Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Wyczarowuje nowe smaki kiszonek

Data publikacji 03.01.2021r.

Przetwórstwo, a potem sprzedaż przetworzonych produktów pozwalają uzyskać maksymalny udział w końcowej cenie płodów rolnych. Przykład Andrzeja Czarneckiego, który od 20 lat prowadzi z powodzeniem w Różańcu Drugim rodzinne gospodarstwo ekologiczne „Czar natury”, dowodzi, że warto postawić na takie rozwiązanie.

lubelskie
Zanim pan Andrzej przejął gospodarstwo od rodziców, profil produkcji był bardzo szeroki. Uprawiano tytoń, zboża, owoce jagodowe, prowadzona była hodowla żywca i bydła. – Warzyw, których obecnie jest najwięcej, wtedy było najmniej – śmieje się pan Andrzej. Podjęta przez niego decyzja o przejściu na ekologię zbiegła się w czasie z przejęciem gospodarstwa. Zaczynał od owoców miękkich: truskawki i maliny jesiennej.

r e k l a m a

Głównie warzywa

Obecnie w gospodarstwie uprawy są prowadzone na ok. 13 ha ziem gliniastych. Przeważają warzywa, wśród nich te, których najwięcej jest następnie zakiszanych, czyli ogórki oraz kapusta biała. W ostatnim sezonie na polach rosły także: kapusta czerwona, kalafior, brokuł, kalarepa, jarmuż, marchew, czarna marchew, pietruszka, sałata, rzodkiew i czosnek. Roczna produkcja warzyw waha się między 80 a 100 t. Nasiona, a przede wszystkim sadzonki, gospodarstwo kupuje. – To duże ułatwienie, w początkach naszego gospodarowania przygotowywaliśmy rozsady we własnym zakresie – mówi Andrzej Czarnecki.
Nasz rozmówca szybko się zorientował, że poleganie wyłącznie na pośrednikach w sprzedaży wyprodukowanych w gospodarstwie płodów rolnych nie jest korzystne. Po pierwsze, wiąże się z koniecznością spełniania wszystkich, czasem trudnych w realizacji, wymogów pośrednika. Po drugie, jest ryzyko trafienia na nieuczciwego kontrahenta. Wreszcie to w kieszeni pośrednika zostaje duża część zysku. Założył więc firmę i zaczął prowadzić bezpośrednią sprzedaż, na długo zanim pojawiła się możliwość robienia tego w ramach RHD.

Sprzedaż i przetwórstwo

– To nie jest tak, że warzywa czy owoce sprzedają się same. Trzeba zadbać o marketing, mieć argumenty, które pomogą przekonać kupującego, który często jest stałym klientem. Nie można go stracić – wyjaśnia pan Andrzej. – Należy uważnie wsłuchiwać się w jego oczekiwania i dostosowywać do nich profil produkcji. Np. w ostatnim sezonie wprowadziliśmy do oferty jeżynę. Oprócz niewątpliwych walorów smakowych, zawiera dużo antocyjanów, czyli organicznych związków chemicznych będących silnymi przeciwutleniaczami. Mają pozytywne działanie prozdrowotne. Z tego powodu klienci szukają ciemnych owoców.
Podczas wyjazdów na biobazary do Warszawy, rolnik zaobserwował, że powodzeniem wśród klientów cieszą się produkty przetworzone. I tak ok. 2010 r. w gospodarstwie ruszyło przetwórstwo rolne. – Zakiszanie wydawało się najprostsze – mówi pan Andrzej. – Poza tym pozwalało zagospodarować niesprzedane resztki kapusty. Od tego się zaczęło. Z czasem doszły kolejne warzywa, metodą prób i błędów powstawały receptury. Pomysły na nowe kiszonki w większości pochodzą od klientów, którzy podpowiadają, co chcieliby kupić – wyjaśnia nasz rozmówca. Obecnie warzywa z gospodarstwa „Czar Natury”, jak i wykonane na ich bazie kiszonki, gospodarstwo sprzedaje własnymi siłami w trzech ekobazarach na Śląsku. – Zatrudniam do tego dwie osoby, w trzecim miejscu sprzedaję sam – mówi pan Andrzej.
Wyzwaniem w sprzedaży stałym klientom warzyw oraz kiszonek jest utrzymanie ich w ofercie przez możliwie najdłuższy okres w roku. – Pomaga w tym zlecanie upraw, np. ogórka, zaprzyjaźnionym rolnikom prowadzącym produkcję ekologiczną w okolicy. Jednak większość produkcji, która następnie jest u nas przetwarzana, pochodzi z naszego gospodarstwa – tłumaczy Andrzej Czarnecki. Obecnie gospodarstwo przetwarza rocznie 12–15 ton warzyw, z czego ok. 90% pochodzi z własnych upraw. W ofercie wciąż pojawiają się nowe produkty i rozwiązania. – Klienci tego od nas oczekują. Dlatego wprowadziliśmy niedawno kiszoną czarną marchew z imbirem. Imbir pozwala uzyskać smak podobny do tego, który jest charakterystyczny dla koreańskich kiszonek kimchi. Kapusta jest zakisza, w zależności od przeznaczenia, z dodatkiem innych przypraw. Np. ta na bigos jest kiszona zielem angielskim i liściem laurowym – tłumaczy pan Andrzej.

r e k l a m a

Pod okiem urzędnika

Rolnicy, którzy zdecydowali się postawić na ekologię nieodmiennie zwracają uwagę na potężną biurokrację, jaka im od tego momentu towarzyszy. Pan Andrzej nie jest wyjątkiem. – Zmiana agrotechniki, czy nawet praca ręczna, której w warzywach nie ma aż tak wiele, to nie jest wielki problem. To wszystko jest do ogarnięcia. Uciążliwa jest natomiast drobiazgowa i nie zawsze racjonalna biurokracja. Dochodzi do takich sytuacji, że muszę tłumaczyć się przed urzędnikiem, dlaczego wybieram do uprawy a potem do przetworzenia taką a nie inną odmianę. Na szczęście wyjaśnienie, że tej właśnie odmiany oczekuje klient zwykle znajduje zrozumienie – opowiada nasz rozmówca. – Ale pisanie takich wypracowań pochłania cenny czas.
Jak wyjaśnić, że tak niewielu rolników decyduje się na produkcję, którą można powiązać z przetwórstwem prowadzonym we własnym zakresie? – Teraz można dostać na taką działalność dotację. My zaczynaliśmy dochodząc do wszystkiego własnymi siłami – mówi pan Andrzej. – A wracając do pytania. Sądzę, że wynika to z tego, że polscy rolnicy są przywiązani do tradycyjnego postrzegania rolnictwa, które sprowadza się głównie do produkcji i sprzedaży. Na pewno dochodzą też obawy przed problemami ze zbytem i radykalną zmianą profilu gospodarstwa. Ja tej zmiany, której dokonałem, nie żałuję.

Krzysztof Janisławski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a