – Za ogrodzenie zapłaciliśmy około 4,5 tys. zł. Uważam tę sprawę za zamkniętą.
Dla nas jednak niezrozumiałym jest, dlaczego montaż ogrodzenia ciągnął się od listopada do stycznia.
Krzysztof Janisławski