Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Luksus w mniejszym formacie

Data publikacji 22.01.2021r.

<strong>Choć ten traktor ma 110 koni to komfortem jest w stanie przyćmić o wiele mocniejsze modele z wyższego segmentu. To zasługa przekładni bezstopniowej, amortyzowanej przedniej osi czy funkcji pozwalającej na automatyczne wykonywanie sekwencji na uwrociach. Ale czy komfort idzie w parze z wysoką wydajnością i niskim zużyciem paliwa? Na to pytanie odpowiedział nam Dariusz Rusiłowski, rolnik ze wsi Żarnowo Drugie (pow. augustowski), który jest jednym z pierwszych w Polsce użytkowników ciągnika New Holland z serii T5 AutoCommand.</strong>

podlaskie
– Dlaczego postawiłem na traktor z przekładnią bezstopniową? Sporą część pól mam położonych na pagórkach, a w takich warunkach, przy tradycyjnej skrzyni, konieczna jest częsta zmiana biegów i półbiegów. To odbija się na kondycji sprzęgła, no i na samym komforcie, bo dochodzi m.in. do gwałtownych szarpnięć – mówi Dariusz Rusiłowski. – Przy skrzyni bezstopniowej takich problemów nie ma, a traktor płynnie pokonuje wzniesienia. No i nie trzeba już wachlować dźwigniami.

r e k l a m a

Problemy z silnikiem

Przed New Hollandem najmocniejszym ciągnikiem w gospodarstwie był Fendt 510 C z 1996 roku. Rolnik kupił go pięć lat temu. Katalogowo maszyna dysponowała mocą 105 KM. Właściciel chwali sprzęt za zwrotność. Nie ma też większych zastrzeżeń do przekładni powershift 24/24, no może poza tym, że biegi załączają się dosyć ciężko. Sporo uwag ma natomiast do silnika, który był już kilkakrotnie naprawiany. To czterocylindrowy, doładowany MWM o pojemności skokowej 4,2 litra.
– Ma słabe smarowanie, co skutkuje zacieraniem się dźwigienki zaworu jednego z tłoków – stwierdza rolnik. – Rozpoławialiśmy go już kilkakrotnie. Dwa razy cały silnik zawoziliśmy do naprawy. Raz sam blok. Za każdym razem naprawa była czasochłonna i kosztowna, dlatego podjąłem decyzję o zakupie kolejnego ciągnika – tym razem nowego.
– Czy brany pod uwagę był również Fendt? – dopytujemy.
– Początkowo tak, ale zrezygnowałem z niego, gdy się dowiedziałem, jaka jest cena. Powiem tak: "pięćsetka" Fendta kosztuje tyle co dwa New Hollandy. Faktem jest, że Fendt w standardzie jest bardzo bogato wyposażony i praktycznie nic nie trzeba do niego dokładać. Ale na taki wydatek nie mogłem sobie pozwolić, tym bardziej, że traktor kupowałem z kredytu, bez dofinansowania środkami z UE – odpowiada Dariusz Rusiłowski.

Z wirtualnymi biegami

Pod koniec listopada 2019 roku w firmie Adler Agro rolnik złożył zamówienie na nowy traktor. Wybrał najsłabszy mocą model z serii – T5.110 AutoCommand. Napędza go czterocylindrowy motor FPT o pojemności 4,5 litra, który produkuje 110 KM i 520 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Dzięki zastosowaniu systemu SCR oraz katalizatora DOC spełnia wymogi normy Stage V. Posiada pompę hydrauliczną o wydatku 80 l/min, która podaje olej do czterech par zaworów hydraulicznych, gdzie dwa są sterowane elektrycznie. Współpracę z maszynami gwarantuje tylny podnośnik o udźwigu 5,5 tony oraz trzy prędkości wałka WOM. Rolnik zdecydował się doposażyć ciągnik w fabryczny przedni TUZ i WOM, szersze opony, system automatyki na uwrociach HTS II, wzmocnioną "miękką" przednią oś i dodatkowe reflektory. Za taki sprzęt zapłacił 264 tys. zł netto. Na początku marca maszyna stała już w gospodarstwie.
– Ma mnóstwo funkcji i ustawień, wymieniając chociażby wirtualne biegi, tempomat, tryby pracy przekładni, ustawienia hydrauliki czy automatyki na uwrociach. Naprawdę trzeba posiedzieć nad instrukcją obsługi, aby to wszystko opanować. Zajęło mi to z półtora tygodnia. Ale już sama jazda ciągnikiem jest banalnie prosta. Przed ruszeniem trzeba tylko wybrać kierunek jazdy dźwignią rewersu umieszczoną przy kierownicy. A potem wystarczy nacisnąć na pedał gazu. Innym sposobem, aby ciągnik ruszył z miejsca, jest przesunięcie joysticka w przód. Dalsze przesuwanie tej dźwigni powoduje wzrost prędkości, natomiast przy cofnięciu joysticka ciągnik zwalnia i zatrzymuje się – prezentuje działanie traktora Dariusz Rusiłowski. – Ten traktor można rozpędzić do 43 km/h i to przy obrotach utrzymujących się na poziomie 1600 obr./min! Nie sposób tego porównać do Fendta, którego silnik trzeba było wkręcać na 2100 obr./min, aby traktor mógł poruszać się z prędkością 40 km/h.

r e k l a m a

Poniżej 10 litrów na godzinę

New Holland ma nakręconych 300 motogodzin. Wykonywał już różne zadania. W trakcie sianokosów jeździł z dwoma kosiarkami – czołową Vicon i tylną Lely – o łącznej szerokości 5 metrów. Współpracował ze stałokomorową prasą walcową McHale F5400C z rotorem i 14 nożami, która w zeszłym roku zwinęła około 800 bel. Jeździł z wozem asenizacyjnym o pojemności 10 000 litrów i czterotonowym rozrzutnikiem obornika. Był wykorzystywany do orki. Uprawiał pole kultywatorem i bronami 5-polowymi. Czy okazał się oszczędny?
– Z zestawem kosiarek spalał średnio ok. 9–9,5 litra paliwa na godzinę, ale w takim czasie, przy odpowiednio dużych łąkach, poruszając się ze średnią prędkością 10 km/h, byłem w stanie wykosić ponad 1,5 hektara. Zużycie paliwa z prasą zwijającą było zbliżone. W głębokiej orce na 28–30 cm z trzyskibowym pługiem Agro-Maszu 3x45 cm, na lżejszych i równych polach, wypalał średnio ok. 8 litrów oleju napędowego na godzinę – podaje właściciel New Hollanda. – Atutem tego traktora okazała się jego zwrotność. Widoczność z kabiny też jest całkiem dobra. Jedyny mankament to widoczność do tyłu na zaczepy. Żeby je dostrzec np. w trakcie cofania do maszyn, trzeba się mocno wychylać. Należy jednak przy tym uważać, bo wstając lekko z fotela od razu aktywuje się czujnik, który rozłącza skrzynię.

Przemysław Staniszewski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a