Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

80 lat małżeństwa byłych dostawców OSM Garwolin

Data publikacji 07.03.2021r.

Władysława i Jan Dadasowie z Ryczysk w gminie Miastków Kościelny, niedawno obchodzili 80. rocznicę ślubu.

mazowieckie
Poznali się w czasie II wojny światowej, w maju 1940 roku. Pobrali się 10 lutego 1941 roku i od tamtej pory są razem. Pani Władysława ma 97 lat, pan Jan w maju skończy 100 lat. Jubilaci wychowali syna i cztery córki, doczekali się jedenaściorga wnuków i piętnaściorga prawnuków. Przez całe życie utrzymywali się z pracy w gospodarstwie.
O tym wspaniałym jubileuszu poinformował nas Robert Warda – kierownik działu skupu OSM Garwolin. Władysława i Jan Dadasowie, gdy jeszcze prowadzili gospodarstwo, produkowali mleko, a surowiec dostarczali do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej Garwolin, którą bardzo dobrze wspominają.
– Utrzymywaliśmy 4–5 krów, a mleko woziliśmy do punktu skupu w Ryczyskach. Kiedyś wnuczki poszły do zlewni po nabiał, przyniosły masło i twaróg i powiedziały „babciu, pan nie chciał od nas pieniędzy za nabiał”. Dzieci były zachwycone tym, że dostały nabiał za darmo. Musiałam im wytłumaczyć, że za ten towar płacimy dostarczanym mlekiem – wspomina ze śmiechem Władysława Dadas.
– Każdego roku przyjeżdżałam z innymi dziećmi na wakacje do babci. Zawsze było wesoło i nigdy się nie nudziliśmy, bo babcia dawała nam różne zadania takie jak: łuskanie grochu, zrywanie porzeczek, wypas krów, ale najgorsze było pielenie warzyw – wspomina Beata Lisowska, wnuczka państwa Dadasów, ta, która w zlewni dostała za darmo masło i twaróg.
Władysława Dadas po 80 latach doskonale pamięta dzień swojego ślubu.
– Pochodziłam z Ryczysk, a mąż ze Zwoli Dużej. Odwiedził mnie kiedyś z kolegami i wówczas się poznaliśmy. W naszej miejscowości nie było działań wojennych, więc pomimo wojny bez problemów wzięliśmy ślub w kościele w Zwoli Poduchownej i nawet mieliśmy wesele. Było na nim kilkadziesiąt osób. Pamiętam też, że 10 lutego 1941 roku nie było dużego mrozu, nie padał śnieg, ale dzień był taki ponury – wspomina po 80 latach Władysława.
Zapytaliśmy jubilatów oraz ich dzieci o przepis na udane małżeństwo.
– Patrząc na rodziców możemy powiedzieć, że na pewno ważna jest miłość i wzajemne zrozumienie. Rodzice zawsze potrafili znaleźć kompromis. Nigdy nie słyszeliśmy, by się kłócili, ale „ciche dni” się zdarzały. Nigdy nie słyszałyśmy w domu żadnego przekleństwa. W momencie zdenerwowania tatuś używał jedynie słowa „choimber” – opowiadają córki Kazimiera Pochodyła i Barbara Zięba.
– Gdy się pobraliśmy, to zaraz trzeba było zająć się obowiązkami. Po roku urodził się syn, następnie córki, więc aby się utrzymać i później wykształcić dzieci, musieliśmy ciężko pracować w gospodarstwie. Uprawialiśmy m.in. rzepak i len, który był bardzo pracochłonny. Trzeba go było wyrwać, później obijało się główki, rozkładało, zwijało, międliło, trzepało – o rety ile to było pracy. Len był drogi, więc jego uprawa była opłacalna. Kiedyś wszystko było opłacalne. Początkowo mieliśmy 6 morgów ziemi, później dostaliśmy jeszcze 