Leszku: Święty Izydor Oracz Cię wesprze
6 stycznia o godzinie 10.40 zadzwonił Rafał Dyjur i powiedział: Leszek umarł.
W jakże ważne święto Trzech Króli, w wieku 57 lat, odszedł do Domu Ojca wybitny rolnik i działacz społeczny Leszek Grala, jeden z Ojców Założycieli Samorządu Rolniczego. Jeszcze gdy obowiązywał stary podział administracyjny kraju był prezesem Jeleniogórskiej Izby Rolniczej – od 1996 roku. Po reformie administracyjnej kraju objął funkcję wiceprezesa Dolnośląskiej Izby Rolniczej, a od 2003 roku aż do swojej przedwczesnej śmierci – w dniu 6 stycznia – był prezesem Dolnośląskiej Izby Rolniczej. Jakim człowiekiem był Leszek Grala i jaki pozostanie w naszej pamięci? Był bardzo mocną i wyrazistą postacią, któremu bardzo trudno było iść na tak zwane zgniłe kompromisy, różne układy i układziki. Mówił często prawdę w oczy. Tak po prostu. Wielu polityków, także z rodzimej jego partii – Polskiego Stronnictwa Ludowego, a także działaczy rolniczych doświadczyło jego gorzkich słów. Narobił sobie wielu wrogów, którzy pojęli realne działania, aby Go wyeliminować z życia publicznego i utrudnić mu wykonywanie zawodu rolnika. To są fakty. Znam je doskonale. Wszak Leszka poznałem w 1988 roku. Miałem wówczas 32 lata i po 7 latach dziennikarskiej pracy w "Gromadzie -Rolniku Polskim" uważałem się za wielkiego znawcę nie tylko rolnictwa, ale i chłopskiej duszy. Jednak znacznie młodszy Leszek szybko sprowadził mnie na ziemię i nauczył pokory. Był wówczas sekretarzem Zarządu Krajowego Związku Młodzieży Wiejskiej. Leszek opiekował się wówczas Krajową Radą Młodych Rolników, której członkami byli tacy późniejsi działacze i politycy jak: Andrzej Lepper, Waldemar Pawlak, Wojciech Mojzesowicz i Tadeusz Szymańczak. Leszek był dla nich mocnym partnerem do dyskusji. A przyszłość Polski widział wyłącznie w indywidualnym rolnictwie, w gospodarstwach, które będą prowadzone przez młodych rolników.
- Żywności nam wówczas nie zabraknie, wystarczy tylko zmniejszyć dotacje dla tych nieefektywnych gospodarstw uspołecznionych. Trzeba wspierać młodych gospodarzy, aby nie uciekali do miast – mówił jednoznacznie.
9 listopada 2020 roku Leszek przysłał do mnie list następującej treści, którego fragment przytaczam: Z coraz większym niepokojem obserwuję próby, wbrew logice i stanowisku rolników, wprowadzenia "Piątki dla zwierząt" w innej formie, z zachowaniem kontrowersyjnych, nieakceptowanych przez nas wszystkich, zaangażowanych w obronę rolnictwa, celów ustawy. Wydawało się, że moje argumenty, by nie likwidować w bardzo krótkim czasie i bez stosownych odszkodowań, łamiąc zasady państwa prawa, całej branży rolniczej, jaką jest legalna hodowla zwierząt futerkowych i wycofać się z zakazu uboju według wymogów religijnych bydła, poparte protestami rolniczymi w nieznanym od lat natężeniu, przyniosły skutek i ta zła, szkodliwa ustawa przestanie straszyć. Jeszcze raz dziękuję rolnikom, którzy protestowali lub wspierali protesty…
(...) Szanowni Rolnicy, determinacja posłów i senatorów broniących polskiego rolnictwa może nie wystarczyć, by zablokować ten, jak wszystko wskazuje, znowu szkodliwy projekt ustawy (...) Proszę liderów polskich organizacji rolniczych o czujność i wytężoną pracę, by do tego nie dopuścić… – twierdził rolnik Leszek Grala, dla którego sławetna "Piątka dla zwierząt" była początkiem końca produkcji wołowiny na Dolnym Śląsku, końcem programu Sudeckiej Wołowiny.
