Piszę ten list do redakcji "Tygodnika Poradnika Rolniczego" w roku, w którym mija czterdzieści lat od podpisania Porozumień Rzeszowsko-Ustrzyckich, swoistej konstytucji polskiej wsi, ukoronowania rolniczych protestów na Podkarpaciu. To rocznica bardzo bliska mojemu sercu, co roku wraz z innymi uczestnikami tamtych wydarzeń, członkami Stronnictwa Ludowego "Ojcowizna" spotykamy się w Rzeszowie i Ustrzykach Dolnych, by pamięć o tamtych wydarzeniach trwała. Nie inaczej będzie i w tym roku.
Łamy TPR zawsze były otwarte na problematykę dotyczącą dziedzictwa polskiej wsi, pamięci o konstytuujących ją wydarzeniach. Chcę za to podziękować redakcji, w szczególności redaktorowi naczelnemu TPR Krzysztofowi Wróblewskiemu.
Znamy się od kilkudziesięciu lat. Szmat czasu, prawie całe dorosłe życie. Różnie się układały nasze losy. Ja w latach 80. ub. wieku z sukcesem zakładałem na Zamojszczyźnie NSZZ RI "Solidarność", działałem w antykomunistycznym podziemiu, trafiłem za to do więzienia. Współpracowałem ze śp. Romanem Bartoszcze, działałem razem z nim na rzecz zjednoczenia polskiego ruchu ludowego. Byłem zaangażowany w rolnicze protesty na Podkarpaciu, które zaowocowały podpisaniem wspomnianych już Porozumień Rzeszowsko-Ustrzyckich. W latach 1989–1991 byłem posłem, w 1997 r. zostałem senatorem. Aktywnie na rzecz polskiej wsi działam do dziś w Stronnictwie Ludowym "Ojcowizna".
Przez te wszystkie lata miałem kontakt z Krzysztofem i dobrze go poznałem, zaprzyjaźniliśmy się. Jest dziennikarzem rolniczym z powołania. Współtworzył i pracował w różnych rolniczych tytułach. To m.in. "Gromada – Rolnik Polski", "Poradnik Rolniczy" czy "Tygodnik Poradnik Rolniczy", gdzie obecnie jest współredaktorem naczelnym.
Niezależnie od tego, w jakiej gazecie Krzysztof Wróblewski pisał artykuły i je redagował, polscy rolnicy mogli na niego liczyć. Łamy "Tygodnika Poradnika Rolniczego" były i są dla nich otwarte. Bez różnicy czy są to farmerzy gospodarujący na setkach hektarów, plantatorzy i hodowcy prowadzący gospodarstwa rodzinne czy drobni rolnicy wiążący koniec z końcem na kilku hektarach gdzieś na ścianie wschodniej.
Hasło "Zawsze po stronie rolnika" przyświecające pracy jego oraz dziennikarzy "Tygodnika" to nie jest czczy slogan. To fakt, o czym mogą zaświadczyć ci wszyscy rolnicy, którzy dzięki interwencji "Tygodnika" odzyskali swoje pieniądze. Rolnicy, z którymi musieli zacząć liczyć się niechętni im urzędnicy albo przedstawiciele różnych, nie zawsze uczciwych firm lub organizacji. A wszystko dzięki temu, że "Tygodnik" wziął ich w obronę na swoich łamach i opisał ich problemy.
Nic dziwnego, że tak prowadzony "Tygodnik Poradnik Rolniczy" stał się najbardziej poczytną i najchętniej wybieraną przez rolników gazetą polskiej wsi, instytucją. Dziękuję za to i za te wspólne lata!