MAZOWIECKIE
Bydło w gospodarstwie państwa Salachów utrzymywane jest w kilku obiektach.– Najstarsza obora pochodzi z lat 70. i była kilkukrotnie modernizowana, ale obsługa bydła ciągle była w niej bardzo pracochłonna. W 2011 roku wybudowaliśmy nowy obiekt na 56 stanowisk ścielonych słomą. Obornik jest usuwany zgarniaczami linowymi, a dój odbywa się za pomocą dojarki przewodowej na 7 aparatów. Obecnie bydło już się w budynku nie mieści, dlatego część sztuk utrzymujemy w starej oborze, a większość jałówek w dobudowanej do obory wiacie, gdzie stoją bez uwięzi, na głębokiej ściółce – mówi Krzysztof Salach.
Od 2012 roku w gospodarstwie pracuje wóz paszowy firmy A-Lima-Bis o pojemności 10 m3.
– Mówiąc szczerze, gdybyśmy nie mieli wozu paszowego, tylko przez lata zadawalibyśmy pasze ręcznie, to pewnie nie prowadzilibyśmy już produkcji mleka. Z wozem jest wprawdzie trochę drożej, ale znacznie lżej – tłumaczy hodowca.
W skład PMR-u wchodzi: sianokiszonka, kiszonka z kukurydzy, młóto browarniane oraz wysłodki buraczane. Ponadto krowy premiowane są paszą treściwą zadawaną z ręki 4 razy dziennie. Mieszanka przygotowywana jest w mieszalniku, a w jej skład wchodzi mielone ziarno kukurydzy, witaminy, śruta sojowa, drożdże, śruta zbożowa składająca się z pszenżyta, owsa, jęczmienia i pszenicy. Krowy otrzymują także śrutę rzepakową, która zadawana jest oddzielnie z ręki.
Od około 5 lat hodowca sam inseminuje swoje stado.
– Lekarz, który inseminował nasze zwierzęta nie zawsze dojeżdżał do gospodarstwa na czas. Często miał pilne zgłoszenia, do których musiał jeździć w pierwszej kolejności, dlatego czasami przyjeżdżał do nas z opóźnieniem i stwierdziłem, że pieniądze na taki zabieg po terminie wydaje się na próżno. Płaciłem drogo za nasienie dobrych byków, a trzeba było robić powtórki. Stwierdziłem, że muszę to zmienić, zrobiłem więc uprawnienia i zacząłem sam inseminować. Od tego czasu sytuacja z zacieleniami znacznie się poprawiła. Efektami swojej pracy zaskoczony byłem ja i lekarz, który przyjechał badać cielność pierwszych zainseminowanych krów. Na 10 wszystkie były cielne. Przyznam, że wcześniej nie wyobrażałem sobie, że mogę sam inseminować bydło, ale dla chcącego nic trudnego. Jest jeszcze inna – wynikająca z tego korzyść. Wcześniej, wybierając tańsze nasienie razem z usługą kosztowało to nieco ponad 100 zł. Jeśli teraz wydam taką kwotę, to mam buhaja z górnej półki – wyjaśnia Krzysztof Salach.
Hodowcy są zaniepokojeni ostatnim wzrostem cen wielu środków produkcji. Podkreślają, że w utrzymaniu płynności finansowej gospodarstwa pomaga między innymi dostarczanie mleka do solidnej spółdzielni.
– Ceny pasz białkowych idą w górę w galopującym tempie. W czasie 3 miesięcy podrożały o około 50%. Jeśli rolnik ma odpowiedni areał i produkuje dostateczne ilości pasz objętościowych, a treściwe opiera na własnych komponentach, to podwyżki komponentów białkowych jakoś znosi, kupując np. niewielkie ilości śruty sojowej oraz niezbędne dodatki. Gdy jednak komuś brakuje zboża i kupuje gotowe pasze lub ma złej jakości pasze objętościowe, to dodatkowo musi kupić komponenty uzupełniające niedobory białka i energii w kiszonkach, co znacząco wpływa na wzrost kosztów produkcji. Nie wyobrażam sobie – przy obecnych cenach – produkować mleko bazując tylko na paszach treściwych z zakupu, szczególnie gdy gospodarstwo ma duże kredyty do spłaty. W rolnictwie robi się bardzo ciężko, jednak branża mleczarska jakoś się trzyma. Słyszałem jednak o rejonach, gdzie hodowcy otrzymują teraz 1,2 zł za litr mleka. W naszym rejonie ceny mleka jeszcze się trzymają. Mamy bowiem to szczęście, że jesteśmy dostawcami OSM Garwolin, która za surowiec płaci dobrze, a pieniądze wypłacane są w terminie – mówią hodowcy.
Krzysztof Salach dodaje, że sytuacja w rolnictwie nie zachęca młodych rolników do przejęcia gospodarstw.
– Jest wprawdzie premia dla młodego rolnika, ale co tak naprawdę młody gospodarz może kupić za 150 tys. zł? Nawet ciągnika dobrego nie kupi. Moim zdaniem, młody rolnik powinien otrzymać 500 tys. zł i mieć wolną rękę w dokonywaniu wyboru – dodaje Krzysztof Salach.