Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Grać i śpiewać każdy może

Data publikacji 08.01.2021r.

Czy gospodyni, która jeszcze przed chwilą zagniatała ciasto na pierogi, może stać się tego samego wieczoru aktorką? Może. I to nie tylko w spektaklu opartym na literaturze z wielkimi nazwiskami w tle, ale też takim, który stworzono na podstawie opowieści jej i jej sąsiadów. Tak dzieje się w podkaliskich wioskach za sprawą projektów, w których biorą udział kaliscy aktorzy.

wielkopolskie
Kilka lat temu stowarzyszenie "Turkowska Unia Rozwoju", będące lokalną grupą działania aktywną na terenie dziewięciu gmin z powiatów tureckiego, kolskiego i sieradzkiego, wpadło na pomysł, by nie tylko dostarczać mieszkańcom kulturę, ale także zaangażować ich w jej tworzenie.
– Jesteśmy chyba nietypową LGD. Aktywizujemy ludzi, wystawiając sztuki teatralne, wydając książki, nagrywając płyty z muzyką. Któregoś razu postanowiliśmy, że zrealizujemy projekt z nadleśnictwem i wystawimy sztukę w lesie. Postanowiliśmy znaleźć ambitnych i trochę zwariowanych aktorów, którzy poprowadziliby warsztaty teatralne – opowiada Magdalena Ciołek, prezeska stowarzyszenia, które swoją siedzibę ma w Krwonach w gminie Brudzew.

r e k l a m a

Cuda-wianki z Czechami

Zanim jednak zadzwonili do teatru im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu i poznali aktorów Małgorzatę Kałędkiewicz i Marcina Trzęsowskiego, wydali kilka książek. W jednej zebrali przepisy od lokalnych gospodyń. Do innej zgromadzili teksty pieśni i przyśpiewek. Teksty wydali w formie książki, a część utworów, śpiewanych przez mieszkańców, zarejestrowali na płycie, którą dołączyli do publikacji. Potem były dwuczęściowe "Wspomnienia z okresu drugiej wojny światowej".
– Była jeszcze publikacja "Cuda wianki" dokumentująca lokalne rytuały i zwyczaje. Książkę wydaliśmy we współpracy z czeską lokalną grupą działania z rejonu Opawy, z którą współpracujemy od lat. Połowa publikacji traktuje o czeskich lokalnych obrzędach. I nie mogę nie wspomnieć o wydanym przez nas "Zbiorze wyrazów dawnych i zapomnianych". Są tam nieużywane już słowa, powiedzonka – wylicza Magdalena Ciołek.

Z teatrem poszli w las

LGD miała już książki, miała nagrania. Magdalena poczuła, że czas na teatr. W 2013 roku do współpracy zaprosili Danutę Lewandowską, nadleśniczą – kobietę otwartą na ciekawe inicjatywy. Wniosek został ostatecznie złożony przez Nadleśnictwo Turek i dotyczył wystawienia "Balladyny" Juliusza Słowackiego w miejscowości Linne. Małgorzata z Marcinem zorganizowali casting, ale zgłosiło się do niego tylu chętnych z okolicznych wiosek, że postanowili, że przyjmują wszystkich.
– Z ludzi wychodziły niezwykłe talenty. Mówili mi: "Ale ja nie umiem śpiewać". Na moje pytanie "A kto ci to powiedział?", odpowiadali: "Nauczycielka". Kiedy słyszę od kogoś, że "się nie nadaje", to mnie to wtedy podwójnie mobilizuje. Bo wiem, że nadaje się na pewno – opowiada Małgorzata Kałędkiewicz.
Spotykali się raz na dwa tygodnie. Kiedy Małgorzata w kimś dojrzała jakiś talent, szła za nim. Tu ktoś interesująco się ruszał, ktoś inny podśpiewywał. Powstał spektakl, w którym wielka podświetlana i animowana płachta raz była morzem, innym razem – welonem Balladyny.
Rok później w gminie Przykona wystawili balladę Mickiewicza "Lilie".

