Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Najtańsza "szóstka" w Polsce

Data publikacji 08.01.2021r.

To najtańszy nowy sześciocylindrowy ciągnik na rynku. Bo przy cenie netto na poziomie około 150 tys. zł konkurencją dla 136-konnego Belarusa 1221.3 są co najwyżej traktory używane. Ale gdy traktor jest tak tani, to czy jest też dobry? Na to pytanie odpowiedziała nam Barbara Litwin, która od końca marca zeszłego roku użytkuje taki ciągnik w swoim gospodarstwie położonym we wsi Kołdrąb (pow. żniński).

kujawsko-pomorskie
– Pracowałam już różnymi ciągnikami, ale żaden nie zaskoczył mnie tak pozytywnie jak ten – mówi na wstępie Barbara Litwin, wskazując na Belarusa 1221.3. – Gdy się nim pracuje, to czuć, że ma deklarowaną moc. Motor pracuje wręcz wzorcowo, szybko wchodzi na obroty, gdy gwałtownie dodam gazu. Bez problemu można nim ruszyć nawet z wysokiego biegu i to pod obciążeniem. Myślałam, że przy 136 koniach i sześciu cylindrach, spalania paliwa będzie wysokie. A pozytywnie mnie zaskoczył, bo z pługiem czteroskibowym spala poniżej 10 litrów na hektar, gdzie inne traktory o takiej mocy i w podobnej pracy – co słyszałam od wielu znajomych rolników – palą po 18–20 litrów, a nawet i więcej. Co prawda wynik poniżej 10 l/h udaje się nam uzyskać jeżdżąc na zakresie polowym, ale nawet gdy przechodzimy na zakres szosowy i traktor w polu zaczyna jeździć szybciej, to spalanie wzrasta co najwyżej do 11, maksymalnie 12 litrów na hektar. To wciąż jest rewelacyjny wynik. Belarus wyróżnia się mocnym podnośnikiem oraz doskonałymi hamulcami. Zaskoczeniem jest też niezłe wyciszenie kabiny, bo mając doświadczenie w pracy MTZ-em 82 spodziewałam się, że będzie raczej głośno. Ale w tym modelu jest inaczej. Dodam tylko, że MTZ-a trzeba było gasić, aby porozmawiać przez telefon, a w sześciocylindrowym Belarusie można rozmawiać przez komórkę nawet nie zatrzymując się. Ba, nawet nie trzeba schodzić z obrotów silnika.

r e k l a m a

Z fabryczną klimatyzacją

O nowym traktorze Barbara Litwin myślała od kilku lat. Co prawda w gospodarstwie były cztery traktory, ale najmocniejszy z nich, czyli MTZ dysponował mocą rzędu 82 KM. Do niektórych maszyn, jak 3-metrowa talerzówka, było to trochę za mało. Ponadto ten traktor miał za sobą potężną liczbę godzin pracy, wszak został zakupiony jeszcze w latach 90. Pozostałe ciągniki jak Ursus C-330 i C-360 oraz Zetor 7211 wykonują w gospodarstwie jedynie lżejsze prace.
– Co prawda MTZ przez 26 lat chodził jak zegarek i omijały go poważne awarie (bo robione były w nim tylko uszczelka pod głowicą, pompa hydrauliczna oraz siłownik podnośnika, który trzeba było uszczelnić), ale – jak dodaje Barbara Litwin – lata pracy zrobiły jednak swoje. Musieliśmy rozglądać się za czymś nowszym, bo gdyby ten traktor w środku sezonu zawiódł i nie udałoby się go szybko naprawić, to po prostu nie mielibyśmy czym dokończyć prac polowych. Przez chwilę rozważaliśmy nawet zakup nowego zachodniego traktora, ale jak usłyszeliśmy, że trzeba za niego zapłacić 300, a nawet i 400 tys. zł, to szybko z tego pomysłu zrezygnowaliśmy. Wtedy na poważnie zaczęliśmy rozglądać się za Belarusem. Poszukiwania zaczęliśmy od oglądania w internecie na "You Tube" filmów o takich ciągnikach i zbierania opinii. Pierwszym naszym pomysłem był zakup traktora 110-konnego, ale stwierdziliśmy, że trzeba myśleć przyszłościowo i lepiej wybrać teraz nieco droższy, ale za to mocniejszy sprzęt. Tym bardziej, że różnica w cenie nie była duża. Udaliśmy się do firmy Kania Wałcz, która jest sprzedawcą MTZ-tów, aby naocznie pooglądać białoruskie traktory. W oko wpadł nam jeden z modeli 1221.3, który miał już dodatkowe wyposażenie – oryginalną fabryczną klimatyzację i maski oraz błotniki wykonane z tworzywa sztucznego. Wykonaliśmy nim jazdę próbną na placu i już wiedzieliśmy, że to jest to czego szukaliśmy. Traktor kosztował nas 179 tys. zł brutto.

