lubelskie
Zanim pan Andrzej przejął gospodarstwo od rodziców, profil produkcji był bardzo szeroki. Uprawiano tytoń, zboża, owoce jagodowe, prowadzona była hodowla żywca i bydła. – Warzyw, których obecnie jest najwięcej, wtedy było najmniej – śmieje się pan Andrzej. Podjęta przez niego decyzja o przejściu na ekologię zbiegła się w czasie z przejęciem gospodarstwa. Zaczynał od owoców miękkich: truskawki i maliny jesiennej.r e k l a m a
Głównie warzywa
Obecnie w gospodarstwie uprawy są prowadzone na ok. 13 ha ziem gliniastych. Przeważają warzywa, wśród nich te, których najwięcej jest następnie zakiszanych, czyli ogórki oraz kapusta biała. W ostatnim sezonie na polach rosły także: kapusta czerwona, kalafior, brokuł, kalarepa, jarmuż, marchew, czarna marchew, pietruszka, sałata, rzodkiew i czosnek. Roczna produkcja warzyw waha się między 80 a 100 t. Nasiona, a przede wszystkim sadzonki, gospodarstwo kupuje. – To duże ułatwienie, w początkach naszego gospodarowania przygotowywaliśmy rozsady we własnym zakresie – mówi Andrzej Czarnecki.Nasz rozmówca szybko się zorientował, że poleganie wyłącznie na pośrednikach w sprzedaży wyprodukowanych w gospodarstwie płodów rolnych nie jest korzystne. Po pierwsze, wiąże się z koniecznością spełniania wszystkich, czasem trudnych w realizacji, wymogów pośrednika. Po drugie, jest ryzyko trafienia na nieuczciwego kontrahenta. Wreszcie to w kieszeni pośrednika zostaje duża część zysku. Założył więc firmę i zaczął prowadzić bezpośrednią sprzedaż, na długo zanim pojawiła się możliwość robienia tego w ramach RHD.
Sprzedaż i przetwórstwo
– To nie jest tak, że warzywa czy owoce sprzedają się same. Trzeba zadbać o marketing, mieć argumenty, które pomogą przekonać kupującego, który często jest stałym klientem. Nie można go stracić – wyjaśnia pan Andrzej. – Należy uważnie wsłuchiwać się w jego oczekiwania i dostosowywać do nich profil produkcji. Np. w ostatnim sezonie wprowadziliśmy do oferty jeżynę. Oprócz niewątpliwych walorów smakowych, zawiera dużo antocyjanów, czyli organicznych związków chemicznych będących silnymi przeciwutleniaczami. Mają pozytywne działanie prozdrowotne. Z tego powodu klienci szukają ciemnych owoców.Podczas wyjazdów na biobazary do Warszawy, rolnik zaobserwował, że powodzeniem wśród klientów cieszą się produkty przetworzone. I tak ok. 2010 r. w gospodarstwie ruszyło przetwórstwo rolne. – Zakiszanie wydawało się najprostsze – mówi pan Andrzej. – Poza tym pozwalało zagospodarować niesprzedane resztki kapusty. Od tego się zaczęło. Z czasem doszły kolejne warzywa, metodą prób i błędów powstawały receptury. Pomysły na nowe kiszonki w większości pochodzą od klientów, którzy podpowiadają, co chcieliby kupić – wyjaśnia nasz rozmówca. Obecnie warzywa z gospodarstwa „Czar Natury”, jak i wykonane na ich bazie kiszonki, gospodarstwo sprzedaje własnymi siłami w trzech ekobazarach na Śląsku. – Zatrudniam do tego dwie osoby, w trzecim miejscu sprzedaję sam – mówi pan Andrzej.
Wyzwaniem w sprzedaży stałym klientom warzyw oraz kiszonek jest utrzymanie ich w ofercie przez możliwie najdłuższy okres w roku. – Pomaga w tym zlecanie upraw, np. ogórka, zaprzyjaźnionym rolnikom prowadzącym produkcję ekologiczną w okolicy. Jednak większość produkcji, która następnie jest u nas przetwarzana, pochodzi z naszego gospodarstwa – tłumaczy Andrzej Czarnecki. Obecnie gospodarstwo przetwarza rocznie 12–15 ton warzyw, z czego ok. 90% pochodzi z własnych upraw. W ofercie wciąż pojawiają się nowe produkty i rozwiązania. – Klienci tego od nas oczekują. Dlatego wprowadziliśmy niedawno kiszoną czarną marchew z imbirem. Imbir pozwala uzyskać smak podobny do tego, który jest charakterystyczny dla koreańskich kiszonek kimchi. Kapusta jest zakisza, w zależności od przeznaczenia, z dodatkiem innych przypraw. Np. ta na bigos jest kiszona zielem angielskim i liściem laurowym – tłumaczy pan Andrzej.
r e k l a m a
Pod okiem urzędnika
Rolnicy, którzy zdecydowali się postawić na ekologię nieodmiennie zwracają uwagę na potężną biurokrację, jaka im od tego momentu towarzyszy. Pan Andrzej nie jest wyjątkiem. – Zmiana agrotechniki, czy nawet praca ręczna, której w warzywach nie ma aż tak wiele, to nie jest wielki problem. To wszystko jest do ogarnięcia. Uciążliwa jest natomiast drobiazgowa i nie zawsze racjonalna biurokracja. Dochodzi do takich sytuacji, że muszę tłumaczyć się przed urzędnikiem, dlaczego wybieram do uprawy a potem do przetworzenia taką a nie inną odmianę. Na szczęście wyjaśnienie, że tej właśnie odmiany oczekuje klient zwykle znajduje zrozumienie – opowiada nasz rozmówca. – Ale pisanie takich wypracowań pochłania cenny czas.Jak wyjaśnić, że tak niewielu rolników decyduje się na produkcję, którą można powiązać z przetwórstwem prowadzonym we własnym zakresie? – Teraz można dostać na taką działalność dotację. My zaczynaliśmy dochodząc do wszystkiego własnymi siłami – mówi pan Andrzej. – A wracając do pytania. Sądzę, że wynika to z tego, że polscy rolnicy są przywiązani do tradycyjnego postrzegania rolnictwa, które sprowadza się głównie do produkcji i sprzedaży. Na pewno dochodzą też obawy przed problemami ze zbytem i radykalną zmianą profilu gospodarstwa. Ja tej zmiany, której dokonałem, nie żałuję.