r e k l a m a

Znów jak dzieci

W 2016 roku Magdalena Ciołek złożyła kolejny projekt – na wystawienie spektaklu "Historia życia i (nie) przemijania". Nie wiedziała do końca, jaką sztukę będą wystawiać. Ale wymyśliła sobie, że chce poprosić mieszkańców wsi, żeby podzielili się swoimi wspomnieniami z czasów dzieciństwa i młodości. Scenariusz ewoluował w trakcie spotkań, podczas których uczestnicy snuli opowieści. To one stały się kanwą scenariusza.
– Nagrywaliśmy opowieści. Tematami były: matka, wspomnienie, przemoc, miłość, zdrada... Wiele wspomnień krążyło wokół wojny. Momentami było bardzo osobiście i bardzo boleśnie – ludzie opowiadali o niezwykle intymnych wydarzeniach. To było dla nas niesamowite doświadczenie. Na podstawie opowieści stworzyliśmy scenariusz spektaklu, który składał się z różnych form – wykorzystuję zawsze to, co dana osoba najlepiej potrafi robić. Część pań śpiewa w zespole "Jarzębinka" – opowiada Małgorzata Kałędkiewicz, aktorka Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu.
– Niesamowite było to, że ci ludzie, często po osiemdziesiątce, kiedy nagle mieli przedstawić sceny z lat dziecięcych, zapominali, ile mają lat. To było niezwykłe przeżycie i dla nich, i dla nas, kiedy panie ubrane w fartuszki nagle tańczyły kółko graniaste. Na początku był opór, a potem byli sobą wzruszeni – wspomina przedsięwzięcie Magdalena Ciołek, która zaprojektowała kostiumy do wszystkich spektakli.
W ramach projektu wynajęto scenę i wystawiono sztukę w kaliskim teatrze. Zrobiła takie wrażenie, że kiedy zapadła kurtyna, na widowni podobno na kilka chwil zapanowała cisza. Podsumowaniem projektu była publikacja, w której zawarto najcenniejsze fragmenty wypowiedzi uczestników spotkań.

Teraz czas na "Chłopów"

Lokalna Grupa Działania już ma gotowe dwa projekty. A Małgorzata przygotowuje scenariusz do sztuki na motywach "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego. Po nim chcą wystawiać fragmenty "Chłopów" Stanisława Reymonta.
– W przypadku "Wesela" projekt przewiduje udział piętnastu osób, w tym połowę muszą stanowić kobiety do 35. roku życia, bo to wymóg KSOW, która go finansuje. Ale zaprosiliśmy więcej ludzi do działania, w tym dwa zespoły ludowe. Jeden to "Znad Swędrni" z Goszczanowa, przepięknie śpiewający i zdobywający wiele nagród na przeglądach. Drugi to zespół taneczny Stowarzyszenia Przyjaciół Folkloru z Kościelca, nagradzany także za granicą. Chcemy nie tylko zaznajamiać z literaturą, ale też promować to, co mamy najlepszego w regionie – opowiada Magdalena Ciołek.
Jeśli tylko pandemia odpuści, "Wesele" wystawią wiosną, a "Chłopów" jesienią. I pewnie znów o inscenizacjach, podobnie jak w przypadku wcześniejszych, będą się rozpisywać gazety.
Ale LGD nie zasypia gruszek w popiele i działa na wielu frontach.
– To spektrum działań jest bardzo różne. Jedno to kultura. Ale bardzo mocno budujemy i promujemy markę lokalną. Tworzymy produkty lokalne i prezentujemy je na naszym portalu swojskieklimaty.org.pl. Stworzyliśmy też niedawno sklep z produktami lokalnymi. Zysk czerpią autorzy, a my jako stowarzyszenie mamy marżę od złotówki do półtora złotego za produkt. Zbieramy w ten sposób na opłacenie serwera i domeny. Kosztuje to około tysiąca złotych – opowiada Magda.
Stowarzyszenie mieści się w starej szkole w Krwonach. Obok szkoły mają hektar ziemi, który też intensywnie służy rozwojowi stowarzyszenia i jego członkom.
– Jakieś półtora miesiąca temu posadziliśmy sto pięćdziesiąt drzew owocowych starych odmian. Przez dwa lata zbieraliśmy w okolicznych gospodarstwach zrazy we współpracy z pracownikami poznańskiego Uniwersytetu Przyrodniczego i szczepiliśmy te drzewa. Całym projektem opiekuje się Robert Wieczorek z uniwersytetu – mówi Magda.
Olbrzymi metraż budynku szkoły wykorzystywany jest w pełni. Powstały w nim m.in. hale do edukacji zielarskiej. Na realizację już czekają warsztaty zielarskie z dziećmi i młodzieżą. Będą robić naturalne mydła, maceraty i potrawy na bazie ziół. Taka wydajność możliwa jest dzięki temu, że w budynku działają w doskonałej symbiozie jeszcze dwie inne organizacje – spółdzielnia socjalna i fundacja prowadząca inkubator kuchenny. Ale o tym napiszemy w osobnym materiale, kiedy będzie już można odwiedzić Krwony i spotkać się twarzą w twarz.

Karolina Kasperek

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a