lubelskie
Marlena i Michał pobrali się w ubiegłym roku, a prowadzone przez nich gospodarstwa (w Czermnie w gm. Tyszowce i Starej Wsi w gm. Mircze) połączyły siły. Produkcja roślinna jest obecnie prowadzona na 37 ha gruntów własnych i dzierżaw. Do tego dochodzi hodowla bydła opasowego.r e k l a m a
Dominują zboża i fasola
Uprawy są prowadzone na bardzo zróżnicowanych glebach. – Mamy całe spektrum klas bonitacyjnych w uprawie – mówi Marlena Kaziuk. – Od czarnoziemów klasy I, przez gliny III klasy, po piaski klasy VI – wylicza. – Po połączeniu naszych gospodarstw jest zdecydowanie więcej kombinowania z agrotechniką. Trzeba uważać, żeby na piaskach nie spalić, a na czarnoziemach nie dopuścić do wylegania – dodaje pan Michał.Zboża ozime zajęły w tym sezonie niecałe 15 ha (większość to pszenice ozime, reszta jęczmień). Wiosną na 18 ha zostanie wysiana fasola, a resztę areału zajmą buraki cukrowe. Od przyszłego sezonu zostanie wprowadzony rzepak, a jeśli nic nie zmieni się w kwestii opłacalności produkcji buraków cukrowych, ta roślina może od następnego sezonu wypaść ze zmianowania.
Uprawy do tej pory prowadzone były w tradycyjnej technologii płużnej. Od bieżącego sezonu następują w tej kwestii zmiany. Park maszynowy gospodarstwa zasiliła 4-metrowa ciężka brona z redlicami talerzowymi z Agro-Lift. – W sprzyjających warunkach można po jej przejeździe bezpośrednio przystępować do siewu. Ale pierwsze doświadczenia nie wypadły najlepiej – mówi pan Michał. – Sialiśmy pszenice na stanowiskach po fasoli, czyli takich, gdzie nie zostaje wiele resztek pożniwnych. Po orce można było siać na drugi dzień. Po przejeździe talerzówką z wałem daszkowym, ziemia była zbita, nie odparowywała i było za mokro na siew. Ten niezbyt zachęcający efekt składamy na karb mokrej jesieni. Liczymy, że w kolejnych sezonach będzie lepiej.
Głównie Euforia
Jesienne siewy pszenic były opóźnione o ok. dwa tygodnie z powodu ulewnych deszczów. – Zawsze siejemy pszenice w końcu września, tym razem nastąpiło to w pierwszej dekadzie października – precyzuje pani Marlena. – Po pszenicach widać ten opóźniony siew i że było mokro. Nie są tak bujne jak w poprzednich latach i wymagają dokrzewienia – dodaje pan Michał. Na razie jest bardzo grząsko (rozmawialiśmy 5 marca) ale, gdy tylko chwyci przymrozek, pszenice zostaną dokarmione azotem.Co do stosowanych w gospodarstwie norm wysiewu w przypadku pszenic, to są one z tych niższych. – Ostatniej jesieni 180 kg/ha. I tylko dlatego, że siew był opóźniony. Gdyby był terminowy, wysialibyśmy 150 kg/ha. Chodzi oczywiście o to, aby uniknąć presji chorób grzybowych i podatności łanu na wyleganie – wyjaśnia pan Michał.
Na polach gospodarstwa zimowały w bieżącym sezonie trzy odmiany pszenic. Większość areału zajęła Euforia z HR Strzelce. Oprócz niej Delawar od Syngenty i także z tej hodowli oścista Euclide. – Ta ostatnia odmiana jest bardzo wczesna i gdyby nie stanowiska sąsiadujące z lasem, pewnie by jej w tym zestawie nie było – wyjaśnia Michał Kaziuk.
Dodaje, że w gospodarstwie co ok. trzy lata następuje wymiana wysiewanych odmian pszenic. W poprzednim zestawie bardzo dobrze plonowała Hondia z hodowli Danko. Z kolei w ub. sezonie najlepiej sprawdziła się Euforia, stąd jej wybór jako głównej odmiany w sezonie 2020/2021. – Plonowała zdecydowanie najlepiej, na poziomie ok. 8 t/ha – precyzuje rolnik. Natomiast średni plon wszystkich pszenic w ubiegłym sezonie kształtował się na poziomie ok. 6 t/ha.
r e k l a m a
Co do zmiany?
