mazowieckie
W środę 3 marca w Warszawie przed stacją metra Centrum, na tzw. patelni, odbyła się konferencja prasowa zorganizowana przez AgroUnię. Uczestniczyli w niej Michał Kołodziejczak – lider ruchu, Filip Pawlik oraz działacze związku. Dotyczyła ona planu odbudowy po koronawirusie.– Jesteśmy ze wsi i jesteśmy z tego dumni – przywitał zebranych Michał Kołodziejczak. – W tej chwili ważą się losy polskiej wsi, produkcji polskiej żywności. Jesteśmy w momencie, kiedy ustalany jest plan odbudowy po koronawirusie. Mówimy o bardzo wysokiej kwocie, ponieważ chodzi o prawie 250 mld zł, które otrzymamy z Unii Europejskiej. Ponad połowę tej kwoty stanowić będą pożyczki, nieco mniej bezzwrotne dotacje dla tych, którzy ucierpieli w wyniku pandemii. Środki te miały zostać przeznaczone na odbudowę strat. Niestety, okazuje się, że na polską wieś trafi jedynie jeden procent tych pieniędzy, bo tak wymyślił sobie premier Mateusz Morawiecki. Dlatego też nazywamy tę kwotę procentem hańby.
Jak podkreślał lider AgroUnii, w odczuciu tej organizacji pieniądze te w głównej mierze i tak trafią do jednostek samorządu terytorialnego oraz spółek Skarbu Państwa, które będą realizowały misje tylko domyślnie związane z rolnictwem.
– Naszym zdaniem jest to kradzież pieniędzy, które należą się polskim rolnikom. Taki podział pieniędzy oznacza pogłębianie przepaści między wsią a miastem. Rząd Prawa i Sprawiedliwości na czele z Mateuszem Morawieckim buduje podział na Polskę A i B. Dlatego też nie zgadzamy się na jeden procent proponowany przez rząd, nie zgadzamy się też na dziesięć procent proponowane przez PSL. Żądamy dla wsi – tak jak obiecał to PiS – czterdziestu procent pieniędzy z planu odbudowy. Dlaczego tyle? PiS zapowiadał wsparcie uzależnione od liczby mieszkańców na danym obszarze. Na obszarach wiejskich mieszka około 15 mln Polaków, ma im przypaść zaledwie jeden procent wsparcia? To hańba! – grzmiał Kołodziejczak.
O tym, na jaką pomoc mogli liczyć polscy rolnicy w czasie pandemii, opowiedział Filip Pawlik, producent warzyw.
– Przyjechałem z Wielkopolski, z ziemi średzkiej, przywiozłem ziemniaki, kapustę i cebulę – warzywa, które produkujemy, ale nie możemy ich sprzedać. Taki sam problem zgłaszają producenci owoców. My, rolnicy, nie otrzymujemy żadnej COVID-owej pomocy. Po prostu o nas zapomniano. Obecnie sprzedaję ziemniaki po 30–40 gr za kilogram. Na wyprodukowanie kilograma wydałem 40–50 gr, co oznacza, iż nie zwracają mi się nawet koszty produkcji. Konsumenci w miastach płacą za ten sam kilogram ziemniaków od 1,5 zł do 3 zł/kg. Kto na tym zarabia? Bo na pewno nie polscy rolnicy. Mówimy o jednym procencie na pomoc dla wsi, ale pewne jest, że nawet to haniebnie niskie wsparcie nie trafi do nas – wezmą je ci, którzy na nas żerują – tłumaczył Pawlik.
Lider AgroUnii żądał jasnych deklaracji, realnego wsparcia gospodarstw, a nie ładnych słów, w które od dawna rolnicy już nie wierzą.
– Przypomnę, że jako pierwsza organizacja 5 stycznia br. skierowaliśmy do premiera Mateusza Morawieckiego pismo z prośbą o udzielenie wsparcia finansowego dla rolników. Wskazaliśmy w nim konieczność przekierowania pieniędzy na odbudowę drobnego handlu i wsparcia produkcji żywności. Otrzymaliśmy pismo, w którym nie zamieszczono ani jednej precyzyjej odpowiedzi na postawione pytania, nie wskazano konkretnych środków wsparcia. Poinformowano nas jedynie, że odbędą się konsultacje społeczne, ale nie będą w nich uwzględnieni rolnicy. W Polsce, jak dotąd, nikomu nie udało się zniszczyć rolnictwa. Nie udało się to nawet komunistom, a my zrobimy wszystko, żeby nie udało się to również PiS. Powstrzymamy ten szaleńczy pęd rządzących prowadzący do tego, żeby w Polsce nie produkować już żywności – mówił Michał Kołodziejczak.
Płody rolne, które przywieźli ze sobą organizatorzy konferencji, dostarczono do jednej z warszawskich jadłodajni, która codziennie przygotowuje 400 l zupy dla najbardziej potrzebujących.