Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Globany chiński dyskont

Data publikacji 22.01.2021r.

Na początku stycznia producentów mleka zaskoczyła wiadomość dotycząca nowych wymagań, jakie służby celne postawiły eksporterom produktów mleczarskich: opakowanie produktu powinno być wolne od koronawirusa. Wydaje się już pewne, że uzyskanie statusu "wolny od COVID" stanie się przepustką na ten największy rynek świata.

Przez cały miniony 2020 rok aktywność polskich mleczarni na rynku Chińskiej Republiki Ludowej znacząco wzrastała. Według danych za jedenaście miesięcy 2020 roku, eksport w tym kierunku wzrósł o 52,6% w porównaniu do roku 2019. W tym samym czasie największymi eksporterami produktów mleczarskich do Państwa Środka stały się państwa członkowskie Unii Europejskiej. Wyeksportowały one łącznie 1 283 tysiące ton produktów mleczarskich, co stanowiło o 14,8% procenta więcej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. Liderem wśród nich były zdecydowanie Niemcy (418 tys. ton). Na kolejnych pozycjach uplasowały się Holandia, Francja, Polska i Irlandia. Na tle pozostałych to właśnie nasz kraj zdecydowanie najlepiej wykorzystał swoją szansę – wszystkie miesiące z wyjątkiem stycznia, charakteryzowały się dwucyfrową dynamiką przyrostu sprzedaży w porównaniu z rokiem ubiegłym.
Wygląda na to, że tym razem kraje Unii Europejskiej przegonią Nową Zelandię, która od lat była liderem na rynku chińskim. Było to w jej przypadku dużo łatwiejsze – chociażby ze względu na położenie geograficzne. Tym razem jest inaczej – jeżeli grudniowe wyniki nie pokażą znaczącego wzrostu sprzedaży, to ich roczny eksport do Chin zakończy się ujemną dynamiką. Od stycznia do listopada 2020 zamyka się on wynikiem mniejszym o 1,2% w porównaniu do ubiegłego roku. Rynek chiński nigdy jeszcze nie był tak obcy i nieprzyjazny dla gigantów, takich jak nowozelandzka Fonterra. Nie zmienia to faktu, że jeszcze przez długie lata będzie on bardzo atrakcyjny, ponadto posiada ogromny potencjał do wzrostu. Nie tylko unijne przedsiębiorstwa notują na nim wzrosty. Dotyczy to nie tylko znaczących importerów, jakimi są m.in. Stany Zjednoczone czy Australia, ale też mniejszych jak Białoruś czy Urugwaj.
Pomimo dobrych prognoz, nie bądźmy jednak zbyt optymistyczni – rynek chiński nadal cechuje znacząca niepewność. Nie zapominajmy o charakterze państwa oraz że jest on z tego powodu mocno regulowany, a władze mogą bardzo łatwo ograniczać import żywności. Decyzje podejmowane są na drodze urzędowej, a wolna wymiana handlowa ma dla chińskich decydentów całkowicie inne znaczenie niż dla nas. Do tej pory, bardziej niż mleczarnie, odczuwają to jednak inne sektory przemysłu spożywczego, które niejednokrotnie z dnia na dzień dowiadywały się, że w kolejnym tygodniu nie mogą wysyłać produktów na tamtejszy rynek. Nie jest również zjawiskiem nietypowym, że towary wadliwe ze względu na – według urzędników – "brak zgodności'' są niszczone. Powodem może być: niespełnienie wymogów jakościowych, nieposiadanie odpowiednich certyfikatów, błędne oznakowanie produktu lub niedopuszczalna obecność mikroorganizmów. Niemniej jednak kolejni eksporterzy ustawiają się w kolejce aby dostarczać swoje produkty, aby zaspokoić rosnące potrzeby tamtejszych konsumentów.
