Zły Zielony ład
Ale na poważnie. Drożdżowe mleko, na razie jest zbyt drogie, żeby produkować je na większą skalę, ma być podobno identyczne z naturalnym. Izraelczycy twierdzą, że pozwoli to ograniczyć cierpienia zwierząt i ulżyć środowisku. Aż trudno w to uwierzyć, że chcą doprowadzić do ruiny swoją produkcję mleka, której osiągnięcia są na najwyższym światowym poziomie. Ale dlaczego to z drożdży ma powstać owe niby krowie mleko – pytamy? Skoro przedstawiciele organizacji walczących z rolnictwem twierdzą, że powoduje alergię, otyłość, zawały serca, przyczynia się do ocieplenia klimatu i w ogóle żaden dorosły ssak nie pije mleka. Naszym zdaniem odpowiedź jest prosta – płyny produkowane z soi, migdałów i owsa nie spełniają pokładanych w nich oczekiwań i nie da się z nich wyprodukować smacznego sera i twarogu. Podobna odpowiedź padła, gdy w Stanach Zjednoczonych analizowano dlaczego "sztuczna" wołowina produkowana z hodowli komórkowych nie cieszy się zbytnim powodzeniem. Okazało się, że paskudnie smakuje. I tyle.
Pozostańmy jeszcze przy ekologii. Pisaliśmy już krytycznie w tej rubryce o tzw. Zielonym Ładzie, proponowanym przez Komisję Europejską. Pomysł, aby w imię obniżenia emisji dwutlenku węgla i poprawy stanu środowiska zmniejszyć zużycie nawozów i pestycydów, bardzo negatywnie ocenił Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych, który obawia się wzrostu cen żywności na świecie.
Teraz dotarła do nas ekspertyza naukowców z Instytutu Technologicznego w Karlsruhe, którzy przestrzegają, że ograniczając stosowanie nawozów o 20%, a pestycydów o połowę, tylko "wyeksportujemy" europejskie problemy za granicę. Już dziś producenci żywności sprzedawanej do Unii zużywają o połowę środków ochrony roślin więcej niż Europa, podobnie jest z nawozami mineralnymi. Gdy UE przestanie być samowystarczalna żywnościowo, jedzenie będziemy musieli kupić w Stanach Zjednoczonych, Ameryce Południowej, Azji, na Ukrainie, w Rosji. Tam produkcja wzrośnie, a to pociągnie za sobą większą produkcję dwutlenku węgla i zużycie rolniczej chemii. Bilans wyjdzie więc na zero dla klimatu, bo "Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża", atmosferę mamy jedną dla całej planety. Zarobią na tym farmerzy obu Ameryk, Rosji, Ukrainy oraz producenci oleju palmowego z Indonezji i Malezji. Stracą natomiast europejscy rolnicy, najwięcej ci, którzy mają niższe dopłaty, także polscy.
"Zielony Ład" to po angielsku "Green Deal", a deal to po angielsku interes, transakcja. Wydaje nam się, że ten "Green Deal" to może być bardzo zły interes dla polskiego rolnika, interes, który może nas doprowadzić do rozpaczy w czasach, gdy znaczenie rolnictwa będzie rosło. Od dawna mówi się przecież, że wraz ze wzrostem liczby ludności na świecie trzeba będzie znacząco zwiększyć wydajność, przy malejącej powierzchni gruntów rolnych.
Warto w tym miejscu odnotować, że Bill Gates, jeden z najbogatszych ludzi na świecie, stał się największym farmerem w Stanach Zjednoczonych. Posiada on około 100 tys. ha gruntów rolnych w kilkunastu stanach. Czytelniku, jeśli posiadasz w domu komputer, to na pewno korzystasz z programów komputerowych produkowanych przez należącą do Gatesa firmę Microsoft. Gates kupował ziemię na wyścigi, płacąc nawet po 100 tys. zł za hektar. Zainwestował kilkaset milionów dolarów w spółki i organizacje zajmujące się rozwojem rolnictwa na świecie? Skąd takie zainteresowanie multimiliardera produkcją żywności? Dlaczego, jak inny amerykański miliarder, nie buduje rakiet kosmicznych? Czy nie oznacza to, że w przyszłości rolnictwo będzie równie dochodowym biznesem jak rakiety i programy komputerowe?
Dlaczego wobec tego Europa chce zwijać swoje rolnictwo? Dlaczego tak uparcie dąży do ograniczenia produkcji zwierzęcej? Ile będziemy płacić za kilogram mięsa i litr mleka, kiedy Zielony Ład już zapanuje? To mleko i mięso trzeba będzie przywieźć z Brazylii, Stanów Zjednoczonych i Nowej Zelandii.
A jeśli już jesteśmy przy Nowej Zelandii to warto wspomnieć o cenach mleka na tamtejszej Globalnej Giełdzie Mlecznej. Odtłuszczone mleko w proszku podrożało ostatnio o 7% i osiągnęło najwyższą od pięciu lat cenę (3243 dolary/t). Masło natomiast jest najdroższe od półtora roku (4735 dolarów/t), choć do szczytu z 2017 r. (ponad 6000 dolarów/t) jeszcze sporo mu brakuje.