Po 300 godzinach pracy

Belarus 1221.3 jest prostym, mechanicznym ciągnikiem. Pod jego maską pracuje sześciocylindrowy białoruski silnik MMZ o pojemności skokowej 7,1 litra i mocy 136 KM. Motor kręci się w zakresie od 800 do 2270 obr./min, przy czym przy 1400 obr./min osiąga maksymalny moment obrotowy 500 Nm. Jego przekładnia oferuje 16 biegów do przodu i 8 do jazdy w tył, a jest obsługiwana dwiema dźwigniami. Jednym drążkiem załącza się cztery biegi główne. Są zsynchronizowane i można je przełączać w trakcie jazdy. Druga dźwignia odpowiada za obsługę reduktora, wyborów grupy biegów oraz załączanie biegu wstecznego. Nie ma tutaj synchronizacji, dlatego każdą zmianę można dokonywać wyłącznie na postoju. W praktyce steruje się nią tak, że wpierw wybiera się zakres polowy lub szosowy, a potem jedną z dwóch grup biegów dostępnych na każdym zakresie. Można też skierować drążek na literkę R oznaczającą jazdę do tyłu. Skrzynia jest tak zestopniowana, że traktor można rozpędzić do prędkości 36 km/h. Podnośnik ciągnika dźwiga 4,5 tony, a WOM oferuje dwie prędkości niezależne 540 i 1000 obr./min.
– Traktor trafił do nas tuż po wiosennych pracach polowych. Wtedy jedynym jego zadaniem było przygotowanie pola pod kukurydzę, więc za bardzo nie można było go przetestować. Na dobre ruszył do pracy dopiero po żniwach – opowiada właścicielka traktora. – Obecnie ma prawie 300 motogodzin na liczniku i jest po trzech przeglądach technicznych. Pierwszy przegląd wykonany po 50 mth kosztował nas 2600 zł, drugi po 120 mth łączył się z wydatkiem 1450 zł, a trzeci na 250 mth kosztował 1470 zł. Kolejny przegląd zaplanowany jest na 500 mth. Co do traktora, to jego obsługa jest identyczna jak w MTZ-ie 82. Zresztą rozplanowanie dźwigni czy poszczególnych przycisków w kabinie jest niemalże identyczne. Różnica jest taka, że w nowszym traktorze przedni napęd oraz blokadę mechanizmu różnicowego tylnego mostu załącza się elektrohydraulicznie przyciskiem. W starszym MTZ-ie wykorzystywane były do tego dźwignie. Czy mamy jakieś uwagi do tego traktora? Na pewno producent powinien pomyśleć o tym, aby cała skrzynia biegów była zsynchronizowana. Naszym zdaniem, tylne wyjścia hydrauliczne oraz pneumatyczne, powinny być zamocowane w bardziej dogodnym miejscu. Warto by było również przenieść w inne miejsce monocykl filtra powietrza, który zamocowany jest centralnie na masce silnika i który nieco przysłania widoczność, tak samo jak tłumik, który mógłby być zamocowany bliżej słupka kabiny.

Przemysław Staniszewski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a