Śmiało można się pokusić o stwierdzenie, że Chiny od zawsze posiadały wygórowane wymogi w kwestii monitorowania łańcucha dostaw żywności. Dla tamtejszych władz jest to sprawa ambicjonalna, wynikająca ze skandalu, który był głośno komentowany w roku 2008. Dotyczył on dodawania melaminy do produktów dla dzieci, w wyniku czego doszło do licznych zgonów i zatrucia około 300 tysięcy dzieci. Nie dziwi więc, że pekińskie władze postanowiły wprowadzić również obostrzenia dotyczące koronawirusa. Pierwsze takie sygnały pojawiły się już jesienią ubiegłego roku i dotyczyły mrożonego mięsa. W październiku 2019 roku w stolicy Chin wprowadzono system monitorowania łańcucha dostaw, w postaci możliwych do zeskanowania kodów QR, które zawierają szczegółowe dane na temat produktu.
Lista ta została bardzo szybko poszerzona o importowane mrożone owoce morza. Od 11 listopada wszystkie firmy przewożące lub przechowujące mrożonki zobowiązane są do przesyłania szczegółowych informacji o miejscu pochodzenia produktu i trasach jego transportu. Miejskie Biuro Handlu w Pekinie podjęło te kroki po tym jak kilka produktów z grupy tzw. owoców morza, zostało uznanych za potencjalne źródło infekcji COVID-19. Chociaż – jak już dzisiaj wiadomo, nie ma jakichkolwiek dowodów na to, że można zarazić się wirusem poprzez żywność. Z czasem do danych zawartych w kodzie, w którym oznaczana jest żywność, dołączyły informacje zawierające dokumentację dotyczącą przeprowadzenia testów na obecność koronawirusa.
System monitorowania produktów importowanych został entuzjastycznie przyjęty przez mieszkańców miasta. Z tego też powodu władze Pekinu rozszerzają listę o kolejne kategorie produktów. Od listopada minionego roku Chiny wprowadzają również szeroko zakrojone działania w celu kontrolowania supermarketów i cyfrowych platform handlowych. Uzasadniano to wielokrotnym wykryciem wirusa na opakowaniach produktów – poczynając od golonek po krewetki. Do końca roku 2020 wszystkie chłodnie przechowujące żywność musiały zarejestrować się na specjalnie do tego celu stworzonej platformie. Docelowo każdy produkt powinien posiadać: świadectwo kontroli i kwarantanny oraz raport z testu na obecność kwasu nukleinowego wirusa.
             Analizując wcześniejsze poczynania chińskich władz, można się było spodziewać, że problem prędzej czy później dotknie też przemysł mleczarski. Pozytywny wynik na obecność materiału genetycznego wirusa na opakowaniu produktu chłodzonego lub mrożonego powoduje zawieszenie możliwości jego dystrybucji. Już dziś mówi się żartobliwie o "uprawnieniach COVID-owych'', które musieliby spełniać przetwórcy mleka. I nikt nie ma chyba wątpliwości, że status produktu jako "wolny od COVID'' daje dziś znaczącą przewagę na tym ogromnym rynku.
Czy COVID może wstrzymać eksport polskich produktów mleczarskich do Chin? Oczywiście, że tak. Może to nastąpić nagle – z dnia na dzień. Decyzja o tym zostałaby podjęta jednoosobowo i byłaby dramatyczna w skutkach. Wprawdzie w branży panuje uzasadniony entuzjazm – sytuacja na rynku mleka jest w ostatnim czasie wyjątkowo dobra. Pomimo stanu pandemii, część mleczarni wypłaca rekordowe ceny.
Warto jednak pamiętać, że entuzjazm jednego z pierwszych beneficjentów covidovej hossy na mleko został bardzo mocno oziębiony. Australijscy przetwórcy stanęli w obliczu podwojenia ceł na produkty mleczarskie. Może to dotknąć również inne państwa, a ze względu na dominującą pozycję Chin – niestety musiałyby się na nie zgodzić. Odnosząc się do relacji z sieciami handlowymi, dzięki współpracy z nimi momentalnie można stać się milionerem i tak samo szybko bankrutem. Niestety, identyczne relacje wiążą wiele państw i firm z największym w globalnej wiosce dyskontem – Chińską Republiką Ludową.
Artur Puławski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a