Potwierdza to jednoznacznie Karolina Banaszek, rzecznik prasowy prezesa GUS: "Mimo że PSR 2020 został zrealizowany w szczególnych warunkach stanu epidemii, zakończył się powodzeniem. (…) Bardzo doceniamy zaangażowanie wszystkich ludzi w prace spisowe oraz pomoc i wyrozumiałość samych rolników dla konieczności przekazania tych danych. Bez zaangażowania tych ludzi nie osiągnęlibyśmy tak korzystnego wyniku".
Jednak mimo to nagrody za przeprowadzenie spisu dla gminnych komisarzy spisowych nie będzie. Nie będzie, chociaż ją wysłano. Krótko później nakazano ją zwrócić. To 6 tys. zł dla każdego z nich.
Na wsi mało kto z urzędników rozumie takie zachowanie Głównego Urzędu Statystycznego.
"Nie ulega wątpliwości, że komisarze spisowi, zwłaszcza gminni, włożyli duży wysiłek w realizację spisu rolnego oraz mieli aktywny udział w zapewnieniu jego sukcesu. GUS ma ogromny szacunek dla pracy gminnych komisarzy spisowych i ocenia ich pracę bardzo wysoko. Podjęcie decyzji o zwrocie kwot na nagrody dla gminnych komisarzy miało zupełnie inne podłoże" – tłumaczy Karolina Banaszek.
Chodzi bowiem nie o przesłanki merytoryczne, związane np. z ich złą pracą i jej kiepskimi efektami, ale po prostu o oszczędności i ograniczenie wydatków publicznych. A oszczędza się kolejny raz przede wszystkim na samorządach wiejskich, bo to ich jest najwięcej w Polsce i to one przede wszystkim prowadziły Powszechny Spis Rolny.
Nie może więc dziwić niesmak i rozgoryczenie samorządowców z obszarów wiejskich, którzy bardzo krytycznie, ale i chłodno podchodzą do kwestii odebrania im pieniędzy należnych zgodnie z ustawą o Powszechnym Spisie Rolnym.
– Mogę tylko przemilczeć taką decyzję, bo szkoda strzępić język. Mam tylko nadzieję, że zrobiono to zgodnie z prawem – mówi Ewa Kocemba, burmistrz Lubawki na Dolnym Śląsku. I dodaje: – Przed spisem obiecywano nagrody, a kiedy został przeprowadzony u nas w stu procentach, okazało się, że nie ma nagród, choć jest to zgodne z ustawą.
– Jeszcze nikt i nic nie dał wójtowi czy burmistrzowi – mówi Artur Stachura, wójt gminy Miłkowice (województwo dolnośląskie). – Jeszcze przed spisem, w trakcie prac przygotowawczych, założyłem się z pracownikami, że nie dostaniemy ani złotówki nagrody. I tak się stało.
W tym wypadku ważniejsze jest to, że nagrody za pracę przy PSR i przygotowaniach do niego, które trwały przynajmniej miesiąc, w gminie pracownicy urzędu otrzymali, ale z budżetu samorządu.
– Ciężko pracowali i dlatego uznałem, że trzeba taką nagrodę przyznać – informuje wójt Stachura.
– Fajnie by było, gdyby ta nagroda została, bo trafiłaby do pracowników urzędu, którzy włożyli wiele wysiłku w przeprowadzenie spisu, ale podporządkowałem się decyzji GUS – mówi Marek Pietruszka, wójt gminy Strzeleczki (województwo opolskie). – Jednak muszę też przyznać, że specjalnie się tym nie zajmowaliśmy. Wykonaliśmy to, co do nas należało, podobnie jak w wielu innych wypadkach.
Gminni komisarze spisowi podziękowania za wykonaną pracę mogą więc przeczytać na internetowej stronie GUS, ale nagrody, która stanowiła de facto wynagrodzenie za wykonanie tak ważnego i trudnego zadania, nie otrzymają.
Sytuacja jest mocno kuriozalna nie tylko etycznie, ale i prawnie. Karolina Banaszek jasno wskazuje, kto i jak przyznał nagrody gminnym komisarzom spisowym: "Nagrody dla gminnych komisarzy spisowych i ich zastępców przyznaje dyrektor urzędu statystycznego na wniosek wojewódzkiego komisarza spisowego. Generalny komisarz spisowy zatwierdza podział dotacji, w ramach której przyznawane są nagrody dla gminnych komisarzy spisowych. Podziału dotacji, w tym w części przeznaczonej na nagrody, między gminy dokonało Centralne Biuro Spisowe w Głównym Urzędzie Statystycznym, biorąc po uwagę liczbę gospodarstw rolnych do spisania w poszczególnych gminach".
Samorządowcy w oficjalnych pismach z GUS (którymi dysponuje redakcja TPR), gdy przesłano im już na konta gotówkę, dowiedzieli się jednak, że: "…nagrody dla wszystkich gminnych komisarzy spisowych za realizację PSR 2020 nie zostaną przyznane. W zaistniałej sytuacji decyzją Kierownictwa Głównego Urzędu Statystycznego należy dokonać zwrotu środków finansowych w kwocie 6000 zł".
W dokumentach nie podano żadnej podstawy prawnej do dokonania takiej operacji finansowej.
– Jak to się mogło stać, że zapadła decyzja o przyznaniu nagród, potem wysłaniu pieniędzy, a następnie o dziwnym nakazie ich zwrotu? – zastanawia się Marek Wójcik, ekspert ds. legislacyjnych Związku Miast Polskich. – W skali kraju szacunkowo to kilkanaście milionów złotych, które przeznaczono na nagrody za wykonanie odpowiedzialnej pracy.
– To kolejny dowód, że wieś jest traktowana przedmiotowo, a nie podmiotowo. Uważamy, że niedopuszczalne jest zlecenie wykonania zadań samorządom i zapłacenie tylko niektórym z ich reprezentantów gratyfikacji za wykonaną pracę. To podważa zaufanie obywateli do państwa – uważa Paweł Tomczak ze Związku Gmin Wiejskich RP. – Wnosimy do premiera Morawieckiego o analizę obecnej sytuacji oraz wypłatę pieniędzy gminnym komisarzom spisowym jako gest dobrej woli za wykonaną pracę na rzecz rządu i GUS.
Andrzej Porawski, sekretarz Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego, jest jeszcze bardziej kategoryczny w ocenie sytuacji, jaka dotknęła wiejskich samorządowców. W specjalnym liście do ministra Pawła Szefernakera, pełnomocnika rządu ds. współpracy z samorządem terytorialnym, stwierdza: "GUS w swoich nieuprawnionych interpretacjach przedstawia własne »pomysły« na zablokowanie wypłat nagród spisowych, tworząc przy tym bezprawne »procedury«. Skoro nie dopatrzono zapisania szczególnych rozwiązań tej sprawy w ustawie, należy przyjąć, że wypłata tych środków musi nastąpić w identycznym trybie, jaki prawo przewiduje dla wynagrodzeń organów wykonawczych gmin. Prezes GUS nie ma prawa nie wykonać ustawy, zwłaszcza że sam przedłożył projekt ustawy o Powszechnym Spisie Rolnym. Bardzo proszę o podjęcie interwencji w tej bulwersującej środowisko samorządowe sprawie".
W tej sprawie nie chodzi bynajmniej o obronę dochodów osób kierujących samorządami, które do najniższych na polskiej prowincji nie należą. Chodzi przede wszystkim o tworzenie precedensów, które później mogą być przez władze w Warszawie wykorzystywane. Jeśli raz udało się zabrać, to dlaczego nie spróbować po raz kolejny?