Pan Michał jest zdania, że trzeba cały czas się uczyć, podpatrywać dobre rozwiązania, nie obawiać się korekt i zmian. Przykładem takiego podejścia może być przeprowadzona po raz pierwszy w ub. roku ochrona herbicydowa pszenicy jesienią. – Po raz pierwszy mieliśmy usługowy zbiór buraków, był więc czas, żeby wjechać z herbicydem w pszenicę. Jesteśmy bardzo zadowoleni. Po pierwsze, tanio, po drugie, z dobrym skutkiem, pola są czyste – mówi pani Marlena. – Wyczytałem gdzieś, że takie właśnie podejście do tej kwestii pozwala zwiększyć oczekiwany plon o 8% – dodaje pan Michał. – Gdyby chcieć z herbicydem wjechać wiosną, to trzeba by jeszcze sporo odczekać, żeby średnia dobowa temperatura powietrza osiągnęła poziom, przy którym te środki zadziałają. A chwasty nie będą czekać, rozwiną się, skutecznie konkurując z zasiewami. W efekcie konieczne będą wyższe dawki herbicydu. Te większe dawki skutkują bardziej osłabioną pszenicą i więcej kosztują. Jednym słowem, jesienny zabieg herbicydowy to praktycznie same plusy.Natomiast co do ewentualnego jesiennego zabiegu fungicydowego w pszenicach (T0), to pan Michał nie jest jego zwolennikiem. – Uważam, że lepiej zapobiegać. Stawiamy w tym celu na dobrej jakości zaprawy nasienne. W tym roku jest to w przypadku naszego gospodarstwa Kinto Plus od BASF. W formule tej zaprawy wykorzystano trzy substancje czynne. To tritikonazol, fluksapyroksad i fludioksonil. – Sprawdziła się jesienią. Na większości stanowisk nie było zauważanej presji chorób grzybowych.
A co z fungicydowymi zabiegami wiosennymi w pszenicach? Zabieg T1 powinien być wykonany od początku fazy strzelania w źdźbło do fazy pierwszego kolanka. Należy wykorzystać substancje czynne o jak najszerszym spektrum działania, mające zabezpieczyć przed chorobami podstawy źdźbła oraz chorobami liści (mączniak prawdziwy, septoriozy, rdzy). Jak to zrobić, gdy co chwila wypada jakaś substancja czynna i coraz trudniej powtórzyć sprawdzony już schemat działania?
– No właśnie. Jesteśmy na chwilę przed decyzjami dotyczącymi strategii i wyboru środków chemicznych – mówi Marlena Kaziuk. – W dwóch ostatnich sezonach stosowałem generyki, sam przygotowywałem mieszaniny substancji czynnych. Nie jestem do końca zadowolony z efektów. Mączniak nie był zwalczony tak, jakbym sobie tego życzył. Podobnie łamliwość źdźbła zbóż. Sądzę, że ta właśnie choroba grzybowa była odpowiedzialna za wylegania gęściejszych łanów pszenicy, które nastąpiło na najżyźniejszych glebach w ub. roku. Także parametry jakościowe uzyskanego plonu mogłyby być lepsze, mam na myśli gęstość ziarna – mówi plantator. – Za ten parametr odpowiada m.in. ochrona grzybowa. Chodzi o to, aby liść do końca był zielony, żeby trwała fotosynteza a ziarno nabierało masy.
Zamiast generyków
Michał Kaziuk uważa, że przyczyna nie do końca zadowalającego efektu działania fungicydów w ostatnich dwóch latach leży w nośnikach. Bo skuteczne działanie substancji czynnej zależy nie tylko od niej samej. Związki chemiczne towarzyszące substancjom czynnym w profesjonalnych preparatach poprawiają utrzymywanie się cieczy roboczej na roślinie a odpowiednio dobrana formulacja pozwala na sterowanie aktywnością substancji czynnej.Dlatego tej wiosny najprawdopodobniej wybór padnie na gotowe preparaty. Pan Michał przeprowadził obliczenia, z których wynika, że opłaca się zastosować droższe oryginalne produkty, bo spodziewany zysk ze zwiększania ilości i jakości plonu powinien z nawiązką pokryć różnicę w cenie fungicydów. – Oczywiście trzeba zacząć od lustracji plantacji – mówi plantator. – YouTuberzy, którzy już to zrobili, donoszą, że na plantacjach widoczna jest już m.in. zgorzel podstawy źdźbła oraz mączniak.
Gdy rozmawialiśmy, najpoważniejszym kandydatem do zastosowania w pszenicach w pierwszym terminie na lepszych stanowiskach był nowy na rynku środek: RevyFlex od BASF. – Producent podaje, że działa już od 5 stopni C. Jedna z substancji czynnych jest zupełnie nowa, co daje nadzieję, że patogeny będą dobrze reagować – mówi pan Marcin. Zgodnie z zaleceniami dla zabiegu T1 na preparat składają się trzy substancje czynne: metrafenon, piraklostrobina oraz mefentriflukonazol. Z kolei na stanowiska słabsze prawdopodobnie zastosowany zostanie Wirtuoz 520 EC od Cortevy.
Co do zabiegu T2, czyli na ochronę liścia flagowego, wybór padnie prawdopodobnie na środek z Syngenty, ElatusEra zawierający benzowindyflupyf i protiokonazol. A co z trzecim zabiegiem (T3, ochrona górnych liści z liściem flagowym i kłosa)? – Wszystko zależy od presji chorób, a ta w dużej mierze od pogody. Do tej pory nie stosowałem zabiegu T3. Oceniam jednak, że w ubiegłym roku, powinienem był go przeprowadzić. Wilgoci było za dużo i choroby grzybowe miały się aż za dobrze – mówi pan Michał. – Jeśli z przebiegu pogody będzie wynikać, że taki zabieg jest uzasadniony, to w tym roku, przynajmniej eksperymentalnie, na części zasiewów go przeprowadzimy – dodaje pani Marlena.