9, jedną morgę dokupiliśmy i razem mieliśmy ich 16 (morga miała ok. 0,56 ha). Gdy mieliśmy jeszcze tylko 6 morgów, to oberwaliśmy gruszki z gruszy rosnącej przy domu i za otrzymane pieniądze kupiliśmy nawóz na całe pole. Sporo prac polowych wykonywaliśmy ręcznie. Na początku zboże kosiliśmy kosą i młóciliśmy cepem. Później mieliśmy już kosiarkę konną, z której tylko zgarnialiśmy zboże w snopy i było nam już znacznie lżej. Cepy zastąpił kierat, co też było dużym ułatwieniem. Kolejne były młocarnie, które szybciej niż kierat młóciły zboże, a dodatkowo taka młocka miała charakter integracyjny. Gromadziło się przy tym sporo mężczyzn, a po jej zakończeniu odbywał się poczęstunek – śmieje się Władysława Dadas.
– Panie natomiast mogły sobie porozmawiać podczas darcia pierza i przędzenia wełny – dodaje córka Kazimiera Pochodyła.
– Dawniej nie było w rolnictwie takiego sprzętu jak teraz, tylko główną siłą napędową był konik – uzupełnia syn Stanisław Dadas.
Zdaniem państwa Dadasów i ich dzieci, na długie życie wpłynęła między innymi praca na świeżym powietrzu i zdrowa żywność.
– Jedliśmy to co wyprodukowaliśmy w gospodarstwie: ziemniaki, warzywa, mąkę z własnej pszenicy, kaszę jęczmienną, gryczaną, jaja i mleko. Utrzymywaliśmy świnie, mieliśmy własne maciory, hodowaliśmy także owce, gęsi, indyki i kaczki. W każdą niedzielę na obiad musiał być rosół i pączki – mówi Władysława Dadas.
Pani Władysława tryska energią i dobrym humorem, a także bardzo dobrą pamięcią. Opowiada różne ciekawostki sprzed kilkudziesięciu lat, szczerze przy tym się śmiejąc.
Dostojna jubilatka wspomina także problemy, z jakimi kiedyś musieli się zmierzyć.
– Były takie czasy, że nie można było sprzedawać mięsa. Zdarzało się, że gdy zabiliśmy barana, zakładałam go wówczas na plecy, na niego długą kurtkę i jechałam do Żelechowa, by go sprzedać. Kary za taki handel były wysokie, ale szczęśliwie nigdy mnie nie złapali – mówi Władysława Dadas, która do dziś sama gotuje i uprawia ogród z warzywami i kwiatami.
– W ubiegłym roku mama sama wysiała wszystkie warzywa, ale później musiałyśmy jej pomóc przy ich pielęgnacji. Nie ma już siły tyle co dawniej, ale chce mieć swoje warzywa. Kocha także kwiaty, których nie może zabraknąć w jej ogrodzie – mówią córki.
– Jak pójdę do ogrodu i tam popracuję, to czuję się zdrowsza – mówi pani Władysława.
Dzieci państwa Dadasów podkreślają, że ich ojciec kochał pracę.
– Pracował praktycznie non stop i obok gospodarstwa prowadził też pasiekę i hodował gołębie. Odkąd pamiętamy tata zajmował się pszczołami i jeszcze do niedawna pasję tę kontynuował. Ponadto tata dorabiał jako cieśla przy budowie domów oraz zajmował się rozłupywaniem kamieni używanych jako materiał budowlany. Mając ponad 70 lat pomagał jeszcze bratankowi przy budowie dachu, wykonując prace ciesielskie między innymi na wysokości. Zimową porą robił rękawice i skarpety na szydełku, nigdy nie siedział bezczynnie tylko wykorzystywał każdą wolną chwilę – mówią dzieci państwa Dadasów Kazimiera Pochodyła, Barbara Zięba i Stanisław Dadas.

Józef Nuckowski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a