Tak. Leszek zawsze bronił interesów polskiego rolnictwa. Teraz i 40 lat temu. Chodziło nie tylko o opłacalność produkcji rolnej, ale też o całościowe wspomaganie rolników we wszelakich zawodowych sprawach. To z jego inicjatywy DIR wypracował system pomocy rolnikom w dochodzeniu roszczeń za wyrządzone im szkody łowieckie. Już kilkanaście lat temu zgłaszał konkretne inicjatywy, aby to rolnicy, szczególnie ci młodzi, mieli preferencje w nabywaniu ziemi z zasobów Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa. Walczył też o wzmocnienie przetwórstwa na Dolnym Śląsku. Pamiętam jak ponad 20 lat temu wierzył, że na Dolnym Śląsku będzie funkcjonował duży zakład przetwarzający mleko i namawiał radnych z jednej spółdzielni, która zagrożona była upadkiem, aby połączyła się ze Spółdzielnią Mleczarską Mlekovita w Wysokiem Mazowieckiem. Niestety zarząd tej spółdzielni – już nieistniejącej – zablokował połączenie. Marzeniem Leszka, także niespełnionym, było połączenie wszystkich dolnośląskich spółdzielni.
- Dolny Śląsk jest tylko zapleczem surowcowym. Przetwórstwo żywności jest słabo rozwinięte, nie tak jak w Wielkopolsce czy też na Podlasiu. A z produkcji roślinnej to 50-hektarowe gospodarstwo u nas nie wyżyje- te słowa powiedział mi już kilkanaście lat temu.
Leszek Grala z pasją, znawstwem i z wielkim zaangażowaniem wykonywał zawód rolnika. Swoje gospodarzenie rozpoczynał od 11 hektarów prawie 40 lat temu. Obecnie Leszek Grala wspólnie z żoną Lucyną prowadził własne, nowoczesne 600-hektarowe gospodarstwo rolne w Pisarzowicach. Gospodarstwo osiągało duże sukcesy, zdobywając na wystawach liczne nagrody, a zwierzęta hodowlane uzyskiwały tytuły czempionatów i wiceczempionatów. Stado krów liczyło około 200 krów. Liczyło, bo produkcja mleka została właściwie wygaszona. Na dużą skalę jest jednak prowadzona produkcja bydła mięsnego.
- Mamy wybór, musimy zainwestować miliony w nową oborę. A nie mamy żadnych gwarancji godziwej ceny. Tak dla wyjaśnienia, dla Leszka godziwą ceną była taka o 15 groszy niższa niż na Podlasiu.
Dla ścisłości: sukcesy w produkcji mleka Leszek przypisywał wyłącznie żonie Lucynie, która swoje wysokie kwalifikacje zootechniczne uzyskała dzięki swojemu uporowi i olbrzymiej wiedzy nabytej w wyniku samokształcenia. Domeną gospodarza była produkcja roślinna i zarządzanie gospodarstwem i praca społeczna na rzecz rolnictwa. Taki szczegół: Leszek całe swoje wynagrodzenie z izby rolniczej przekazywał na cele społeczne i dokładał do tego pieniądze uzyskane w pracy w swoim nowoczesnym gospodarstwie. Dużą satysfakcją było dla niego to, że jego dwie wspaniałe córki Paula i Katarzyna widzą swoją przyszłość w prowadzeniu gospodarstwa.
Leszek Grala zarządzał kilkoma firmami działającymi w obszarze rolnictwa, był m.in. prezesem firmy AGRO-FARM. Leszek Grala był też doświadczonym samorządowcem. W latach 1991-1995 piastował stanowisko Burmistrza Gminy i Miasta Lubomierz. Leszek Grala od wielu lat prowadził liczne działania na rzecz społeczności lokalnej, aktywnie uczestniczył w pracach Zrzeszenia LZS i związku OSP. Pełnił również funkcję Prezesa Oddziału Wojewódzkiego Towarzystwa Inicjatyw Społecznych "Nowy Świat".
Leszka Gralę uhonorowano wieloma odznaczeniami. Otrzymał między innymi: Brązowy Krzyż Zasługi i Srebrny Krzyż Zasługi. Trzeba wszystko zrobić, aby przynajmniej pośmiertnie otrzymał odznaczenie, które będzie właściwe do jego olbrzymich zasług zarówno na niwie zawodowej, jak i społecznej.
Udało mu się spełnić kilka marzeń. Jednym z największych spełnionych marzeń Leszka Grali było postawienie pomnika Św. Izydora Oracza – patrona rolników przy wjeździe na teren gospodarstwa. Kolejnym, niestety niespełnionym, etapem miało być stworzeniu fundacji św. Izydora Oracza mającej na celu wsparcie potrzebujących rolników.
Żegnaj Leszku. Niech Ci Matka Ziemia Lekką Będzie.
Krzysztof Wróblewski wraz z całym Zespołem "Tygodnika Poradnika Rolniczego".